#lJI4N
Pewnego razu wieszałam pranie na podwórku, chłopcy bawili się obok mnie pod opieką swojej mamy. Zatrzymałam się jeszcze na papierosa, siadając naprzeciwko kobiety. Pomyślałam, że zagadam, więc spytałam: "Wy w Anglii mieszkaliście, prawda?", na co ta odpowiedziała: "Nie, w Londynie".
Do dziś próbuję to odsłyszeć.
Pewnie miała na myśli to że Polska dokonała już aneksji Londynu, tylko ich stara królowa jeszcze o tym nie wie.
@Ivanhoe Czytam ten komentarz już 14 raz i nadal nie rozumiem.... Idę lepiej sprawdzić co to znaczy "aneksji" na Google
Ale na co wam te minusy ludzie 😕😒
Nic nadzwyczajnego. Znajomy z internetu mnie kiedyś dopytywał o co w Polsce z Warszawą chodzi. Czy to jakieś terytorium wydzielone czy coś. Na pytanie skąd ten pomysł usłyszałem że spotka parę która zaszła do niego do restauracji w Paryżu. Po rozmowie poznał polski i pyta (po angielsku) "Państwo z Polski ? Mam tam przyjaciół." A laska mu odpowiada: "Nie, my z Warszawy". Kumpel zgłupiał, potem szukał w necie info o co chodzi z tą różnicą.
No muszę...
Pracowałam kiedyś na lumpie i miałam tam kierowniczkę, Paulinkę. Któregoś dnia byłam świadkiem takiej wymiany zdań pomiędzy Paulinką a klientką:
K- Przepraszam, ta bluzka jakiej jest produkcji?
P- (zerkając na metkę) UK. Hmm... To Ukraina będzie...
Może po prostu źle się wyraziła, wiedziała, że Londyn jest w Anglii, ale mieszkanie w całej reszcie Anglii i mieszkanie w Londynie, to dwa zupełnie inne światy.
Szczególnie ceny i pensje. Jak wyjazd do innego kraju, setki kilometrów dalej. Może to miała na myśli.
Zastanawia mnie dlaczego ten komentarz ma plusy, a inny, bardzo podobny merytorycznie najniższą ocenę. Ta strona nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
TTJ90: Pisałam komentarz później niż on.
Zobaczyłam, że już ktoś przekazać to co ja, ale widocznie zrobił to zbyt mało zrozumiale tak, że o tym, że jego wypowiedź ma sens, wiedzą tylko ludzie którzy i tak wiedzą o czym mówi.
Zwróciłam więc uwagę na to, co odpowiada za ten efekt i poparłam go swoim, sformułowanym tak, by nie powielić błędów czytelności.
W sensie, ja wskazałam, że "To jak nie w Anglii" i zawarłam sedno, którego tam brakowało - "Może źle się wyraziła". Skoro go nie było, ludzie pytali "I co z tego?" I dawali minusa, ja zapobiegawczo napisałam to wprost i powtórzyłam w dwóch miejscach.
Absolutnie nie miałam niczego złego na myśli, nie mam również żadnych zastrzeżeń do Twojego komentarza, po prostu mnie to zaciekawiło.
Cóż, porównując obie te wypowiedzi, po przeczytaniu Twojego wytłumaczenia stwierdzam, iż masz rację. :)
Czy zajmujesz się czymś związanym z logiką, matematyką? Trafnie przeprowadziłaś analizę tych komentarzy, w taki typowo ścisły, nie polonistyczny sposób. :)
Nawet mi przez myśl nie przeszło, że coś mi zarzucasz.
Po prostu włączyłam się w rozmowę nad fenomenem, nie tłumaczyłam się/odpierałam atak, czy coś.
Dzięki :) Informatyka, zanim odkryłam programowanie (pierwszy kontakt miałam na innych studiach inżynierskich, jako właśnie przedmiot inżynierski) miałam dłuższe romanse z matematyką i fizyką.
Przedmiot wykładający logikę i teorię mnogości był moim ulubionym, ale do stricte matmy już mnie nie ciągnie. Cieszę się, że znalazłam coś idealnego dla siebie.
A imię chłopca jest tu istotne bo...? Tym bardziej, że mieszkać w Londynie mogli ze względu na np męża Anglika.
Istotne, bo zajeżdza patolą.
Patologią to zajeżdża ocenianie ludzi po tym, jak nazwali swoje dziecko.
W Londynie tyle Polaków, że nie czuła się jak w Anglii
Osobiście znam kogoś, kto nadal nie wie, że Polska leży w Europie i myśli, że z Krakowa za słowacką granicę jedzie się 8 godzin.
Zakopianka w godzinach szczytu mozna tyle jechac :)
Miałam podobny dialog ze wtedy jeszcze moim facetem:
- Ty na tych nartach byłeś we Włoszech?
- Nie, w Rzymie.
- A gdzie jest Rzym?
- ...
Serio, też bym chciała to odslyszec ale przynajmniej do dzisiaj mu wypominam. :D
Nie ma czegos takiego jak Londyne. Jest Londek, Londek Zdroj.....
Czego oczekiwałaś od kobiety, która nazywa syna Brajan?
A może jej syn ma na imie Brian/Bryan? Przecież jak wymawiasz kogoś imie to nie wiesz w jaki sposób się to pisze.
W sumie co cię to obchodzi? Jeszcze kilkanaście lat wstecz za dziwne uchodziły Żanety, Marleny, Weroniki. Dzisiaj takie imiona uznaje się za fajne a krytykuje się "przyziemność" Ani, Kasi, Gosi. Na dobrą sprawę nazywanie tak dziecka nie robi mu krzywdy, nikomu nie robi. Krzywdę robią tacy uprzedzeni ludzie.
Krzywdę zazwyczaj robią inne dzieci, a to, że dziecko będzie musiało dorastać z innymi, za których wychowanie odpowiada ktoś inny, można przewidzieć.
Nigdy nie dała bym kompromitującego imienia dziecku, nawet, gdyby dorośli ludzie nie są uprzedzeni, wiedząc, że kilkanaście lat życia spędzi między dziećmi. A dzieci są tylko dziećmi i nie każde patologiczne zachowanie da się wyplenić, a większość rodziców i system edukacji nawet nie próbują.
Weronika to najzwyklejsze imię.