#llJYA

Od kilku lat zmagam się z depresją. Taką poważną – brak kąpania się przez kilka dni z rzędu, nieumiejętność wstania z łóżka, ciągłe zmęczenie itd. Żeby nie było – leczę się!
W październiku tamtego roku wszystko nagle było super – miałam pełno energii, nagle wszystko mi się udawało zrobić, zaczęłam nawet chodzić na siłownię, po dwóch latach niechodzenia do szkoły (musiałam przejść na nauczanie domowe, bo było mi tak ciężko podnieść się z łóżka) świetnie radziłam sobie na studiach. Byłam szczęśliwa. W końcu! Moją mamę, co prawda, zaczęło to martwić. „Jak to się stało? Nagle taka wesoła i radosna... o co chodzi?”, pytała. Wtedy pierwszy raz ktoś obok użył słowa mania. W grudniu natomiast miałam już totalny zjazd. Wróciło mi to, co działo się wcześniej. Powiedziałam o tym psychiatrze, a z jej ust padło straszne słowa – choroba afektywna dwubiegunowa.
W tym momencie mam epizod depresyjny przez miesiąc, a później zmienia się to w miesiąc cudownego samopoczucia, energii i silnych emocji, takich jak gniew i irytacja (oczywiście nie jest to równe co do miesiąca). I szczerze tego nienawidzę. Zwłaszcza że nie mogę mieć jeszcze dwubiegunówki zdiagnozowanej – jest za szybko – więc nie mam na to żadnych papierów i nie mam tak naprawdę żadnej realnej pomocy poza lekami, które ciężko jest dopasować, bo kiedy jestem w fazie maniakalnej, zapominam brać leki, więc cała farmakoterapia idzie do dupy.
Rodzina się martwi, przyjaciele się martwią, ja nie do końca wiem co się ze mną dzieje... Czuję się, jakbym oszalała. Ale najgorsze jest to, że jak już się przed kimś otworzę, że prawdopodobnie mam dwubiegunówkę, słyszę tylko, że każdy teraz jest bipolar, ma bordera albo depresję. Że wymyślam, że wcale tak nie jest. A ja mam z tym realny problem. Przez 3 tygodnie/miesiąc mam ostrą depresję, a zaraz potem okres, gdzie funkcjonuję za bardzo – nie śpię po nocach, uczę się całymi dniami, ostro imprezuję, przesadzam z kupowaniem niepotrzebnych rzeczy i cały czas na kogoś krzyczę. Czuję się jak szalona...
zimoidzjuzstad Odpowiedz

Nie wiem, czy to w jakikolwiek sposób pomoże, bo nie mogę się postawić w Twoim położeniu, ale co do zapominania o lekach - może ustaw sobie regularne przypomnienia na telefonie, wtedy jak tylko zadzwoni alarm przypominający, to bierzesz leki, nieważne od nastroju.
Trzymaj się, a gadaniem ludzi nie przejmuj.

ingselentall Odpowiedz

"Jesteś szalona, mówię Ci,
Zawsze nią byłaś, skończ już wreszcie śnić!
Nie jesteś aniołem, mówię Ci:
Jesteś szalona."

Selevan1 Odpowiedz

Miałem dziewczynę która była na to chora. Bardzo ciężko się z kimś takim żyje, niestety.

coztegoze2 Odpowiedz

Musisz zrobić wszystko żeby brać leki regularnie. Nie ograniczysz manii bez brania leków. Przypomnienia w telefonie/ umów się z rodziną, że Cię będą pilnować dosłownie fizycznie, że będziesz brała te leki. Że rodzina będzie wydzwaniać do Ciebie jak będzie czas na leki a Ty je będziesz nosić w torebce żeby brać.

Np. jedziesz do rodziców i tam 3 miesiące oni Cię pilnują żebyś zaczęła brać leki regularnie. Tylko pamiętaj żeby adres się zgadzał na zwolnieniu z miejscem przebywania. A jak się nie da to trzeba rozważyć hospitalizację.

AnonXXX Odpowiedz

W rzeczywistości cała masa pacjentów reaguje za mocno na leki przeciwdepresyjne i wymaga leków normalizujących nastrój. Ich przodkowie używali w tym celu magnezu lub z różnych powodzeniem nalewek alkoholowych z odpowiednimi ziołami. Lekarz musi coś wpisać w komputer aby uzyskać refundację leki, a pacjent niekoniecznie powinien czuć się tym stygmatyzowany, tyle że sytuacja nie jest mu wyjaśniana.

Elizabethnienie Odpowiedz

1 dwubiegunowosc to okropna choroba
2 komentarze w stylu „teraz każdy ma..” biorą się z większej świadomości

PaniPanda

Te komentarze się bierze z nieświadomości, bo nie każdy tak ma :) i dopóki się nie zobaczy dwubiegunowej choroby na własne oczy, ciężko to zrozumieć
Szkoda tylko, że ludzie zapominają o autorefleksji i lubią zakładać "ja też tak mam" i zbyć temat, zamiast spróbować zrozumieć, ale tak naprawdę zrozumieć

Postac

Ludzie lubią zbyć temat, bo nie mają ochoty obchodzić się ze znajomymi jak z jajkiem i nie chcą przejmować odpowiedzialności za ich problemy. Jakby mi ktoś znajomy powiedział, że ma jakąś chorobę, to też nie wiem, co bym miała z tą wiedzą zrobić. Każdy jest inny, ma swoje dziwactwa - tak było zawsze. Teraz jest więcej osób zdiagnozowanych, ale to nie znaczy, że więcej chorych. Tylko czy diagnoza coś zmienia? Od pomocy innym są lekarze, rodzina. Nie ma potrzeby zwierzać się kolegom i oczekiwać... Właściwie czego? Litości? Pomocy?

Sciezka

@Postac, no kurde nie wiem, a może tak odrobiny zrozumienia? Co za okropny komentarz. Ludzie z alergiami mówią, że mają alergie, ludzie z cukrzycą mówią, że mają cukrzycę, ludzie z dwubiegunówką powinni mówić, że mają dwubiegunówkę - choćby po to, by ludzie wiedzieli, skąd sie biorą ich dziwne zachowania.

MaryL2

@Postać, ciekawe pytanie, po co właściwie ludzie informują znajomych o chorobach? Mogę ci powiedzieć jak to jest u mnie. Mam kilka przypadłości, jedną dość poważną i kilka pomniejszych. Odkąd pamiętam słyszałam „rady” i przytyki, które generalnie miały na celu pokazać mi, że za mało się staram. Np z tych mniej poważnych to kiedy wywaliło mi AZS na twarzy, to słyszałam, że muszę bardziej dbać o higienę, nie jeść słodyczy itp. Albo że za dużo pudru nawaliłam (a to skóra mi się łuszczyła). Jak nabrałam wody od leków i mi się zrobił cellulit to słyszałam, że za mało się ruszam i gdybym była aktywna tak jak ten kolega co to mówił, to bym nie miała. Mam też endometriozę, jak wymiotowałam, albo nie chciałam gdzieś iść, to słyszałam, że się nad soba użalam, albo że na pewno mam kaca, koleżanki mówiły też, że nie wiem co to ból, skoro nie urodziłam dziecka. O tej poważniejszej chorobie to już nawet nie będę mówić, bo zbyt trudne, ale tam najwięcej się nasłuchałam. I ja myślałam, że to moja wina, że za mało się staram. A przecież znosiłam ból, ćwiczyłam co drugi dzień, dbałam o cerę. Jak dostałam diagnozy, to mówiłam wszystkim naokoło, bo miałam wrażenie, że mnie oceniają i chciałam wykrzyczeć „to nie moja wina, nic z tym nie mogę zrobić, nie oceniajcie mnie!” i powstrzymać falę złotych rad. Spamowałam też chłopakowi tematyczne rolki, żeby uwierzył, że sobie tego nie wymyśliłam, że coś takiego istnieje i inni też tak mają.

coztegoze2

@Postac dokładnie swoim komentarzem pokazała czego mogą oczekiwać ludzie mówiąc znajomym, bo prezentuje dokładnie odwrotną postawę. Ludzie np. z chorobą dwubiegunową potrzebują po prostu akceptacji i tego, że jak powiedzą o swojej chorobie to ludzie się nie odsunął od nich. A przy bardziej hardkorowej jeździe będą pamiętać, że jest choroba. Nie oznacza to zgody na wszystko bynajmniej i chory musi się leczyć, bo to jest podstawa.

coztegoze2

@Postac a swoją drogą to skoro Cię tak mało obchodzą twoi znajomi, że czyjaś choroba to dla Ciebie taki duży problem to czemu siedzisz na anonimowych i się przejmujesz, że aż komentujesz jakimś obcym anonimom?

Postac

Przejmuję? Skądże. Komentuję z nudów, bo sama siedzę w biurze. A to zawsze jakaś interakcja q przerwie od pracy. W dodatku czasem - rzadko - zdarza się coś zabawnego lub pouczającego, to fajnie poczytać.

Prezentuję odwrotną postawę - czyli nie zamierzam traktować kogoś inaczej, bo ma depresję/ dwubiegunówkę / cukrzycę / alergię i tak dalej. Czyli to mówienie o chorobach jest po to, bo ktoś oczekuje przywilejów? Czy co? Serio nie macie ciekawszych tematów do rozmów, tylko choroby? Jeszcze jak wyjdzie z kontekstu, czy tak jak pisze Maryl, to OK, normalne. Ale tak w normalnej rozmowie o niczym wtrącać "a ja to jestem chory na to i to"? To jeszcze nie ten wiek. Emeryci siedzą i się licytują, kto ma więcej chorób i bierze leków...

PaniPanda

Nikt nie mówi o specjalnym traktowaniu Postac, tylko o podstawowym poziomie empatii i zrozumienia. Mamy inne tematy do rozmowy, ale to wyznanie dotyczy dwubiegowosci, i odnosimy sie po prostu do tematu wyznania. Dwubiegowość która istnieje jak inne choroby. I to normalna sprawa, to są życiowe sprawy jak każde inne.
Ale właśnie to jest to podejście Twoje o którym mówię - brak świadomości i brak chęci aby nabrać świadomości - i ludzie często zaczynają brać takie rzeczy na poważnie gdy zacznie to dotyczyć ich lub ich bliskich.
Szczerze życzę Ci, aby żadne z Twoich dzieci nie zachorowało, bo zawalisz jako matka z takim podejściem. I dziecko nie dostanie oczekiwanego wsparcia z takim podejściem. A tego byś już chyba nie chciała, zakładam. Bo głupia nie jesteś.

Dodaj anonimowe wyznanie