Niedawno urodziłam drugie dziecko. Ciąża była dla mnie koszmarem, dużo gorzej ją zniosłam niż pierwszą. Prawie cały czas musiałam być na lekach, bo wymiotowałam. Mimo to starałam się funkcjonować normalnie. Mniej więcej w połowie ciąży moja przyjaciółka potrzebowała sporego wsparcia emocjonalnego, była po rozstaniu. Dawałam jej wtedy mnóstwo przestrzeni do wypłakania się, zawsze jak chciała mogła przyjść. Potem otrząsnęła się, weszła w kolejny związek, a mi coraz bardziej zaawansowana ciąża dawała się we znaki. W końcu trafiłam na patologię ciąży i postanowiono wywołać poród. Przyjaciółka zadzwoniła dzień przed zapytać, jak się mam, ale wyczułam po jej głosie, że była podpita, zresztą potem sama się przyznała, że coś wypiła. Poród miałam bardzo bolesny, okropny, na szczęście syn urodził się zdrowy. Szybko wróciliśmy do domu i do rzeczywistości, bo mamy też starszą córkę. A przyjaciółka? Jakby jej nie było. Czasem kiedy napiszę, jak się czuję, to rzuca mało śmiesznym żartem albo to zlewa. Dopadł mnie straszny baby blues i kiedy raz spytała co słychać, napisałam jej o tym. W odpowiedzi zapytała, czy to jakiś nowy gatunek muzyczny, bo ją ten temat nigdy nie obchodził i nie ma zamiaru tego zmieniać. Ręce mi opadły. Jest mi zwyczajnie przykro, bo kiedy ona potrzebowała wsparcia, byłam zawsze. Teraz ja go potrzebuję, a jedyne co dostaję to chamskie odzywki. Jedyną wspierającą mnie osobą na ten moment jest mój mąż.
Dodaj anonimowe wyznanie
Polecam fora ciążowe. Może znajdziesz jakąś bratnią duszę.
Fora????
Przecież mąż to jej najbliższy przyjaciel, opiekun, członek rodziny ktos kogo wybrała sobie na osobę z którą chce dzielić problemy i mnożyć radość.
Mąż to mężczyzna. Nawet najbardziej kochający i wspierający mąż nie zastąpi babskich pogaduszek.
Poza tym Autorka o mężu nie pisze, więc założyłam, że jakiś jest i to całkiem w porządku. Jej nie brakuje wsparcia partnera, tylko przyjaciółki.
Ja myślę, że koleżanka ci zazdrości. Masz kochającego męża, stabilną, rozwijającą się rodzinę. Koleżanka pije alko z jakimś nowym gościem, nie wiadomo nawet czy rokującym.
Ale skoro przyjaciółka nigdy nie była w ciąży i nie ma dzieci to skąd ma wiedzieć takie rzeczy? Nie miała nigdy potrzeby się w to zagłębiać, może nadal nie ma, bo po prostu nie rozumie przez co przechodzisz... Zapewne też nadal jest zaaferowana swoim nowym związkiem.
Wszyscy też wiedzą że na końcu ciąży i w połogu kobieta potrzebuje dużo odpoczynku i spokoju,na tyle na ile jest to możliwe z małym dzieckiem. W moich stronach nikt się świeżo upieczonym rodzicom nie narzuca i nie nachodzi sam z siebie.
A termin "baby blues" to antyk, coraz mniej osób go zna i używa, jak się nie jest mocno w temacie to można nie wiedzieć o co chodzi.
Żeby okazać wsparcie, nie trzeba kogoś nachodzić, wystarczy np. zadzwonić, napisać. Zapytać, czy wpaść.
Co do baby bluesa to faktycznie można nie wiedzieć, o co chodzi. Ale wydaje mi się, że wiadomość autorki nie brzmiała po prostu: "mam baby bluesa", tylko raczej napisała coś więcej, więc z kontekstu pewnie można by się domyślić. No ale może nie.
chciałam napisać coś mądrego, ale nic nue wychodzi... Sama mam dwójkę, po żadnym porodzie nie było fajnie... Teraz w sumie zastanawiam się, czemu tak bardzo chciałam tego macierzyństwa...
Trzymaj się! dasz radę! Super, że masz męża, który Cię wspiera, a koleżanka- zwefyfikuj, czy to ma sens. Ładuj energię tam, skąd możesz sama uszczknąć coś dka siebie.
To grunt że mąż Cię wspiera, bo inni i tego nie mają
Wygląda na to, że ta koleżanka na miano przyjaciółki nie zasługuje. Ot co. To zwykła znajoma, która wykorzystała autorkę, gdy sama potrzebowała wsparcia.