#0MKNK
Jest ono dość zróżnicowane pod względem zabudowy i ukształtowania terenu.
Pewnego zimowego dnia wybrałem się do swojego kuzyna mieszkającego w innej części miasta, na osiedlu domków jednorodzinnych. Jest tam dużo ścieżek i zakrętów.
Miałem tam zostać dosłownie na chwilę, ale wyszło tak, że gdy chciałem wracać do domu, było już późno i ciemno. Jako że była niedziela, spotkanie kogoś na ulicy graniczyło z cudem.
Sprawdziłem godzinę, gdy wychodziłem z domu, było po 23:00.
W zasadzie miałem kilka dróg powrotu. Ale uznałem, że pójdę tą najgorzej oświetloną i najkrótszą zarazem.
Po lewej stronie gęsty żywopłot, po prawej wysoki, żelazny płot.
Szedłem przez ten długi zimny korytarz oświetlany słabym, żółtym światłem starych latarni.
W pewnym momencie usłyszałem za sobą jakieś tarcie - możliwe, że o chodnik.
Powoli odwróciłem głowę i spojrzałem za siebie. Serce mi stanęło... Pod latarnią, oparta o żywopłot, stała jakaś dziwna zakapturzona postać.
Na oko miała pewnie ze 190 cm, nie była chuda, raczej taka przeciętna.
Stała nieruchomo.
Odwróciłem głowę z powrotem i szedłem dalej. Po kilkunastu metrach znowu się odwróciłem, tym razem postać była bardzo blisko i szła powolnym, spokojnym krokiem w moją stronę.
Przyspieszyłem, lecz nie biegłem.
Bałem się, serce zaczęło walić mocniej i szybciej. Pod ręką miałem tylko mały scyzoryk, który nawet do krojenia chleba by się nie nadał oraz średniej jakości latarkę z jakiegoś marketu. Zmieniłem taktykę.
Zamiast od razu pójść do domu, po wyjściu ze ścieżki skręciłem w lewo i pobiegłem jak najszybciej się dało w stronę osiedla od drugiej strony. Miałem w planie pójść do kuzyna i ukryć się.
Niestety zostałem przechytrzony.
Przeciwnik stał na środku ulicy przed domem wujostwa.
Pobiegłem dalej, on za mną. Ominąłem całe osiedle i ruszyłem w stronę parku.
Przez cały czas widziałem go za sobą, dalej lub bliżej, ale jednak.
Gdy byłem już u celu, miałem tylko nadzieję, by nie trafić na jakieś groźne zwierzęta lub żeby nie spaść ze wzgórza czy osuwisk.
Tak się właśnie szczęśliwie złożyło, że mój nieprzewidziany upadek z wysokiego wzgórza na brzeg obok strumienia pozwolił na uratowanie się od tego kogoś.
Przeczekałem tam kilka godzin. Zmarzłem okropnie. Na szczęście miałem grube ubrania, a do strumienia nie wpadłem, wtedy byłoby jeszcze gorzej.
Po powrocie do domu okazało się, iż rodzice myśleli, że moja nieobecność była spowodowana nocowaniem u kuzyna.
Nie powiedziałem im, co mi się przydarzyło.
Nigdy więcej też nie miałem podobnych problemów.
Śnią mi się tylko od tamtej pory koszmary związane z tym wydarzeniem. We śnie często rozmawiam z tym człowiekiem, śmiejemy się z czegoś, po czym mnie uśmierca.
Nie wiem po co i dlaczego.
Chciałem się tylko z wami tym podzielić.
Może to był twoj cień
Wygrałeś tym komentarzem
Pomyślałam to samo!
Ale turbośmieszność, ciekawe czy byś tak szczekał jakby za twoją córką szedł taki gwałciciel @rasputin
Jak juz to szczekała*@Jeff
A w wyznaniu to raczej Nie gwałciciel chyba , że Gejogwałciciel
@Rasputin, albo orła
Pan Dementor chciał Ci tylko dać buzi :<
Dementorzy przecież nie chodzą.
To pewnie Malfoy.
Pewnie autor jest mugolem i ze strachu założył, że to był chód
@Albifantula A co, jeśli jest charłakiem z mugolskiej rodziny? Myśli, że jest mugolem, ale dementorów widzi.
Charłaki też nie widzą dementorów, Rowling to powiedziała.
Zgubiłeś wtedy portfel. Chciałam ci go tylko oddać :(
Zmroziło mnie to wyznanie. Dekadę temu miałem jeden powtarzający się ten sam koszmar: Byłem w miejscu podobnym do opisu Twojego miejsca spotkania z tym "nieznajomym", w środku nocy. Gdy wychodziłem na pobliską ulicę (dokładniej na skrzyżowanie w kształcie litery T) z prawej zawsze wybiegał spanikowany, nieznany mi mężczyzna - jakby przed czymś uciekał. Podchodziłem zobaczyć przed czym, gdy za każdym razem w cieniu na środku ulicy po prawej byłem w stanie dojrzeć stojącą zakapturzoną postać... Po chwili zdejmowała kaptur i zaczynała biec w moją stronę... Podobieństwa do twojej historii mnie przerażają.
Autor chyba opowiedział o człowieku w kapturze a nie postaci paranormalnej.
Kurcze, faktycznie chyba za bardzo się w tym doszukiwałam opowieści o duchu, a w sumie autor nic takiego nie twierdzi... Pomyślałam tak chyba przez to że postać szybko się przemieszczała i jakby wiedziała gdzie autor zamierza uciec, więc mogła go uprzedzić.
Ja tam wierzę, sama kiedyś widziałam taką postać u siebie w domu, kiedy się przebudziłam w środku nocy. Nie wiem za bardzo jak to wytłumaczyć, bo pewnie zaraz zostanę zminusowana za bredzenie o duchach, może to wyobraźnia, nie wiem. Nie mówiłam o tym nikomu przez długi czas żeby nie zostać wysmianą, ale w końcu przyznałam się przyjaciółce i ona powiedziała, że też raz widziała w nocy ciemną postać siedzącą na brzegu jej łóżka. Widocznie obie mamy wybujałą wyobraźnię, ale ten strach pamiętam do dziś...
Też tak miałam ale taka postać stała w drzwiach a na drugi dzień zmarła moja babcia. W sumie była poważnie chora i było to do przewidzenia ale i tak miałam niezłego stracha
Polecam poszperać w googlach pod hasłem "Cieniści ludzie". Za dzieciaka widziałem ich dość często, teraz mi się nie zdarza.
@edzik1234: Dzięki za podpowiedź, nie miałam pojęcia, że tyle osób widziało coś podobnego i że istnieją takie strony.