#dhptc

Mam problem zawodowy. Pracuję w zawodzie powszechnie uznawanym za dość prestiżowy – bardzo trudno się do niego dostać (kilkadziesiąt aplikacji na jedno miejsce), zarobki są dość znaczne (osoba z jednym rokiem doświadczenia zarabia ok. dwie średnie krajowe, ja mając ok. 6 lat doświadczenia zarabiam 5-8 średnich, w zależności od bonusu). Lubię moją pracę w sensie intelektualnym – naprawdę ciekawe zagadnienia. Natomiast nienawidzę w niej wszystkiego innego. Pracuję 70-100 godzin w tygodniu, do biura przychodzę o 9:30, a wychodzę między 23:00 a 1:00 nad ranem. Często również pracuję w weekendy. Wakacje? Cały czas na laptopie albo iPadzie, bo pracowe tematy nigdy się nie kończą. Ludzie, z którymi pracuję to albo karykaturalne dupki, które przeczołgają się po szkle dla pieniędzy, albo autentyczni pracoholicy-pasjonaci. I jedni, i drudzy nie mają życia poza pracą. O głównym dyrektorze krąży legenda, że wybiegł kiedyś z samolotu, w którym zostawił żonę i dzieci (by sami lecieli na wakacje), a sam wrócił do biura z walizką, bo dostał ważny telefon.
Trafiłem do tego zespołu jakieś 1,5 roku temu, po kilku latach w innej roli (z normalniejszymi godzinami pracy) w tym samym sektorze. Od tego czasu moją narzeczoną i nasze mieszkanie widuję w weekendy. Jestem permanentnie zestresowany, wkurzony i drażliwy, a przy tym zacząłem tyć ze stresu. Moja narzeczona jest bardzo dzielna, ale jak długo można wytrzymać kogoś, kto jest kłębkiem nerwów, z kim trudno zaplanować obiad na szczególną okazję, nie mówiąc już o zwykłym, normalnym wieczorze na kanapie w środku tygodnia?
Bardzo chcę odejść, ale muszę się upewnić, że w następnym miejscu będę miał odpowiednie perspektywy rozwojowo-finansowe. Boję się jak cholera, że nim uda mi się znaleźć odpowiednią ścieżkę ucieczki, stanie się coś trudnego do odwrócenia w mojej psychice lub związku.
Novara Odpowiedz

Poszukaj sobie pracy wygodniejszej - o normalnych godzinach pracy, mniej stresującą, spokojniejszą, niekoniecznie równie dobrze płatną. Lepsze zarobki kosztem własnego zdrowia i życia, to zły układ. Po co Ci lepsza kasa, skoro nie masz czasu z niej korzystać? Trzeba siebie szanować i dbać o swoje potrzeby, bo zanim się obejrzysz, to będzie za późno i zarobione pieniądze roztrwonisz na lekarzy i psychologów.

Caldas

Tak, po co siebie katować dla trochę lepszej kasy. Trzeba siebie szanować.

Tydyt Odpowiedz

Miałam podobnie, ale w innej branży, troche mniej godzin i mniejsze zarobki, ale ciagle byłam na telefon, spotkania i praca biurowa a jak trzeba było to pomagałam fizycznie. Byłam zestresowana, wiecznie w biegu, co chwilę piłam kawę. Nawet jak miałam złamana nogę to przychodziłam do pracy, jeździłam samochodem, woziłam różne rzeczy. Z gorączką tez chodziłam. Aż poznałam mojego obecnego już męża i musiałam wybrać czy chce dalej tak pracować czy poświecić mu więcej uwagi. Wybrałam to drugie, zmieniłam prace i w ogóle nie żałuje. Mamy spokojne, szczęśliwe życie. Po prostu sie zastanów czy chcesz być ze swoją narzeczoną, czy chcesz ją mieć obok siebie do końca życia. Jeżeli jest wyjątkowa to radzę zmienić pracę. Bo pracę zawsze jakąś znajdziesz lepszą/gorszą ale da sie żyć. A drugiej takiej dziewczyny możesz już nie znaleźć.

whitepainter Odpowiedz

Kiedys mialem super prace (tak mi sie zdawalo) i swietna dziewczyne (to akurat fakt). Tez dosyc dlugo znosila to, ze widujemy sie rzadziej niz niektore zwiazki na odleglosc, mimo, ze mieszkalismy ze soba. To odnosnie wymiaru godzin mojej pracy. I dlaczego tam tkwilem? Sama prace lubilem, nawet bardzo (codziennie duzo wyzwan - to mnie napedza), ale nawet nie to bylo najwazniejsze. Zarabialem mnostwo kasy. Zloscilem sie, kiedy dziewczyna robila mi wyrzuty, bo przeciez ja to robilem dla nas, dla naszej wspolnej przyszlosci. Ktoregos dnia jednak stwierdzila, ze ma dosyc bycia "singielka w zwiazku(jej slowa)" i tak sie posypal moj plan na przyszlosc. Po jakims czasie zwolnilem sie z pracy, pobalowalem kilka miesiecy za oszczedzone pieniadze i wyjechalem za granice. Dzis pracuje ponizej tamtego stanowiska, kasa tez nie jest juz tak rewelacyjna, ale pracuje 35 godzin w tygodniu, wolne weekendy, swieta itd. A na wszelkie propozycje awansu odpowiadam - dziekuje, ale nie skorzystam. Kazde stanowisko powyzej mojego to juz nienormowany czas pracy, a nastepny szczebel to tylko okolo 10% wiecej kasy, zatem nie skusze sie. Po co to wszystko pisze? Bo tamtej pracy mi nie zal, kasy mi nie szkoda, ale takiej dziewczyny juz nigdy nie spotkalem. I nie mowie, ze tak bedzie w Twoim przypadku, ale przemysl to.

Ultraviolett

Mozna powiedziec, ze w pewnym sensie sprzedales ja.

whitepainter

W pewnym sensie niestety tak, tyle że wtedy nie byłem tego świadomy. Problem polegał na tym, że wydawało mi się, że pracuję na naszą przyszłość i to mnie dodatkowo napędzało, takie trochę błędne koło. Sądziłem, że to co robię jest dobre dla nas, dla naszej przyszłości. Dlatego po rozstaniu oszczędności wydałem, nie chodziło mi o kasę samą w sobie. Nie było wspólnej przyszłości - nie było potrzeby napychania skarpety miedziakami. I tak, dziś widzę jakie to głupie.

ravageuse

@ whitepainter: Czyli nie tylko zrozumiales co i jak spieprzyles ale rowniez wyciagnales z tego wnioski.
Respekt.
Powodzenia w dalszym zyciu.

Dragomir

Nienormowany czas pracy oznacza, że jeśli wyrobisz sie w 25 godzin to masz jeszcze więcej czasu, a więcej kasy. Ja bym przemyślał.

whitepainter

@ravageuse Dzięki!
@Dragomir Wiem co to oznacza w teorii, ale widzę też jak to wygląda w praktyce. I gdyby wyglądało to tak jak mówisz, to jak najbardziej rozważyłbym tę opcję. Poza tym wystarczy, że dobiję do 40 godzin robiąc kilka nadgodzin i już mam taką samą kasę.

Postac Odpowiedz

Teraz wybierasz : zarobki albo normalne życie. W innej pracy zarobisz pewnie mniej, ale będziesz spokojniejszy. Może popracuj tutaj, żeby odłożyć na jakieś mieszkanie lub dom, a później zmiana?

Domandatiwa

O ile mu zdrowie (także psychiczne) nie siądzie, bo na wyleczenie może nie starcyć mu zarobionych pieniędzy.

ohlala

Jak człowiek jest ogarnięty, to spokojnie może zarabiać bardzo dobrze i jednocześnie pracować w normalnym wymiarze godzin.
Swoją drogą może jestem dziwna, ale duże zarobki nie robią na mnie wrażenia, gdy ktoś musi się mocno ponadprogramowo zażynać...

Postac

Na mnie zarobki nie robią żadnego wrażenia. Mam dwa kryteria : zaspokajam swoje potrzeby lub nie. Moje potrzeby materialne są niewielkie, więc nawet za niską wypłatę byłabym w stanie je zaspokoić.

Bez doświadczenia trudno zarabiać dużo. Autor teraz ma doświadczenie w czymś, przez co jest przepracowany. Przebranżowienie się zajmie trochę czasu i będzie się wiązało z czasowym obniżeniem dochodów. Skoro Autor ma narzeczoną, to już pewnie planuje przyszłość, a mieszkanie to znaczna część wydatków. Albo wynajem, albo kredyt... To trzeba wziąć pod uwagę przy planowaniu budżetu.
W dodatku Autor lubi swoją pracę. To też jest jakiś wyznacznik. Trudno zrezygnować z czegoś, co się lubi.

ohlala

Nie wiesz, gdzie autor pracuje i co robi, więc takie rozważania są bez sensu. Może mieć doświadczenie, które jak najbardziej będzie się przekładało na wysokie zarobki na innej pozycji. Problemem może być ewentualnie to, że lubi swoją pracę, ale to nie oznacza, że nie odnajdzie się w innym zawodzie. Zwłaszcza, jeśli będzie powiązany w jakiś sposób z obecną pracą.
Autor od jakiegoś czasu zarabia, uśredniając, 35 000 zł, a patrząc na to, że nie ma życia prywatnego, to spokojnie ma odłożone pieniądze, o których przeciętny człowiek może sobie tylko pomarzyć, więc problemy mieszkaniowe nie powinny go dotyczyć (jeśli dotyczą, to kompletnie nie umie zarządzać kasą XD).

Postac

Ostatni akapit wyznania pozwala na takie rozważania.

ohlala

Wydaje mi się, że w końcówce autorowi nie chodziło o to, że mu zabraknie kasy, tylko jest przyzwyczajony do pewnych zarobków i nie chce zejść dużo niżej ;)

Postac

Też tak to zrozumiałam.

Dragomir

Może jego narzeczona miała więcej czasu i wydawała na bieżąco, jako rekompensatę za "samotność w związku" :)
Tak, wiem - zaraz przyjdzie jakaś menda i napisze: "a gdzie tu jest napisane, że miała dostęp do jego pieniędzy?" Odpowiadając - w dvpie.

Dragomir Odpowiedz

To się nazywa zachłanność.

MaryL

To prawda. Poza tym ciekawy sposób patrzenia. Średnia krajowa jest liczona dla normalnego wymiaru pracy czyli 40 h. Przeliczając widełki na godziny, w jego zawodzie po 6 latach takiego tyrania tak naprawdę zarabia się od 2 do 4.5 średnich krajowych. Czyli 67 - 150 zł /h. To nie są aż tak znowu zawrotne kwoty. A elastyczność pracy żadna.

Dragomir

Z drugiej strony patrząc, mając do wyboru jakieś 25 czy ile teraz jest najmniej za godzinę, a 100 to chyba sam miałbym dylemat :) No wiadomo, więc za co pracuje. Mógłby skręcać długopisy albo iść do Biedry ma magazyn, miałby więcej czasu choć nie aż tak bardzo dużo na całym etacie, ale na wakacjach też by bardzo nie poszalał.

MaryL

Bardziej chodzi mi o to, że te 5-8 średnich krajowych to trochę iluzja, bo robi 2 etaty, ale pewnie, 100/h to też nie jest mało. Ale też znowu nie jest to aż takie złapanie Pana Boga za nogi, żeby aż trzeba było się tak męczyć. Jest cała masa zawodów, gdzie zarabia się podobne pieniadze, nie trzeba od razu iść do Biedry.

Dragomir

Niby tak. Najlepiej się tak ustawić, żeby mieć więcej niż jedno źródło dochodu. Albo jakieś pasywne do tego, albo mieć ludzi którzy będą uczciwie pracować na szefa, z punktu widzenia szefa oczywiście, tak żeby ten mógł poświęcić pracy na przykład 20 godzin tygodniowo a nie 60 czy więcej.

ohlala Odpowiedz

Dobrze, że obudziłeś się dopóki masz jeszcze kogoś, kto czeka w domu i nie zniszczyłeś sobie zdrowia do końca. Trzymam kciuki, żebyś znalazł dobrą, nową pracę.

Nanatella Odpowiedz

Trochę śmieszne. Tak bardzo się żalisz, ale jednak nie zostawisz tej pracy, bo musisz mieć odpowiednie perspektywy rozwojowo-finansowe. Cóż, w takim razie męcz się do tego czasu. Bo skoro naprawdę zarabiasz tak dużo, to powinieneś mieć przestrzeń na to, żeby zwolnić się z tej pracy i na spokojnie poszukać odpowiedniej, a w tym czasie utrzymywać się z oszczędności albo pensji dziewczyny.

Pers Odpowiedz

Ja zawsze na pytanie "czemu nie zostajesz nadgodzin, nie chcesz sobie więcej dorobić do wypłaty?" Odpowiadałem przełożonym "jak się martwisz o moje zarobki, to daj podwyżkę płacową, a nie nadwyżkę godzinową" ;)

JamesWalker Odpowiedz

To tak naprawdę zarabiasz 3-4 średnie krajowe, skoro ci wychodzą godzinowo dwa etaty. No cóż, wreszcie zrozumiałeś, że nie pracą człowiek żyje.

Dodaj anonimowe wyznanie