#nM0tl
Latami tułałam się po psychologach, terapeutach, psychiatrach czy seksuologach - zupełnie nic mi to nie dało.
Gdy skończyłam jakieś 20 lat, miałam dość. Poszłam do knajpy z zamiarem dowiedzenia się, czym naprawdę jest seks. Wypatrzyłam (chyba) przyciągającego mężczyznę - zadbany, ładnie ubrany, przy stoliku siedział sam. Od słowa do słowa zgodził się na szybki numerek bez słodko-pierdzącej wizji rodziny z dwójką dzieci i zabrał mnie do siebie.
Co do samego zbliżenia - nie czułam praktycznie nic fajnego, "orgazm" był dla mnie jedynie... ukłuciem? Sama nie wiem. Dopiero potem zaczęło się najlepsze.
Pierwszy raz w życiu zasnęłam, tak, ja faktycznie spałam, bez wybudzania się co kilka, kilkanaście minut, bez problemów z usypianiem, bez dziwnych koszmarów.
Śnił mi się mężczyzna. Nie umiem go opisać, ale jest moim ideałem.
Dwa razy później zorientowałam się, że mężczyzna śni mi się zawsze po seksie. Nie wiem, jak to możliwe, ale to w snach przeżywam najlepsze orgazmy, chodzę na randki, dużo rozmawiam i czuję się sobą. Mężczyzna mojego życia żyje tylko w mojej głowie, a ja nawet nie umiem go opisać.
Co w tym anonimowego?
Znalazłam chłopaka, potem męża. Jesteśmy razem, on jest szczęśliwy, ja mówię mu, że go kocham. Mamy dzieci. Pracujemy. Utrzymujemy dom i rodzinną sielankę.
A mi wcale nie jest z tym źle. Jest mi obojętnie. Nie kocham jego, córek, nie kocham zupełnie nikogo, a udawanie orgazmów tak mi weszło w krew, że potrafię odliczać sobie sekundy do upragnionego końca. Rodzinie daję z siebie wszystko - o niczym nie wiedzą. On ma bogate życie erotyczne i seks praktycznie codziennie + nieskończone libido. Na początku związku zaliczaliśmy trójkąty z innymi kobietami, po moim zajściu w ciążę to się skończyło. Córki wychowuję najlepiej jak potrafię, zawsze jestem na zebraniach w szkole, o wszystkim mogą ze mną porozmawiać, mamy świetny kontakt. Dwa razy do roku jeżdżę z rodziną na wakacje.
Moje prawdziwe życie rozpoczyna się dopiero, gdy po seksie pójdę spać.
Moim zdaniem to super. Dzieci szczęśliwe, mąż szczęśliwy. Ty jak rozumiem bez tego wszystkiego i tak nie byłabyś bardziej szczęśliwa niż jesteś( przynajmniej na jawie). Dodajesz dużo dobra do świata. Szacunek za pozwalanie na seks, niejeden związek tworzy sfrustrowanych facetów zombie, albo zdrajców małżeńskich przez niskie libido żon.
No ale kto każe tym biednym, sfrustrowanym facetom tkwić w małżeństwach bez seksu? To chyba jest każdego indywidualny wybór, by żyć z małżonką w celibacie i ewentualnie przyprawiać jej rogi na boku.
jeśli fantazjujesz o seksie to nie jesteś aseksualna
,,Odkąd pamiętam jestem aseksualna i aromatyczna."
Aromatyczna, czyli ładnie pachniesz?
Nie, to oznacza że wyraźnie / mocno pachnie. Czy ładnie, czy nie, to osobna kwestia.
Jest sporo serów które są mocno aromatyczne. Ładnie pachną? Dla jednego tak a dla drugiego nie.
Określenie ,,aromatyczne" zawsze wydawało mi się pozytywnie nacechowane, więc odruchowo kojarzyłem je z ładnym zapachem. Ale widocznie masz rację.
Ultra z tymi serami to dobry przyklad. Ja uwielbiam "smierdziuchy", ale malo znam osob, ktore podzielaja moje zdanie na ten temat.