#8zvzX

Historia opowiedziana przez moją 92-letnią babcię.
Babcia jest emerytowaną panią doktor. We wczesnym paleolicie chodziła na medyczne studia i ostatnio zebrało jej się na wspominki z tych czasów.
Wśród wielu nauczycieli i wykładowców był sobie jeden surowy, żylasty profesor, który słynął z wyjątkowo ekscentrycznych metod egzaminowania studentów. Każdy wchodził do sali na ustne zaliczenie jego przedmiotu. Po serii pytań, kiedy trzeba było wystawić ocenę, często zdarzało się tak, że egzaminujący wahał się. Wiadomo - różnica między 3+ a 4- nie jest wielka, ale zawsze lepiej w indeksie prezentuje się czwórka "na szynach" niż trójczyna z choćby pięcioma plusami...
Profesor wymyślił więc sposób, który pomagał mu podejmować decyzję. Otwierał okno w sali i wyrzucał indeks delikwenta. Następnie mówił: "Za 45 sekund indeks ma być na moim biurku. Jeśli zdążysz, to masz czwórkę". Studencina zapierdzielała ile sił w kopytach, po drodze gubiąc buty i wywracając przypadkowych przechodniów. Czasem się udawało. Częściej jednak nie.
Kiedy wszyscy uczniowie zorientowali się, jak wygląda egzamin u starego profesora, szybko połączyli swoje siły. Długi czas minął zanim wykładowca zorientował się, że indeks nie ląduje na ziemi tylko w dłoniach czekającego już na dole studenta, który szybko przekazywał go dalej. Kilkunastu uczniów, systemem sztafetowym podawało sobie tę "przesyłkę". W chwili kiedy egzaminowany wychodził z sali, ostatni ze studentów przekazywał mu przechwycony chwilę wcześniej indeks.
Dla pozoru trzeba było jeszcze kilka sekund poczekać przed drzwiami, zwichrzyć sobie włos i sapiąc ciężko, wycierając pot z czoła, ponownie wkroczyć do sali z trofeum w dłoniach. Profesor, pełen podziwu, wpisywał czwóreczkę, a student cieszył się, że oszukał system.
triskelion Odpowiedz

Zastanawia mnie uczelnia, w której się to odbywało, ponieważ znam identyczną historię, ale opowiedzianą przez mojego tatę. Ciekawi mnie jeszcze fakt, czy było więcej takich wykładowców, czy jeden, który 'egzaminował' w ten sposób zarówno medycynę, jak i architekturę. 😅

karlitoska

Dokładnie, ja znam podobną historię, opowiadaną przez moją babcię dentystkę. Może po wojnie, to był standardowy sposób egzaminowania :D

devu87 Odpowiedz

Chociaż mam duże poczucie humoru, nie śmieszą mnie takie historie z jednego powodu - wykładowcy z tyloma przedrostkami przed imieniem powinni być ludźmi na poziomie i coś sobą reprezentować a wiem nawet po swojej uczelni, że niektórzy zachowują się gorzej niż bydło upadlając w takie dziwne sposoby studentów. Tak, to jest upadlanie, poniżanie i mimo, że jesteśmy młodzi, nie powinniśmy sobie na takie zachowania pozwalać. Wielcy "doktorzy habilitowani" itd. a kultury i szacunku do ludzi za grosz.

Nonieno

Mam takie samo zdanie

Tilia2

No chyba, że studenci narzucają taki poziom rozmowy ;) Ale ogólnie masz rację, na szczęście dzisiaj już praktycznie nikt nie traci czasu na takie "urozmaicenia", choć chamstwo innego rodzaju niestety się zdarza.

Vstorm Odpowiedz

"We wczesnym paleolicie" :)

piterson135 Odpowiedz

Kreatywni uczniowie.

margolin Odpowiedz

"We wczesnym paleolicie chodziła na medyczne studia i ostatnio zebrało jej się na wspominki z tych czasów. " Umarłam XDDDD

FakDeSystem Odpowiedz

Moja nauczycielka od chemii opowiadała mi identyczna historię, jak to możliwe?xD

gato Odpowiedz

Stara historia opowiadana przez różnych "dawnych" studentów lub wykładowców ;) taka jak z podrzucaniem testów itd

Lewkonja Odpowiedz

Student studentowi studentem (a nie wilkiem) 😃 Pozdrawiam babcie!

jaczylija Odpowiedz

Na mojej uczelni krążyła legenda, że pewien profesor przyprowadzał na egzamin ustny psa. Jeśli student wchodził do sali i pies na niego nie szczekał, egzaminowany z miejsca dostawał co najmniej 3 i mógł walczyć o więcej. Jeśli pies naszczekał - niestety w indeksie lądowała 2.

Ciomak Odpowiedz

I tak właśnie wygląda "ELYTA INTELUKTUALNYA". Gdzieś w świadomości mamy wryte że jak chcemy mówić o elitach to szybko wymienimy profesorów. Tymczasem nie miałem w pracy zawodowej takiego poniżenia jak na studiach. I niekoniecznie chodzi mi o poniżenie w sensie zwyzywania kogoś. A raczej o społeczeństwo kastowe gdzie jesteś tym robakiem i tym robakiem zostaniesz.

I tu mamy przykład. Ktoś by pomyślał że uczelnia wyższa. A tu ludzie aportują jak psy.

Zobacz więcej komentarzy (12)
Dodaj anonimowe wyznanie