#4TUkK
Liczyłem na wielką miłość, ona mówiła, że mnie kocha, starała się, po pewnym czasie zdecydowaliśmy się założyć rodzinę. Koniec końców okazało się, że mnie okłamała, nic do mnie nie czuje i nie czuła, ale jestem idealnym kandydatem na ojca jej dziecka. Wszystko to mi wykrzyczała w twarz.
Jest w piątym miesiącu ciąży, nie śpimy nawet w jednym łóżku, czułość nie istnieje, rozmowa ogranicza się bardziej do pretensji i wymagań. Jestem tylko dostarczycielem zasobów i genów. Zmarnowała mi życie, ale zależy mi na dziecku i muszę przecierpieć chociaż te 7 lat, bo to będzie chłopiec, a po szóstym roku życia chłopiec jest już bardziej za tatą niż mamą i będę o niego walczył w sądzie. Naprawdę aż się gotuję z tej bezsilności i naiwności. Nie mogę teraz odejść, nie chcę płacić alimentów, chcę brać czynny udział w wychowaniu syna.
Zostałem udupiony. Cieszę się, że będę miał syna, ale mogę zapomnieć o szczęśliwej rodzinie. Nienawidzę tej kobiety, a muszę ją utrzymywać, bo nosi moje dziecko.
'' 7 lat, bo to będzie chłopiec, a po szóstym roku życia chłopiec jest już bardziej za tatą niż mamą '' - a to skad wziales? to sie ma jak piernik do wiatraka.. tak wcale nie musi byc…. sy przwaznie jest mamy a corka ojca… no ale zycze odwagi… bo to mozna zrobic szybciej..
Będziesz miał syna ale czy swojego? Ty to lepiej sprawdź jak już się urodzi. Czasem już grupy krwi się nie zgadzają i problem się rozwiąże bez skomplikowanych badań. Bo tych z dobrymi genami mógł być cały pluton.
Każdy chłopiec chce mieć syna podobnego do Lenina.
Można mieć inną grupę krwi niż rodzice.
Tilia2 , to prawda. Ale np.jesli jedno z rodzicow ma grupe AB to dziecko w żaden sposób nie może mieć grupy 0.Jeśli oboje rodzice mają A to dziecko nie może mieć B itd.
Jeśli jej nienawidzisz, to dziecko to wyczuje. Będzie czuło nienawiść między wami, sztuczność waszej "rodziny", a to może powodować zaburzenia i problemy w nawiązywaniu relacji w przyszłości. Naprawdę, lepszy kochający tata raz na tydzień, taki który okazuje szacunek mamie (jaka by ona nie była), niż oboje rodziców 24h, ale pałających do siebie nienawiścią.
Spróbujcie terapii dla par. Czy zostałeś beszczelnie wrobiony? Tak. Ale to nie zmienia sytuacji, że na świecie pojawi się dziecko. Nie macie dużo czasu, jakoś musicie ogarnąć jak ze sobą żyć i terapia może wam pomóc.
Od strony prawnej nie pomogę, bo nie mam pojęcia co w takiej sytuacji da się zrobić. Ale zainwestuj w poradę u dobrego prawnika, to jedyne wyjście.
1. Badania genetyczne, żeby mieć pewność.
2. Ja bym na twoim miejscu rozważył, czy nie lepiej widywać się z dzieciakiem i płacić alimenty niż takie papierowe życie "razem".
A tak btw, to chyba nie spotkałeś żadnego maminsynka w życiu, jeśli liczysz, że na pewno po 7 roku życia chłopcom się odmienia.
Przeczekaj te siedem lat, a zdziwisz się jak bardzo dzieciak będzie miał na swojego ojca wywalone. Jeśli chcesz walczyć o dziecko to albo od początku, albo spodziewaj się ciężkiego pytania "czemu teraz chcesz, skoro przez poprzednich kilka lat nie chciałeś?"
Idźcie na jakąś terapię dla par, warto zawalczyć o rodzinę. Poczytaj trochę o rodzicielstwie bliskości, to się dowiesz, że wasz obecny układ zniszczy psychicznie waszego syna. No i nie ma czegoś takiego, że od jakiegoś wieku dziecko jest "bardziej z tatą", więzi buduje się od samego początku.
"warto zawalczyć o rodzinę"
Przepraszam, zawalczyć O CO?
"nic do mnie nie czuje i nie czuła, ale jestem idealnym kandydatem na ojca jej dziecka. Wszystko to mi wykrzyczała w twarz."
Podsumujmy; chcesz zafundować dziecku siedem lat piekła w pseudorodzinie, gdzie mama i tata nie mogą na siebie patrzeć, a potem, kiedy będzie już w miarę kumaty, będzie musiał patrzeć jak rodzice szarpią się o niego w sądzie. Młody jeszcze się nie urodził, a już ma przeyebane.
Ojoj, siedem lat będą dzieciaka przeciągać jak linę. Czynny udział mógłbyś też brać występując wcześniej o opiekę naprzemienną, albo częste spotkania. Poradź się prawnika, przedstaw mu dowody na toksyczne zachowania partnerki, to się dowiesz, czy nie miałbyś czasem szansy w walce o opiekę.
Odejdź, zbierz dowody przeciwko partnerce że to wszystko było zaplanowane. Może uda Ci się coś ugrać w sprawie alimentów i ewentualnych innych rzeczy pod które można to podciągnąć. Ułóż sobie życie i wtedy będziesz miał "nowe" dziecko. Na ten moment to Ty nawet go nie znasz więc argument że Twoje bo takie samo DNA ( o ile jest takie samo bo tego typu ludzie mogą robić różne rzeczy) jest słaby.
Coo? Zrobił i ma się teraz wymigać .nie wiem kim jesteś ale zejdź na ziemię.
Nie rób z ojców rodzica drugiej kategorii - jeśli to jego wyczekiwane dziecko to pewnie je pokocha od pierwszego spojrzenia i argument, że go nie znasz jest jeszcze słabszy. Mimo, że matka tego maluch to szuja, to te dziecko ma prawo do posiadania ojca, więc nie powinieneś nikogo namawiać do porzucenia swojego dziecka.
A jak się poznać z noworodkiem? Zaprosić na kawe?😂
Agatulka: "Coo? Zrobił i ma się teraz wymigać"
Nie. Ma się dowiedzieć, czy to on zrobił.
Szary mysz ale czy ty czytałeś komentarz tego powyżej,bo brzmi jakby najlepiej było uciec od problemu
Sam sobie zmarnowałeś życie. Nikt cię w dziecko nie wrobił, bo sam go chciałeś.
Ciekawe jak to wygląda z drugiej strony, bo jakoś mi się nie chce wierzyć, że byliście idealnym związkiem, a tu pyk, po pozytywnym teście nagle wrzeszczy ci w twarz, że jesteś dla niej zerem. I skoro chciała tylko dziecka to po co razem mueszkacie? XD lecz się autorze.