#64BwQ

Mam obsesję na temat idealności przedmiotów. Kubek w sklepie potrafię wybierać pół godziny, sprawdzając kilkanaście sztuk, czy nie ma jakichś uszkodzeń - rys, grudek w szkliwie itp.
Jeśli przedmioty nie były drogie, a uległy drobnemu uszkodzeniu, zdarzało się wyrzucenie ich.
Odczuwam dyskomfort na myśl o tym, że moja butelka z filtrem ma drobne wgniecenie, a termos ryskę. To nie przeszkadza w użytkowaniu przedmiotów, ale ja WIEM, że ta niedoskonałość gdzieś tam jest i drapie mnie mentalnie w mózg.
ad13 Odpowiedz

U mnie za to każdy przedmiot ma ściśle sobie przypisane, "najidealniejsze" miejsce i położenie, a jeśli chodzi o szafy, to mogę z pamięci podać współrzędne każdego, złożonego elegancko w kosteczkę i umieszczonego w odpowiednim "sektorze", ubrania. Mam duże mieszkanie, a w nim sporo różnych rzeczy (i czasem pozorny nieład), ale przesuń, lub obróć którąś, najdrobniejszą, o dwa milimetry, natychmiast zauważę i poprawię. W związku z tym, w dzieciństwie, brat czasem robił sobie ze mnie żarty, przykładowo - ja ubierałam choinkę, on później niepostrzeżenie przekręcał, lub przewieszał jedną ozdobę - nie było opcji, żebym od razu nie przewiesiła, idealnie w to samo miejsce, w którym wcześniej ją umieściłam.
Mam też "miarkę w oku" - z odległości kilku metrów widzę (i doprowadza mnie to do szału), że coś jest krzywo o 2mm, na ogół też z odległości umiem bezbłędnie ocenić ile coś ma cm (długości, szerokości, średnicy) oraz przyrównać czy zmieści się w dane miejsce, bez mierzenia. To akurat bywa bardzo przydatne - zdecydowaną większość rzeczy rozmieszczam na oko (np. haki pod szafki wiszące w kuchni), rzadko muszę używać linijki, czy miarki, a poziomica jest mi kompletnie zbędna - po zmierzeniu zawsze okazuje się, że jest równo co do milimetra. Tak że ten... pozdrawiam 😀
W moim przypadku ma to związek z ZA - ot, jeden z kilku bonusów, które mi się trafiły (bez obaw, żeby równowaga w przyrodzie została zachowana, mam np. kompletną prozopagnozję i nie jestem w stanie rozpoznać twarzy tej samej osoby, nawet na dwóch, prawie identycznych zdjęciach, choć jako plastyk, narysuję bez problemu jej realistyczny portret), ale myślę, że w Twoim MissBennet może mieć rację 🙂

1

Lunathiel

O kurde, ale to jest ciekawe. Zwłaszcza ta prozopagnozja - zawsze mnie intrygowało to jak ludzie uczą się z nią żyć i czasem nawet nie wiedzą że ją mają, bo potrafią skupiać się na innych szczegółach związanych z poszczególnymi osobami. Ale ten fakt, że umiesz rysować portrety jest już wybitnie pojebany xD Chociaż pewnie jest na to logiczne wytłumaczenie. Sama rysując coś z natury też raczej postrzegam wszystko inaczej niż w codziennym życiu - zamiast rozróżniania konkretnych elementów otoczenia wybieram sobie jakiś fragment rzeczywistości jako kompozycję i traktuję go trochę jak taką dwuwymiarową płachtę kolorów, światłocieni i odległości. Nie potrzebuję wtedy informacji o tym jakie rzeczy widzę, więc to może być zarówno czyjaś twarz jak i kompletnie randomowy przedmiot. Może myślisz inną częścią mózgu kiedy rysujesz, a inną kiedy rozmawiasz z kimś albo próbujesz rozpoznać znajomą osobę na ulicy.

Also: boże jakie mam zazdro z twojej linijko-poziomicy w oczach xD

Corazwiecejpustki

Nie obraz sie prosze, ale odnosze wrazenie, ze trudno z Toba zyc.
Teraz pytanie z czystej ciekawosci: Masz jakies "plusy" aby bylo warto to zaakceptowac? Oczywiscie z Twojego punktu widzenia.

Zmeczonaoddychaniem

Dostałbyś szalu w moim domu 😂😂

ad13

Lunathiel, prozopagnozja jest przerąbana, bo kiedy zabraknie tego szczegółu, nagle nie poznajesz osoby. Ale ja rozróżniam głównie po ruchu, w ogóle nie skupiam się na twarzach, za to już z odległości wiem, że to dana osoba. Każdy, ale to każdy porusza się inaczej, to jest jak linie papilarne i zapach. Po tym rozpoznam zawsze. No ale ten sposób wymaga najpierw trochę obserwacji, nic na szybko, stąd mnóstwo mniej lub bardziej zabawnych historii z tym związanych miałabym do opowiedzenia 😏
A miarka w oku to jest przekleństwo i zmora, tak samo jak zdecydowanie za dobry słuch muzyczny (wspominałam kiedyś, że mając 10 lat łykałam Vivaldiego i improwizowałam bluesa na skrzypcach) i nadwrażliwość słuchowa (mam też dotykową - również nie polecam). To są upierdliwości dnia codziennego i naprawdę często zazdroszczę tym, którzy nie zwracają na różne rzeczy uwagi.

Pustek, masz rację, nie jest łatwo ze mną żyć i mam tego świadomość. Przede wszystkim jestem mocno introwertyczna i mam ogromną potrzebę niezależności, średnio wychodzą mi kompromisy i potrafię dowalić "poniżej pasa", nie zawsze zdając sobie z tego sprawę. Najlepiej rozumiem się z osobami, które też mają jakieś cechy ze spektrum, pewne specyficzne potrzeby i sposób odbioru rzeczywistości (wcale nierzadko takie się trafiają). To, że muszę mieć wszystko dookoła na swoim miejscu, wynika głównie z faktu, że kiedy przemieszczam się po domu, najczęściej lecę schematem, sekwencjami, czyli totalnie na automacie (na pamięci ruchowej), mając w głowie zupełnie co innego. Jak coś się w tym pierdzielnie, to nagle prosta czynność wybija mnie z rytmu, co jest strasznie wkurzające.

ad13

Z mojego punktu widzenia co jest na plus? Nie umiem ocenić, bo to, co dla mnie samej jest plusami, nie musi być wartością dodatnią dla innej osoby. Kiedyś już coś pisałam o swoim ZA i tym jak ludzie mnie odbierali, kiedy dużo z nimi pracowałam. Więc tak, jeżeli ktoś sobie ceni szczerość, bezpośredniość, pasję i zaangażowanie wręcz maniackie w temat, z zakresu którego wiedzę przekazuję, umiejętność analizowania, rozbijania problemów na części pierwsze, bardzo dokładnego i przystępnego tłumaczenia, kierowania "ruchem" w grupie ludzi itp., mogę wydawać się ok. Podobno byłam odbierana jako osoba z poczuciem humoru (specyficznym ale ogromnym) i wielkim dystansem do samej siebie, pomagająca, cierpliwa a nawet ciepła (to był szok 😝).

Jeśli chodzi o związki, rzadko ktoś jest w stanie mnie sobą aż tak zainteresować, chociaż o dziwo bardzo mało czasu w życiu spędziłam jako osoba "nieprzyporządkowana" (wszystkie relacje trwały długie lata, takie też mam relacje z przyjaciółmi). Nie wiem co, poczucie humoru? Uroda? Figura? Ciekawa i wyrazista osobowość (cokolwiek to znaczy - zdarzało mi się słyszeć, więc powtarzam), jakieś tam zdolności, kreatywność, wiedza, inteligencja? To, jeżeli ktoś lubi wyzwania, może jakoś tam być atrakcyjne, ale trzeba by chyba moich ex-ów popytać, dlaczego mieli tyle determinacji, żeby latami ze mną wytrzymywać. Na pewno dopasowanie zawsze musiało być po pierwsze intelektualne, po drugie fizyczno-łóżkowe i to perfekt. Nie byli to też ludzie, oczekujący ode mnie wejścia w standardowe role, pani domu, dobrej żony, matki dzieciom itp., a raczej z nieco odmiennym podejściem do spraw codzienności, niż standardowo przyjęte. Może jakimś plusem mogłoby być to, że jak kocham, to na zabój - maniacko i chyba nawet miewam wtedy jakieś ludzkie odruchy, zmysł intuicji mi się włącza, potrafię czasem ustąpić, dbam, troszczę się (wręcz do przesady), nie zabijam wzrokiem, mam miły wyraz twarzy i nawet się przytulam 😁

No, to się zareklamowałam ^^ 😊😁🤣

Corazwiecejpustki

Faktycznie niezla reklama. :)
Dzieki za odpowiedz.

Lunathiel

@typiara - O, i to jest równie ciekawe, fakt, że da się tego nauczyć (czy przynajmniej udoskonalić), tylko że to wymaga lat praktyki 🙂 Sama "na oko" spokojnie podzielę kartkę, albo poprawię obraz krzywo wiszący na ścianie i to pewnie dlatego, że w tym mam więcej doświadczenia. Ale już przy skracaniu spodni czy przeszywaniu rękawów muszę wielokrotnie sobie wszystko mierzyć (nawet jeśli wygląda ok), bo zwyczajnie boję się że schrzanię i będę musiała poprawiać xD

Lunathiel

@ad13 - Co do rozróżniania ludzi po ruchu, to fakt, że to chyba dość dobry sposób. Ma ten plus, że sprawdza się też z daleka, no i nie da się zmienić sposobu poruszania tak jak fryzury czy charakterystycznych osobistych przedmiotów. Z tym że fakt, wymaga trochę obserwacji i spędzonego z daną osobą czasu. W sumie ja też, nie mając owej przypadłości, zawsze potrzebuję sporo czasu (zwykle o wiele więcej niż inni) żeby oswoić się z nowymi ludźmi, nauczyć się rozróżniać wszystkich, dopasowywać do siebie twarz, imię, głos, wszystkie fakty które wiem o danej osobie itd. Zawsze utrudniało mi to życie, bo w każdej nowej klasie czy grupie na studiach albo w pracy wszyscy zdążyli się poznać w pierwsze kilka dni, a ja czasem nawet po miesiącu-dwóch zapominałam jak ktoś ma na imię (w dużej mierze właśnie dlatego ciekawi mnie prozopagnozja - bo przydają mi się te "sztuczki" xD).
A masz tak, że umiesz rozpoznać kto się do ciebie zbliża jak słyszysz kroki? Bo ja tak mam z najbliższymi osobami (a nie mam dobrego słuchu, raczej przeciętny) i pamiętam, że kiedyś siostra zdziwiła się że to zrobiłam i uświadomiła mi, że ona tak nie ma (do tamtej pory myślałam że to raczej uniwersalne). Jak tak o tym pomyślałam, to chyba jest dobry wyznacznik tego czy kogoś dobrze znam.

A, i jeszcze jedno. Słyszałaś określenie "dupokanapka"? 😂 Jedna koleżanka z ZA kiedyś usłyszała to ode mnie i ją rozbawiło, więc rzucam, w razie jakbyś nie znała. Tak w skrócie to się wzięło z polskich czanów, ktoś przetłumaczył "assburger" no i ludzie zaczęli tego używać. Czasem w znaczeniu oryginalnym, jako żartobliwy nickname na ZA, a czasem jako określenie na typowe dla osób z ZA wyjątkowe zaangażowanie w temat, który ich zainteresował - widziałam użycia typu "anonki, mam ostatnio historyczną dupokanapkę, polećcie jakieś książki o dziejach Kaszubów z czasu II wojny światowej" xD

ad13

Luna, zawsze wiem, który sąsiad idzie po schodach i kto ze znanych mi osób stuka do drzwi. Do drzwi każdy człowiek stuka inaczej, a czasem lekko się to modyfikuje, w zależności od jego aktualnego nastroju (np. ciut różni się stukanie w drzwi, kiedy ktoś ma coś pilnego i ważnego, od takiego zwykłego, i to czasem jestem w stanie określić nawet, gdy dobija się ktoś obcy).

Z prozopagnozji wynikają też takie sytuacje, że różne osoby wydają mi się do siebie podobne jak bliźnięta jednojajowe i np, widząc którąś z nich w sklepie, nie wiem czy to osoba X, Y, czy Z, a nikt oprócz mnie nie widzi między nimi podobieństwa.
Rozpoznawanie po ruchu jest świetne, ale żeby działało trzeba wyobserwować i zapamiętać przeróżne, charakterystyczne gesty człowieka, jego mowę ciała, więc naprawdę widzieć go sporo razy i w różnych sytuacjach. To oznacza, że niektórych osób mogę nie rozpoznawać nawet przez rok, dwa, np. nowych sąsiadów, których tylko mijam na schodach.

Pierwszy raz słyszę o "dupokanapce" ale oczywiście jak to aspik, od razu widzę poślady, między którymi umieszczono ser, szynkę i sałatę, następnie (po zastanowieniu) małą kanapę, na której sadza się dupę. I ni w ząb nie jestem w stanie ogarnąć innego zastosowania tego słowa 😄

ad13

Dopiszę, bo może być niezrozumiałe - nowego sąsiada, którego tylko mijam na schodach, po jakimś czasie rozpoznam, ale tylko podczas mijania go na schodach, natomiast jeżeli spotkam go w jakiejkolwiek innej sytuacji (np. na ulicy), to nie ma szans. Dopiero jak spotkam go w różnych miejscach i sytuacjach ileś tam razy, i ogarnę jego sposób poruszania się - wtedy mogę go rozpoznać w ułamku sekundy, nawet z bardzo daleka, gdy tylko jego sylwetka pojawi się na horyzoncie.

Za to, w obecnej sytuacji, ma to taki plus, że kiedy ludzie zaczęli nosić maseczki, nie zrobiło mi to absolutnie żadnej, nawet najmniejszej różnicy, bo twarz jest mi do rozpoznawania zupełnie zbędna 😆

Zobacz więcej odpowiedzi (3)
Aura90 Odpowiedz

Myślę, że z dwojga złego lepiej w tę stronę ;) Ja również lubię mieć "nieskazitelne" rzeczy, choć chyba nie w aż takim stopniu jak Ty. Niemniej jednak jestem nauczona dbać o to co mam i nierzadko mam porównanie (i satysfakcję), gdy ten sam przedmiot u mnie "żyje" w stanie nienaruszonym, podczas gdy u znajomej po krótszym czasie użytkowania wygląda jak po wojnie. Również jak wybieram dla kogoś prezent w sklepie, choćby wspomniany przez Ciebie kubek, to oglądam z każdej strony, żeby mieć pewność, że wszystko z nim ok. Zabolało mnie natomiast, gdy raz dostałam od koleżanki na urodziny również kubek, z serii "ze śmiesznym nadrukiem", który po rozpakowaniu okazał się być fabrycznie uszkodzony - miał wgniecenie. A jako, że znajdował się w kartoniku z okienkiem, znajoma nie pofatygowała się, by go sprawdzić w sklepie.

Także myślę, że pedantyzm nie jest taki zły - wystarczy go sobie oswoić, przepracować żeby bardzo nie zatruwał życia :)

KlaraBarbara Odpowiedz

A teraz wyobraź sobie, że Ci na twarzy coś wyskoczy, albo zranisz się i będziesz miała bliznę.

ad13

Jak mi wyskoczy, to drapię, aż będzie równe pod palcami. Płaskie może sobie być, ale nie wystawać ponad powierzchnię. Twarz ma być gładka i koniec. Na całe szczęście rzadko mi coś wyskakuje 😝

MissBennet Odpowiedz

Osobowość anankastyczna?

rutabo Odpowiedz

Nerwica natrectw, ja uwazam że to co krzywe jest żywe. A jak już jest wykonane przez rzemieśnika i posiada cechy recznej lub manufakturowej roboty i ma drobne skazy to taki przedmiot nabiera dla mnie wiekszej wartosci. Za ręcznie wykonywane ozdoby, wazony, naczynia, a nawet żywność jestem w stanie zapłacić nawet kilkukrotnie wiecej.

nkp6 Odpowiedz

To już może być schorzenie, które można leczyć.
Tego typu "obsesje" na jakimś punkcie bywają strasznie męczące, nie pomagają przy tym komentarze innych, którzy nie rozumieją tego typu odchylenia i zwyczajnie się z tego śmieją.

monstrancja Odpowiedz

To się leczy.

Vemonis Odpowiedz

To na depilację pewnie poświęcasz pół dnia albo i więcej.

Dragomir Odpowiedz

Powiem Ci coś, co może Ci zniszczyć psychikę - Ty też się zużywasz. Twój organizm traci wodę, zmniejsza się elastyczność, zakresy ruchu, przybywa zmarszczek, siwych włosów (lub ubywa ich w ogóle), dopadnie Cię kiedyś jakaś choroba lub stanie się coś (czego nie życzę w żadnym wypadku) i też już nie będziesz jak nówka. Zluzuj trochę majty.

Dodaj anonimowe wyznanie