#xI28L

Poznałam faceta. Cud miód i orzeszki. Uczynny, troskliwy, mogliśmy gadać godzinami. Z natury jestem zwykle nieufna, więc dużo czasu mu zajęło, żebym mu zaufała i umówiła się z nim na randkę. W końcu zostaliśmy parą. A jeszcze trochę później zaczęliśmy chodzić do łóżka. Znajomość kwitła. Ja dbałam o niego, on dbał o mnie. Niestety potem zaczęły się pojawiać czerwone flagi, ale na galopując tęczowym jednorożcu zakochania zignorowałam jedną po drugiej. Najpierw zaczął komplementować mnie w dziwny sposób. Tak naprawdę mi dokuczając. Na przykład „jak na tak cienkie i słabe włosy, to nawet udaje ci się je ułożyć”. Potem zaczął mówić mniej subtelnie. Że jestem za gruba, że te moje włosy są beznadziejne, że mam te włosy w ogóle takie jasne, że jakby ich nie było. Że powinnam się mocniej malować, bo bez makijażu jestem taka nie do pochwalenia się. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że to były kompleksy, bo sam był raczej brzydki, łysiał i miał ok. 40 kg nadwagi Potem zaczął żerować na mnie finansowo. Brał, ile się dało, nie dawał nic ponad to, co wymusiłam. Akceptowałam jego braki, akceptowałam to, że praktycznie nigdy nie był w stanie osiągnąć erekcji, a jak już miał, to często ją gubił w trakcie. Nie narzekałam, że ma bardzo małego penisa, bo to nie jego wina. Nie komentowałam. Ale zabolało jak powiedział, że to wszystko moja wina, bo jestem dla niego za luźna. Już wtedy wiedziałam, że jest mocno przyzwyczajony do zabaw sam ze sobą, ale i tak zabolało. Ale nadal z nim byłam. W końcu mnie zdradził. Sam się przyznał, choć powiedział, że do klasycznego seksu nie doszło, bo nie mógł stwardnieć. Nie wiem po co mi to powiedział w ogóle. Po co to dodawał? Wściekłam się. Wtedy przekroczył granicę. Już wcześniej były kłótnie, ale to było coś większego. I wtedy wściekł się on. Że jestem nienormalna, że go ograniczam. Że trudno się dziwić, że chce spróbować z inną, jak ja wyglądam TAK. Że mnie rzuci, jak będę taką wariatką. I dopiero wtedy ja rzuciłam jego. Po zerwaniu nachodził mnie, mówił, że jeszcze wrócę. Że nikt mnie nie będzie chciał. On został sam, ja nie chcę wchodzić w nowe związki, bo jeszcze nie wyleczyłam się z kompleksów, w które mnie wprowadził. Mężczyźni zapraszają mnie na randki, ale muszę najpierw wrócić do siebie, zamiast robić z nowego partnera terapeutę. Chyba jest u mnie OK.
Postac Odpowiedz

Dobrze, że w końcu udało Ci się go rzucić. Na dobre Ci ta jego zdrada wyszła.

Przyznam szczerze, że tak. Nawet nie czułam się zraniona. Po za gniewem czułam... Ulgę? Bo wreszcie odwalił tak bardzo, że nie umiałam tego zbagatelizować. Nie miał pola, żeby spróbować mnie przekonać, że coś źle zrozumiałam, że coś mi się wydawało, że źle zapamiętałam itd.

TuPaczanga Odpowiedz

Gratuluję pozbycia się toksycznego partnera i poziomu samoświadomości. Jest u Ciebie ok. Trzymam kciuki, aby wszystko się pooukładalo.

Dziękuję. Dużo nad sobą pracuję.

ohlala Odpowiedz

Brzydki, gruby przemocowiec nie tylko znalazł partnerkę, ale też kochankę. Ale incelki na tej stronie dalej będą płakać, że są za brzydcy, żeby ktoś ich pokochał...
Miłość naprawdę jest ślepa.

Toksyczności nie widać u niego na pierwszy rzut oka, a resztę wad nadrabiał niesamowitą charyzmą. Nie wiem jak to robił, ale całe życie otaczał go wianuszek kumpli, którzy byli w stanie wiele mu pomóc mimo braku wzajemności z jego strony (tzn wzajemność tylko na zasadzie, że spędzimy fajnie czas przy piwku), a kobiety, choć już nie w takiej ilości jak kumple, też się nim interesowały, bo umiał je przekonać, że jest niesamowitym człowiekiem sukcesu. To, że np. przypisywał sobie sukcesy innym wychodziło dopiero po czasie.

Ale fakt, że niektórzy będą bardzo intensywnie szukać winy we wszystkim (tu w kobietach), byle nie znaleźć jej w sobie ☺️

Miacasa Odpowiedz

Wiem co czujesz. Ja też poznałam faceta, który zaczął się zmieniać w kogoś zupełnie innego. Jesteś silna, jak już zakończyłaś relacje, to już z górki.

Dodaj anonimowe wyznanie