#4Sv1K

Nienawidzę rosyjskiego języka i akcentu.

Gdzie się nie ruszę, tam Ukraińcy, Białorusini i reszta dawnego ZSRR. Jadę tramwajem - jakaś baba drze się po swojemu do telefonu, tak że wszyscy dookoła muszą jej słuchać, nawet ci ze słuchawkami na uszach patrzą, kto jest na tyle głośny. Na przystanku - grupa Ukraińców pali papierosy i też głośno rozmawia po swojemu. Ktoś próbuje zwrócić im uwagę - "Ni panimaju". W sklepie spożywczym, w galerii, w kinie - trudno uzyskać jakiekolwiek informacje np. gdzie znajdę dany towar, bo był na stronie internetowej, a w sklepie stacjonarnym nie mogę znaleźć - "Ni panimaju".

Dorabiam sobie w pizzerii - kiedy przychodzi klient z jakiegokolwiek innego kraju, czy to Anglik, Niemiec, Azjata, Latynos (mieszkam w naprawdę dużym i wielokulturowym mieście), nigdy nie ma problemu, żeby dogadać się po angielsku, niemiecku albo nawet na migi. Kiedy przychodzą Rosjanie - będą zamawiać tylko i wyłącznie po swojemu. Przepraszam, ale rosyjskiego niestety nie znam. Zazwyczaj w takiej sytuacji podaję im ulotkę, żeby mogli mi wskazać na obrazku - nie! Wyrywają ulotkę, wyrzucają, krzyczą, tak jakby podniesiony ton nagle miał sprawić, że zrozumiem co mówią. W 90% takich przypadków kończy się interwencją kierownika (nie mamy ochrony), który nauczył się już "grzecznie" wypraszać awanturników. Wychodzą wtedy obrażeni. Z pozostałymi 10% udaje się w końcu jakoś na migi albo za pomocą obrazków dogadać.
Mieszkam w okolicy dworca kolejowego i praktycznie nie ma dnia, żeby nie zaczepił mnie ktoś w języku rosyjskim lub podobnym - czasem można się domyślić, czy chcą pieniędzy, czy na przykład nie wiedzą, z którego peronu odjeżdża ich pociąg. Kiedyś starałam się im pomagać, ale każda próba udzielenia odpowiedzi po polsku albo angielsku kończyła ich krzykami.

Jednak sytuacja, która przebiła wszystko, przydarzyła się mojej młodszej siostrze - do jej klasy dołączyło kilkoro dzieci z Ukrainy. Rozmawiali tylko i wyłącznie między sobą, przeszkadzali w lekcjach, a kiedy mieli zrobić prezentację, przedstawili ją po rosyjsku!
Jakie genialne rozwiązanie wymyśliła wychowawczyni? Zamiast godzin wychowawczych, lekcje rosyjskiego dla reszty klasy, "żeby nie dyskryminować nowych uczniów". Rodzice, którzy sprzeciwili się temu pomysłowi na wywiadówce usłyszeli, że są rasistami.

A teraz anonimowa część - też nie jestem Polką, mój ojciec jest Grekiem, mama pochodzi z Filipin, ja sama urodziłam się i mieszkałam pierwsze 8 lat życia w RPA. Akurat tak się złożyło, że kuzynka taty założyła tu firmę z mężem Polakiem i potrzebowali specjalisty z jego zakresu. Mówimy w kilku językach, ale nie wymagamy, żeby inni mówili "po naszemu". Ja "straciłam" rok nauki, aby poznać język i jakoś nikt nie kazał reszcie się do mnie dostosowywać.
beverlymarsh Odpowiedz

Teraz, przynajmniej na mojej uczelni, na pedagogice wczesnoszkolnej i przedszkolnej trzeba zdawać po roku "egzamin", między innymi napisać dyktando, ale też porozmawiać z "jury", które mogło cię odrzucić w zasadzie z każdego możliwego powodu. Ja akurat stwierdziłam, że nie chcę głodowej pensji i zmieniłam kierunek , ale połowa dziewczyn, które znałam zostały odrzucone np. jedna przez to, że wymawia "francuskie r" (i źle nauczy dzieci), inna podobno za cicho odpowiadała na pytania. Wszystkie Ukrainki na roku się dostały! Nawet nie musiały przystępować do tego egzaminu! Co z tego, że nie potrafią pisać ani mówić poprawnie po polsku, a wierzcie mi kilka razy miały z tego powodu problemy. Co ciekawe, nawet kiedy wszystkie nie zdały jednego egzaminu, bo praktycznie nic nie napisały, to wystarczyło powiedzieć, że one są biedne, bo nie zrozumiały pytań po polsku i miały trzeci termin. Do tego za darmo akademik i stypendium socjalne.

Aswq

Mieszkam przy wschodniej granicy. Nasza państwowa szkoła ledwo co ma polskich uczniów. Wszystko dla Białorusi. Stypendia. Najlepsze akademiki. Na moim kierunku było stypendium za maturę 1000 zł przez 1 semestr. Oczywiście wybrańcami zostali Białorusini bo ich matura jest pożal się bosze mega łatwa plus zupełnie inna punktacja.. Przez semestr mieli za co ostro chlać i przestali się edukować. Ale 5tysięcy na głowę dla każdego to co za problem było dać ^^ ogólnie nasi są wypierani..

Inacomitobylo

Mam to samo na swojej uczelni, na psychologii są ukrainki i jak im się noga powinie to idą robią maślane oczy że nie rozumialy pytań na egzaminie denerwujące jest to bardzo Bo jak ktoś z nas nie zrozumie pytania to już nasz problem A one są święte

Irie

Nie rozumiem takiego czegoś. W każdym innym kraju, czy to Niemcy, Anglia, Francja czy Holandia nie ma czegoś takiego, że biedne polskie dziecko nie mowi w naszym jezyku, wiec reszta uczy się polskiego. Nie. Takie dziecko, co nie zna jezyka, ma dodatkowe godziny, zeby moglo normalnie żyć w obcym kraju, żeby bylo rozumiane i zeby ono rozumiało innych. A Polska taka...jeny, tak mnie to denerwuje. Jak ktos przyjezdza mieszkać do danego kraju to MUSI znac jezyk narodościowy. Ja jak wyjechałam za granicę to się nauczyłam jezyka, bo tak było łatwiej dla mnie.

Czarnadalia

O tak, też mam na kierunku jedna Ukrainkę. Dziewczyna nie chodzi na wykłady tylko lata po klubach, ledwo zdaje egzaminy albo jakoś podwyższają jej oceny. Oczywiście z roku na rok przechodzi bo uczelnia dostaje pieniądze za zagranicznych studentów. Hitem było jak miałam studiować drugi kierunek- logopedie (zrezygnowałam z powodu problemów z iosem już po pierwszym tygodniu). Wiadomo, rozmowa wstępna, żeby sprawdzić czy mówimy poprawnie, nie mamy zaburzeń mowy itp. dziewczyny potrafiły sie dostać z powodu "złego ułożenia języka przy wymowie głoski sz" a jakoś dziewczynę z Litwy, która ledwo mówi po polsku przyjęli... głupota

Gro9 Odpowiedz

Tak się składa że dość dobrze znam zwyczaje Ukraińców. Przez ostatnie 10 lat sąsiednie mieszkania zajmują coraz to kolejni studenci z ukrainy. Oni chyba mają przeświadczenie że u nas wszyscy byli wychowani w głębokim PRL i znają rosyjski. Zaledwie kilku znało jako tako Polski, a i to słabo. Najczęściej przy próbie dogadania się powtarzali zdanie po swojemu tylko wolniej i dziwili się że nie rozumiem. Ale i tak 2 hity były najlepsze:
- 2 studentów którzy przyjechali studiować tu informatykę, polski znali w stopniu bardzo biednym, angielskiego wcale
- taki sekret - wszyscy oni studiowali w Polsce za darmo - na kartę Polaka - uczelnia miała taki program ze oni studiowali gratis (mimo że uczelnia niepubliczna i płatna) za nasze pieniądze. A tak się składa że jedna z ukrainek (jako jedna z nielicznych mówiła po Polsku dość płynnie) na imprezie po paru głębszych się przyznała że z Polską nie ma nic wspólnego, ale swego czasu dostanie takiej kart było tak proste (przy delikatnym posmarowaniu ręki) że kto tylko chciał mógł sobie ją wyrobić.

Karo Odpowiedz

Łączę się z Tobą w bólu. Bliska mi osoba wyladowala w szpitalu w miescie oddalonym 400 km od mojego. Po 5 pełnych dniach urlopu spędzonych w szpitalu po 12h dziennie, mialam pociąg do domu. Ledwo zdążyłam, bo zamówiłam Ubera, przez te 5 dni jezdzilam z różnymi i nie bylo problemu. Ten nie mógł trafić, krążył dookoła szpitala, na wiadomość napisana po pl i ang odpowiadal po rosyjsku ale dopiero po 10 telefonach. Po cholerę zatrudniają osoby, które nie są w stanie się dogadać? Przecież to mega ważne...

siusiolek Odpowiedz

znam to... pracowałam na studiach jako kelnerka w restauracji i nigdy ale to nigdy nie spotkałam się z "ruskiem" który był w stanie rozmawiać w innym języku niż swój....
Ja wiem, że niektórzy polacy są nie lepsi, ale chyba autorka ma prawo wyrazić swoje zdanie na temat emigrantów ze wschodu skoro ją to drażni

NOTHING000

Bo ty ich obchodzisz na pewno, Norskekatten :p

Siusiolek, chyba jesteś tu nowa/nowy więc pozwól, że coś ci wyjaśnię - ukraińska szarańcza i homosie to tematy, które znajdują się pod szczególnym protektoratem Poprawności Politycznej. Takim trzeba słodzić i włazić w tyłek bez wazeliny, czy to w realu, czy w internecie, bo przecież "oni tacy biedni, ojojoj". Najlżejsze słowo niezadowolenia? Jesteś rasistą, homofobem, nietolerancyjnym burakiem i co nie tylko.

lotos53

@Norskekatten Tak, tylko że jak ta "polska szarańcza" wyjeżdża za granicę to zazwyczaj po angielsku umie się jakoś dogadać.

Dragomir

U mnie w Niemczech nie brakuje polskich żuli, którzy biorą pomóc skąd się da, nawet i z kościoła, i na mszę przyjdą i wokół nich yebie żulem, a na co dzień nie widać żeby coś zmieniali w swoim życiu. Oczywiście są też innej narodowości żule, ale i polskich tu widzę. Aż wstyd się przyznać, że się rozmawia w tym samym języku. "Reprezentacja" jest wszędzie.

Karambolwerbalny Odpowiedz

Znajoma z liceum, ukraińska po zapytaniu jak przygotowania do matury powiedziała dosłownie "wyyebaaane, my jako Ukraińcy i tak się dostaniemy na każde studia i będziemy mieć ulgi, bo jesteśmy biedni. Gdzieś mam naukę, i tak dostaje czeglki
o chce". Więc. Brat jest w technikum, dorabia sobie w pewnej firmie od ponad roku. Przyszły ukrainki, dostały wyższa stawkę niż brat i inni pracownicy starsi stażem, dostały karnety multi sport obiecane wcześniej pracownikom którzy przepracowali conajmniej rok. Powód? Bo one mają pod górkę i trzeba je wspierać. A potem zdziwienie.

Karambolwerbalny

*Ukrainka
*czeglki=czego 🙄

PurpleLila Odpowiedz

Na kierunku humanistycznym na studiach miałam dziewczynę z Ukrainy, która miała pretensje, że wykładowcy wytykają jej błędy językowe, nie przyznają taryf ulgowych i nie poprawiają za nią magisterki. Do mojej firmy na stanowisko związane z pisaniem też przyszła Ukrainka z dość karnymi umiejętnościami i próbowała wzbudzać litość gdy nie przedłużono z nią umowy. Nie wiem skąd w nich taka roszczeniowosc i przekonanie, że bez języka doskonale sobie tutaj poradzą. Mieszkam we Wrocławiu i każdego dnia słyszę język ukraiński. Najbardziej denerwują mnie młodzi ludzie, którzy w tramwajach na cały regulator słuchają ukraińskich piosenek lub oglądają ukraińskie filmy. Zero jakiejkolwiek samokontroli.

jprdl

O nie ktoś ogląda filmy w swoim języku xD To samo można powiedzieć o polskiej gimbazie a nie sory teraz to jest podbaza ale w sumie ukraińskich filmików w tramwaju słucha mi się lepiej bo przynajmniej nic nue panimaju i mi lepiej z tym, że nie wiem o czym ten filmik jest xdd

PurpleLila

O nie, ktoś ogląda filmy w swoim języku najpełniej głośności, przeszkadzając przy tym innym. Czego nie rozumiesz?

Opiatjeden

Ja na studiach miałam dwie Litwinki. Osobiście znałam też kilka innych osób tej narodowości. Wszystkich łączyło to, że nie mieli polskich korzeni, ale bardzo podobało im się w Polsce i chcieli nauczyć się języka. Zdziwiło mnie, jak jedna Litwinka powiedziała mi kiedyś, że w Polsce jest jej łatwiej, niż we własnym kraju, bo tam wszystko drogie i ciężko cokolwiek załatwić.
Co ciekawe, każda z tych osób miała dosyć nieprzyjemny ton mowy (nie znam litewskiego, więc może to wynika z ich języka?) i wiele osób uważało, że są niemili, gburowaci i nie da się z nimi rozmawiać.

NOTHING000 Odpowiedz

Jak ja cię rozumiem... Ukraińcy są wszędzie. I o ile niektórzy całkiem nieźle ogarniają polski i zachowują się normalnie, o tyle większość to po prostu bydło. Tak jak mówisz - głośni, wulgarni, roszczeniowi, mówią tylko w swoim języku i oczekują, że my się dostosujemy. Ale taki soczysty, dorodny szlag mnie trafia, gdy pracodawcy/zwierzchnicy/nauczyciele/itd NAM każą się przystosowywać do nich, zamiast na odwrót. Ja mam już tego dość.

AZBest13 Odpowiedz

Brawo. Naprawdę szacun, że ktoś to w końcu powiedział. Ja sam zjeździłem pół Europy i zawsze musiałem się dostosować. Natomiast zauważyłem,że ludzie ze wschodu, gdziekolwiek się znajdują, praktycznie zawsze mówią tylko po rosyjsku i oczekują, że zostaną zrozumiani.

Dragomir Odpowiedz

Spotkałem Ukraińców, którzy po dwóch czy trzech latach w Polsce świetnie mówili i tylko akcent ich zdradzał, i nieraz jakieś niuanse których oni używają w stylistyce a my nie, a tak to bardzo komunikatywnie. Jak ktoś chce to może.

GeddyLee Odpowiedz

Dziwne. U mnie w Krakowie Ukraińców jest pełno, ale z żadnym nie miałem problemów.

Zobacz więcej komentarzy (26)
Dodaj anonimowe wyznanie