#tZgzA

O logice wychowawczyni klas 1-3 podstawówki.

W podstawówce często mi dokuczano, z dwóch powodów: pierwszy był taki, że na zaczepki zazwyczaj po prostu reagowałam, a to zawsze nakręca do dalszych. Drugim była widoczna choroba skóry. Swoje za uszami miałam, ale zdarzały się dni, że na żadne dokuczanie uwagi nie zwracałam, bo chciałam udowodnić, że umiem. Wtedy był akurat taki okres.
Zawsze kiedy ja coś przeskrobałam, wychowawczyni zwracała mi uwagę i kazała przeprosić.
Wtedy dokuczała mi pewna dziewczyna. Zamiast jej odpowiedzieć, szłam do nauczycielki – tak kazała mama. Pani jednak niczego nie robiła, mówiła tylko, żebym nie zwracała uwagi.
Po którejś takiej samej relacji ze szkoły mama powiedziała, że jeśli mimo powiadomienia nauczycielki ta nic z agresorem nie zrobi, mam mu po prostu oddać. Tak też zrobiłam następnym razem, gdy wychowawczyni olała to, że zostałam uderzona. Oddałam. O wiele lżej, „dla zasady”.

Chyba zagadką nie będzie to, kto dostał ochrzan i na kogo poskarżono się mamie.
Bulbulator Odpowiedz

Jak ja nie znoszę tego "nie reaguj"! Inni mogą cię wyzywać, poniżać, szturchać, rzucać w ciebie itd, a ty musisz siedzieć cicho i "nie reagować" bo inaczej ty zbierzesz ochrzan, oni sobie tylko tak żartują, to nic złego. Tez byłam ofiarą znęcania sie w szkole, nauczyciele nie reagowali, a od mamy słyszałam tylko "nie reaguj, to się znudzą". Nie znudzili się przez całe gimnazjum, skończyłam je znerwicowana i z kompletnym brakiem pewności siebie. Każdy ma prawo się bronić w takiej sytuacji, a rodzice powinni dawać dziecku oparcie zamiast robić z niego ofiarę.

GeddyLee

Skąd ja to znam.

Szaramysz

U mnie się skończyło (kiedy zareagowałam) ciosem w twarz od nekajacego i koniec końców gorszym wysmiewaniem. Chodziłam do chorej szkoły.

14255

No, to się całkiem nie sprawdza.
Byłam przez podbazę i gimbazę wyśmiewana. W podbazie może nie jakoś bardzo, ale w gimbazie to ledwo sobie psychicznie radziłam. Ale utkwiło mi jeszcze z dzieciństwa, że mam zawsze mówiła, że mam ignorować. No i ignorowałam. I to w sumie jeszcze bardziej ich chyba nakręcało. Jakbym odpyskowywała/oddawała, to może tyle by to nie trwało.

MiecNadzieje

Ja zawsze wyznawałam zasadę, że sama nigdy nie zaczepiałam, ale jak ktoś np. mnie uderzył to oddawałam dwa razu mocniej 🙂 ale zanim do tego dojrzalam też byłam pośmiewiskiem...

TwoDays

Ja jeszcze rozumiem, żeby nie reagować raz czy drugi, bo po prostu może się to znudzić... Ale już po którymś razie to uczy, że można pomiatać ludźmi bezkarnie i tyle :v

Misiaaaa

Mój tata mi mówił, że jak ktoś mi dokucza to mam go uderzyć i zacząć krzyczeć, że ta osoba mnie bije. Tak wiem, świtna metoda wychowawcza.

psxh

Jeśli ktoś jest zmuszany do braku reakcji to się może bardzo negatywnie odbić psychologicznie. Pozostające poczucie krzywdy i bezradności = gorsze zdrowie, brak pewności siebie, brak motywacji, fobie, brak socjalizacji...
Ja też byłam nękana ale na szczęście nie uwierzyłam nikomu w to że jestem gorsza i mam się nie odzywać czy zniżać do czyjegoś poziomu tą samą metodą ataku. Zawsze czułam że ludzie, którzy dreczą innych, mają swoje problemy, swoje kompleksy i niepewności. Najpierw próbowałam po dobroci, zbliżyć się do kogoś takiego i doprowadzić rozmową do tego by poczuł się bezpiecznie. Ale to była metoda dla tych którzy byli stosunkowo blisko (np w klasie). Jeden chłopak nawet wyrwał się potem z patologii, poszedł do liceum, znalazł normalną dziewczynę... Powiedział mi potem że nigdy wcześniej nikt nie zwrócił uwagi na to jak on się czuje.
A z resztą, no cóż, też się próbowałam dowiedzieć czemu są takimi smarkami, ale po to żeby to wykorzystać i pocisnąć im słownie. Lepiej działało niż przemoc, zresztą brzydzę się jej i atakowanie większych od siebie niestety się nie sprawdza. Miałam też taką sytuację że nękała mnie i przyjaciółkę dziewczyna w gimnazjum, losowa, z innej klasy. Kiedy zaczęła grozić pobiciem przez swoich znajomych, to po prostu to nagrałam i poszłam prosto do pedagoga mówiąc, że albo ona to załatwi albo to zgłoszę wyżej i szkoła będzie miała przerąbane. Zalatwila. A ta dziewczyna jeszcze w gimnazjum chodziła z brzuchem + ojciec nieznanego pochodzenia. Potem się chciała pogodzić..

NocnyWilk

U mnie to samo. Przez całe lata podstawówki i gimbazy słyszałem od rodziców że mam nie reagować. Nie donosiłem też za bardzo nauczycielom bo oni nic z tym nie robili, a za każdym razem jak spróbowałem poinformować nauczyciela, obrywałem coraz bardziej od "kolegów" z klasy. A jak nie wytrzymałem i np.: oddałem komuś to ta osoba od razu do wychowawczyni z wrzaskiem i donosem że ja go bije i to oczywiście ja byłem tym złym.

DarkPsychopath Odpowiedz

Jak ja nie znosze takich ludzi, co nie reagują na to jak się im skarżysz, a potem cie karają jak jednak sie obronisz. Normalną rzeczą jest to, że jak ktoś cie uderzy to mu oddajesz, a jak spróbuje jeszcze raz to trzeba go tak walnąć, żeby nie śmiał sie nawet zbliżyć. Ludzie mówią, że tak nie można, że problemów sie przemocą nie rozwoązuje, ale nie mają racji. Życie to walka i każdy sposób, żeby nie dać sie ztłamsić jest dobry.

PannaK

W sumie w takim przypadku to nie do końca przemoc, ale raczej obrona.

triskelion Odpowiedz

Wciąż pamiętam jak byłam w 2 klasie podstawówki i moja wychowawczyni za mną nie przepadała. Oczywiście tylko dlatego, że to była mała, wiejska szkoła i moja rodzina nie należała do bogatej elity. Niemniej jednak któregoś razu wygłupiałam się z kolegą, który w pewnym momencie z całej siły mnie popchnął i uderzyłam głową o parapet. Oczywistym jest, że się popłakałam. Jedna koleżanka to widziała, więc poszła to zgłosić. Nadal pamiętam, jak wychowawczyni spojrzała na mnie z taką pogardą i odpowiedziała (tak że słyszałam) - 'zasłużyła sobie'.
Dwulicowa jędza

malutkamala Odpowiedz

Gdy byłam w ósmej klasie podstawówki, mój braciszek chodził do drugiej klasy. Do szóstej klasy chodził pewien chłopaczek szkolny - chuligan i ciągle na przerwach zaczepiał mojego braciszka. Poszłam do nauczycielki, która pełniła dyżur na korytarzu i mówię jej, że tamten bije mojego brata - zero reakcji, więc poszłam sama się "policzyć" z tym chłopaczkiem - złamałam mu dwa palce u ręki. Z płaczem poleciał do nauczycielki , a ja tylko powiedziałam, że przecież ostrzegałam, że jak ona nic nie zrobi, to ja zrobię - więc zrobiłam. Już więcej nie dokuczał braciszkowi

Mleczyk Odpowiedz

Jakbym czytala o swojej podstawówce.

AgnieszkaOsiecka Odpowiedz

Masakra... Nauczyciele przed dopuszczeniem do dzieci/młodzieży powinni przechodzić jakieś taty psychologiczne..

AgnieszkaOsiecka

*testy

ingselentall Odpowiedz

Dobra porada Mamy, dobre działanie. Dzieci w podstawówce to w zasadzie takie nieco bardziej rozwinięte małpy, więc trzeba operować biorąc pod uwagę małpie zasady i zwyczaje. Ja waliłem w pysk każdego, kto mnie zaczepił, w wyniku czego przesiedziałem wiele nudnych godzin u szkolnej pani pedagog, któa próbowała mnie uczłowieczać, ale zawsze traciła rezon, gdy po prostu pytałem: "Co pani konkretnie zrobi lub zrobiła by wyeliminować ataki jednych dzieci na inne?" Nie miała odpowiedzi, więc ja wracałem do walenia małp w pyski i po pewnym czasie miałem już ciszę i spokój.

AnalTurbo Odpowiedz

Nauczycielki to jedynie na lekcji potrafią pieprzyć głupoty a w łóżkach kłody...

Hunter666 Odpowiedz

U mnie w podstawówce też tak było. Masakra. Nienawidziłam tych nauczycieli..

Dodaj anonimowe wyznanie