#goJSF
No właśnie. Za niedługo kończy mi się macierzynki, teoretycznie mogę jeszcze wykorzystać bezpłatny wychowawczy ale z pracy już powoli dzwonią kiedy wracam, mąż też rozgląda się za żłobkiem, a ja tak bardzo nie chce wracać do życia sprzed porodu, że aż mnie mdli. Pracowałam praktycznie do samego końca, wody odeszły mi w biurze, potem opieka nad dziećmi, non stop zapierdziel z dziećmi w domu (mąż pomagał tyle ile mógł). Mam wrażenie, że nie wykorzystałam dobrze tego czasu. Wolałam sprzątać chatę niż patrzeć jak śpią. Nie wyobrażam sobie dać je pod opiekę innym ludziom w żłobku. One nawet nie potrafią się komunikować, wskazują tylko lampę, mówią nie i potrafa wskazać co chcą palcem. Nie powiedzą mi jeśli ktoś będzie na nie krzyczeć albo cokolwiek się stanie. Strasznie się boje. Poza tym, boje się tej wiecznej harówki w robocie, dawania z siebie 100%. To się sprawdzalo przed porodem ale teraz sama wiem, że jeśli dalej będę tak pracować, z dziećmi i z domem na głowie to nie dam rady. Ile tak pociągnę? Rok, dwa lata? Po prostu chce zostać w domu az dzieci skoncza 3 lata. Uważam, że to ważny okres w życiu dziecka, a jak będą mało wiele samodzielne to pójdą do przedszkola a ja do pracy. Mąż wie o moich planach i się nie zgadza, głównie dlatego że to ja przynosiłam więcej gotówki do domu. Na macierzyńskim mam na razie normalna pensje ale na wychowawczym równe 0 zł. Dalibyśmy radę ze spokojem, może ograniczylibyśmy wakacje i żylibyśmy mniej ekstrawagancko, mąż nie mógłby sobie kupować drogich win do degustacji ani skórzanych pasków co rusz ale żylibyśmy normalnie, bez biedy. Sama wychowałam się w okropnym środowisku, gdzie nikt się mną nie interesował i nie chce aby moje dzieci czuły podobnie, że zostały same bo mama musiała wrócić do pracy. Po prostu serce mi pęka jak o tym pomyśle.
Przykre, że macie z mężem inne podejście i on nie rozumie Twojej chęci zostanie z dziećmi. Twoje mają o tyle dobrze, że gdziekolwiek pójdą, to będą razem. Będą miały siebie.
Ja też nie wysyłam dzieci do żłobka po roku. Młodsze zaczęło żłobek jak skończyło 2 latka. Trochę mówiło, chodziło, korzystało z toalety : było dużo bardziej samodzielne niż roczniak. No i chciało iść, jak widziało starsze zaczynające przedszkole.
Dzieci, które dłużej zostają z mamami, lepiej sobie radzą w życiu, jeśli mama jest ogarnięta. Moim zdaniem powinnaś poruszyć ten temat z mężem, że nie jesteś gotowa na powrót i że może dacie sobie jeszcze jakiś czas, 6 miesięcy na przykład. Jest obecnie najniższe bezrobocie w historii - nie będziesz miała najmniejszych problemów z powrotem do pracy, kiedy tylko zechcesz.
Możesz podać jakieś badania do tego? Szukałam sporo na temat posłania dzieci do żłobków i nie znalazłam jednoznacznych. Przedszkola są podobno dobre, ale różnice między dziećmi uczęszczającymi do nich i nie, zanikają w okolicach 2-3 klasy szkoły podstawowej.
Częściowo się z Tobą zgadzam. Na pewno lepszym dla dzieci jest, byś Ty się nimi opiekowała. Z drugiej strony teraz mówisz, że chcesz, by ukończyły 3 latka i wracasz do pracy. Później dzieci zaczną być bardziej świadome, więc możesz uciec w wymówkę: chcę, żeby miały ze mną te swoje pierwsze wspomnienia. Mózg dziecka jest gąbką, która najwięcej chłonie do 7 roku życia. Możesz więc wtedy uznać, że sama chcesz ukształtować własne dzieci. Miej też na uwadze to, że im dłużej nie pracujesz, tym trudniej do pracy wrócić.
Myślę, że niewielkie problemy są po obu stronach barykady. Tobie włącza się w 100% instynkt macierzyński, a Twój mąż chyba nie za bardzo rozumie z czym wiąże się posiadanie dwójki niemowlaków w domu. Z Waszej dwójki, choć sprawa nie jest czarno biała, wziąłbym Twoją stronę, ale też nie bezwzględnie. Nie wiem ile pasków, win i wakacji w roku mąż potrzebuje, ale mógłby dorosnąć.
Dzieci 3-letnie zaczynają potrzebować rówieśników i zabaw z nimi. Rodzic już nie wystarcza. Dla młodszych dzieci ta więź z rodzicem i nauka od niego jest ważniejsza niż dla starszaków. Potrzeba bliskości już zaspokojona, zrozumienie świata też większe i rodzic nie jest potrzebny, aby czuć się bezpiecznie.