#AixjK

Jestem dość młodą przedszkolanką. W swojej grupie miałam chłopczyka (4 latka) z rozbitej rodziny. Jego matka zdradzała męża z facetem, z którym później zamieszkała. Natomiast chłopczyka tata mieszkał wraz ze swoją mamą.

Babcia małego, myjąc go, zauważyła, że chłopiec ma zaczerwienienia w miejscu intymnym. Na początku myślała, że gdy jest u matki, to ta go nie myje. Po pewnym czasie zauważyła, że jej wnuczek dość często chodzi nago i pyta się, czy nie mogłaby spać z nim i z tatą. Gdy matka odbierała go z przedszkola, to mały chciał się dłużej bawić, natomiast gdy odbierała go babcia lub tata, to jak najszybciej chciał iść do domu.

Po kilku tygodniach obserwacji moich oraz babci i taty uznaliśmy, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo molestowania. Sprawą za jakiś czas zajęła się policja, a później wytoczono sprawę. Po zbadaniu przez psychologa sądowego bez żadnych wątpliwości stwierdzono, iż malec był wykorzystywany seksualnie przez matkę i jej fagasa. Czytając raport kilka razy musiałam iść do łazienki. Psycholog poprzez scenki z pluszakami, które były nagie, sprawdzał reakcje malucha. Najbardziej w pamięci zapadło mi zdanie "Maciuś leży obok łóżka mamusi, a na niego siusia pan Franio, ale to chyba nie są siuśki, bo jest to białe". Również swoją wypowiedź zakończył "ale mamusia jest kochana i nic mi złego nie robi".

Sprawa zaczęła się prawie dwa lata temu. Obecnie trwa walka o pozbawienie praw rodzicielskich "matki". Dlaczego trwa to tak długo? Matka nie przychodzi na rozprawy, pytałam się znajomej prawniczki, podobno z tą sędzią nie mają szans na wygranie, bo ma awersję do mężczyzn i ich nienawidzi. Żeby było jeszcze lepiej, tak zwana matka jest lekarzem rodzinnym, ale nie zawieszono jej w wykonywaniu zawodu, bo i po co, przecież nadal nie jest powiedziane, czy faktycznie zmuszała swojego synka do seksu.

Najbardziej jest mi szkoda chłopca i jego taty. W dni kiedy ma widzenia z matką podbiega do taty w przebieralni i płacząc, albo raczej wyjąc obejmuje twarz ojca i pyta się błagalnym tonem "ale dzisiaj nie ma widzenia z mamusią?". Jego tata widać, że jest już tą całą sytuacją wykończony, ale się nie poddaje. Wszyscy trzymamy kciuki za nich i staramy się pomóc, ale to państwo powinno zareagować.

Przepraszam, ale musiałam to z siebie wyrzucić.
Takajata Odpowiedz

Znam kogoś kto walczy o swoich synów. Ich ojciec ich molestuje. To już drugie postępowanie a sąd nadal nie widzi konieczności odebrania ojcu zasądzonych w trakcie rozwodu widzeń z dziećmi... Państwo z dykty i kartonu. Nawet dzieci nie jesteśmy w stanie systemowo obronić przed oprawcami.

bazienka Odpowiedz

mam nadzieje, ze juz odebrali jej prawa, ae w takiej sytuacji mozesz zlozyc skarge na przeweklosc postepowania oraz o wydanie wyroku zacznie z uwagi na powtarzajaca sie niebecnosc
a dziecko powinno zostac zabezpieczne np. u ojca

Cystof

Fajnie żeby to tak zadziałało ale jak znam sądy rodzinne w tym kraju... Żeby odebrać dzieci od matki ta musiałaby chyba przyjść pijana, naćpana i półnaga na rozprawę, w przeciwnym wypadku większość sędzin w życiu się na takie rozwiązanie nie zdecyduje...

Dahun2

Cystof, dlaczego powtarzasz stereotyp, że faceci nie mają szans na otrzymanie dziecka? Potem się dziwimy, że wielu mężczyzn nie chce walczyć o dziecko bo przeczytało w necie, że nie ma szans.
Tak, znam kobiety którym odebrano opiekę nad dziećmi i żadna nie przyszła naćpana lub pół naga na rozprawę. A nawet w jednym przypadku mężczyzna tak odleciał, że się dziwię, że to on dostał prawa do dziecka (wymusił testy psychologiczne ale zrobiono je tylko koleżance, choć on też miał mieć zrobione, do tego wysyłał jej dziwne wiadomości trochę z groźbami trochę z żalem i jeszcze na koniec: ciągle na rozprawie wspominał że jej jeden chłopak sie powiesił aby wzbudzić poczucie winy).

Cystof

Bo to nie stereotyp? W większości przypadków w sądach rodzinnych orzekają sędziny. W większości przypadków na korzyść kobiet, bardzo często nie zagłębiając się w szczegóły. Nie twierdzę że normalne sędziny się nie zdarzają, niestety wciąż nie jest to powszechne. Nie zliczę ile razy widziałem dęte tłumaczenie "nie można odrywać dziecka od matki" i sędzina kompletnie ignorowała fakt że np. mieszkanie stało się w połowie meliną w połowie burdelem. Ojciec to dalej rodzic drugiej kategorii. Nie zawsze ale wciąż za często. Jeszcze jedno, żaden ojciec nie zrezygnuje z walki o dziecko z powodu komenta w necie.

Iwo006 Odpowiedz

Takim "rodzicom" prawa rodzicielskie powinno się zawieszać z urzędu, dopiero wyjaśniać sprawy w sądzie. Ile jeszcze takich dzieci będzie cierpieć zanim państwo zrobi coś w tym kierunku...

Cero Odpowiedz

Czy tylko mnie zastanawia dlaczego jakaś osoba postronna miała dostęp do raportu sporządzonego przez biegłego, szczególnie jeśli sprawa jest w toku? O ile sam ojciec ich nie przyniósł to nikt postronny dostępu do takich akt nie ma... (Bo niby skąd? Sąd przyszedł się pochwalić? Czy może dziecko?)
Już nawet pomijając to, że pluszaki raczej są "nagie"...

Sematyka

Też mi sie to rzuciło w oczy.

Metka Odpowiedz

Przedszkolanki to były kiedyś. Teraz są nauczyciele przedszkola (żeby być nauczycielem w przedszkolu, trzeba ukończyć studia pedagogiczne ze specjalizacją nauczycielską). Przedszkolanki były w latach 80-90, kiedy wystarczyło skończyć studium pedagogiczne.

Freezerx

To zdecydowanie najważniejsza kwestia w tej historii. Dzięki za oświecenie.

siago2787

Nieprawda.
Możesz ukończyć mgr filozofii czy kosmonautyki, ale jeśli zrobisz studium podyplomowe na kierunku pedagogika wczesnoszkolna, możesz pracować jako przedszkolanka bądź "nauczyciel wczesnoszkolny"

Metka

Siago, co nie zmienia faktu, że trzeba mieć ukończone studia wyższe, aby móc zostać nauczycielem w przedszkolu. Kiedyś nie trzeba było mieć studiów ukończonych, wystarczył kurs. Teraz trzeba mieć minimum licencjat z danego kierunku plus podyplomówkę w przygotowania pedagogicznego. O to mi chodziło. W Karcie Nauczyciela nie widnieje stanowisko przedszkolanka, tylko nauczyciel.

Kikkimora

@siago2787 nie istnieje coś takiego jak studia podyplomowe z pedagogiki wczesnoszkolnej. Proszę nie szerz takich informacji.

3timeilosepassword

Ale przedszkolanka to skrót myślowy, tak jak "hiszpanka" na grypę hiszpankę z XX wieku (sorry, tylko taki przykład mi przyszedł do głowy xD). Oficjalnie to się może nazywać nauczycielka przedszkolna, ale nikomu się nie będzie chciało tak mówić xD

Dodaj anonimowe wyznanie