#RzB7Q

Wracam sobie do domu wieczorem, nocą właściwie, przez wyjątkowo ciemną alejkę obok parku. Zatrzymałem się na chwilę, żeby na spokojnie odczytać dłuższą wiadomość na komórce. I wtedy nagle zaskoczyło mnie głośne ujadanie psa zaraz za moimi plecami. Przeważnie, kiedy słyszę jakiegoś szczekającego na mnie psa, to mówię do niego: „Ciiiicho...”, ot tak, dla uspokojenia psa – czasem nawet działa, ale tym razem to był ten rodzaj wściekłego szczeku, który mrozi krew w żyłach i może solidnie wystraszyć, więc ze strachu i zaskoczenia krzyknąłem, niemalże podskakując, bo czułem, że pies nie jest za płotem, tylko na chodniku. Odwróciłem się wtedy i zobaczyłem wielkie, czarne bydlę, zza którego ledwo wystawał jego właściciel. Koleś był jeszcze bardziej przestraszony i zmieszany niż ja, pewnie dlatego, że z tego strachu krzyknąłem ile sił w płucach: „Cicho, kurrrrwaaa!”. Już dawno nie zachowałem się jak taki dzban :/
Postac Odpowiedz

To było śmieszne 😁

Domandatiwa Odpowiedz

Gdybyś rozumiał mowę psów, wiedziałbyś, że Twoje słowa tak naprawdę były bardzo łagodna odpowiedzią na jego szczekanie...

Abigaila37 Odpowiedz

Przepraszam Cię bardzo, autorze, ale zaśmiałam się na to "Cicho, kur#a". Większość ludzi chyba by zaczęła uciekać...

Dodaj anonimowe wyznanie