#0NCBa

Większość ludzi z boku oglądających moje małżeństwo zazdrości mnie i żonie tego, jak idealnie dobrani ze sobą jesteśmy. Za to nasi przyjaciele z czasów szkolnych zawsze zaśmiewają się do łez, gdy słyszą na nasz temat ochy i achy od ludzi np. z pracy.
Pewnie dlatego, że gdy się poznaliśmy, nie było dnia, w którym ja i ona nie skakalibyśmy sobie do gardeł. I to dosłownie.

Chodziliśmy do jednej klasy w technikum. Zaczęło się od rywalizacji o oceny. Potem były przepychanki na korytarzach, wyzywanie, a z czasem nawet "biliśmy się", bo szczerze nie wiem nawet jak to inaczej nazwać. Najśmieszniejsze jest to, że należeliśmy do jednej "grupki", co dawało nam jeszcze więcej okazji do zwad.

Nie raz przyjaciele musieli nas od siebie odciągać, bo któreś powiedziało o jedno słowo za dużo i kończyło się na tym, że ja zostawałem z twarzą poharataną od jej paznokci, a ona z łysymi plackami na głowie po szarpaniu za włosy i siniakami na żebrach (ma straszne łaskotki, co mocno wtedy wykorzystywałem).

Wiem jak to brzmi, zwłaszcza że byliśmy wtedy prawie dorosłymi ludźmi, ale prawda jest taka, że zarówno wtedy, jak i dziś nikt nie potrafi mnie tak doprowadzić do szału jak ona (teraz znaleźliśmy na szczęście o wiele przyjemniejszy sposób na rozładowanie wzajemnej agresji). Nasz związek, podobnie jak znajomość, nie zaczął się przyjemnie, chociaż ja tam całkiem miło to wspominam.

To był nasz trzeci rok nauki. Kłóciliśmy się w drodze do klasy. Byliśmy tak sobą zajęci, że nie zauważyliśmy, że dotarliśmy już do schodów. Nim nasi przyjaciele cokolwiek zdążyli zrobić, runęliśmy oboje w dół jak ostatnie sieroty. Niewiele myśląc, złapałem ją wtedy i przyjąłem większość "upadku" na siebie. Wyszło tak niefortunnie, że skończyłem z połamanymi pięcioma żebrami i kręgosłupem. Ona sama miała całe szczęście tylko pęknięte cztery żebra i skręcony nadgarstek.

Nie zostałem kaleką i dzisiaj mam się zupełnie dobrze, ale wtedy przez kilka ładnych miesięcy leżałem w szpitalu. A ona przychodziła do mnie codziennie i z braku lepszych pomysłów obierała dla mnie jabłka, a potem zmuszała do ich zjadania. Nie powiem, już po czterech tygodniach dosłownie nimi rzygałem i ona dobrze o tym wiedziała. Mówiła, że to zemsta za to, że byłem takim nieostrożnym kretynem.

Nie zliczę, ile razy wywalili ją z mojej sali, bo zaczynaliśmy drzeć ze sobą koty do tego stopnia, że przeszkadzaliśmy innym. Mimo to była uparta i po jakimś czasie nawet pielęgniarki tylko wywracały na nas oczami.

Nasz związek zaczął się jeszcze kiedy byłem w szpitalu. Jakoś samo wyszło.

Dzisiaj i my i nasi przyjaciele się z tego śmiejemy, ale prawda jest taka, że gdyby nie tamto, to prawdopodobnie nie bylibyśmy dzisiaj po ślubie. I wiecie co? Gdybym musiał cofnąć się w czasie, to bez zawahania zjebałbym się z tych schodów jeszcze raz.
gitarzystka Odpowiedz

Miałam bardzo mieszane uczucia podczas czytania, ale skończyłam lekturę z bananem na twarzy. :D
Szczęścia, Autorze!

AleksanderV

Aż się popłakałem ze śmiechu.

Niezywa Odpowiedz

Przejemne wyznanie, najbardziej mnie chyba rośmieszyło to znęcanie sie jabłkami nad tobą :D

Jakskuteczniejablko Odpowiedz

Chcę zobaczyć teraz taką komedię romantyczną, ze sceną ze schodami i w szpitalu z tymi jabłkami.

pinkblondi

Ja tez. Jeśli życie to jednak najlepsze scenariusze pisze.

Gro9 Odpowiedz

Chociaż raz historia miłosna na tym portalu mi się podobała.

ps. do tych co po przeczytaniu myślą "portale randkowe nie wypaliły, w barach się nie udało... hmm może to zadziała" - NIE !!! nie zrzucajcie ludzi ze schodów !!

EnterSandman Odpowiedz

Tak bardzo pozytywne wyznanie! A z ciekawości- opowiadaliście/będziecie opowiadać dzieciom o początkach Waszej znajomości?

Inetta Odpowiedz

Czyli to prawda, że kto się czubi ten się lubi ^^

Jawiem1210

No nie zawsze...

traxixi Odpowiedz

Ale świetne. Szczęścia wam życzę

unbelivemango Odpowiedz

Jedną z najsłodszych historii jakie dane było mi czytać!😍

Hugs Odpowiedz

Skojarzyło mi się z "Anią z Zielonego Wzgórza" :)

Vampire7 Odpowiedz

Trzeba przyznać, niebanalna historia miłosna ;P Mimo wszystko zachowałeś się niesamowicie, że ją ochroniłeś podczas spadania z tych schodów. Widać byliście sobie przeznaczeni ;) No nic, szczęścia życzę ;D

Zobacz więcej komentarzy (15)
Dodaj anonimowe wyznanie