#prONP
Jakiś czas temu planowałem przybycie do Polski, o którym wiedziała moja najbliższa familia. Mój brat w tym czasie przeżywał okres osiemnastek i dziewiętnastek. Poprosił mnie o wydrukowanie mu... wielkiego różowego pindola wraz z żyłami i innymi dodatkami. No cóż, rodzina jak to rodzina - jej się nie odmawia, projekt zrobiony, druk nastawiony, a następnego dnia czas jechać na lotnisko, odwiedzić rodzinkę. Pindol zapakowany, tanie loty, więc tylko bagaż podręczny... ahoj przygodo!
Oczywiście prawo Murphy'ego musiało zadziałać - jak coś się może spier*olić, to na pewno się spier*oli - kontrola bagażu. Koszulki, bielizna..."A tam co pan ma?" i trzeba wyjąć wielkiego różowego pindola. Laska fajna, patrzy na mnie, ja na nią, ona na mnie... chwila konsternacji. Trzeba jakoś wyjść z sytuacji kryzysowej:
- Fajny, co?
- Yyy... eee... no... proszę to dać na test na narkotyki, odebrać przy tamtym stanowisku.
Nie, nie jest moją żoną, nie, nie pobieramy się za 3 miesiące i nie planujemy posiadania 3 dzieci, ale za to mam dużą flaszkę Jacka :)
Co ten Jacek ci zrobił, żeś mu podpieprzył flaszkę?