Mam dziwny zwyczaj, gdy moi rodzice gdzieś wyjeżdżają. Wyobrażam sobie, że giną podczas tej podróży, sposób zależny od środka transportu - rozbija się samolot, tir wjeżdża na czołówkę, pociąg spada ze skarpy... Tworzę też scenariusz kolejnych zdarzeń, za każdym razem dołączając następne. I tak na ten przykład zakładam, że babcia (ponad 90 lat) nie wytrzymuje stresu z tym związanego i umiera na zawał, dziadek trafia do szpitala, ale wychodzi z niego po jakimś czasie. Zastanawiam się, co sprzedać (samochód ojca - za dużo pali, matki jest bardziej ekonomiczny), a co zostawić. Czy przyspieszyć ślub, czy zaczekać te 2 lata, jak się umówiliśmy z chłopakiem. Sprawdzam też, jak wygląda w prawie przejęcie konta po rodzicach, miejsce pochówku w przypadku niewykupionego wcześniej miejsca, różnych opłat.
Robię tak od 3-4 lat, mam obecnie 22. Myślę, że to nieco pokręcony sposób na przygotowanie się na śmierć bliskich. Nie mam z tym związanego żadnego stresu, bo przerabiałam to wiele razy i nawet jakaś część mnie jest "na zapas" pogodzona z tym, że mogą nie wrócić żywi (podobnie jak to, że mogą umrzeć w dowolnym innym momencie). Nie mówię, że polecam ten sposób wszystkim, ale sprawdzenie takich rzeczy sporo wam ułatwi, gdy przyjdzie co do czego.
Dodaj anonimowe wyznanie
Z tego co słyszałam to tak działają koszmary. Jeśli śnią Ci się traumatyczne wydarzenia to znaczy to, że twój mózg przygotowuje Cię byś wiedziała jak się zachować w danej sytuacji i właśnie uodporniła na stres z nią związany
Postac, masz generalny plan na przeżycie. Uciekać, unikać i takie inne. Mózg przetestował ten scenariusz
Trochę nadinterpretacja. Śni nam się to, czego się boimy, ponieważ musimy sobie to poukładać w podświadomości. Albo zrobi się to samo, albo sny staną się tak uciążliwe, że zaprzęgniemy do tego świadomość. W pewnym sensie nas to "przygotowuje", ale nie ma w tym takiego skomplikowanego celu.
Nie jesteś sama. Też tak mam. Staram się mieć plan B na wszystko. Jedno co mnie przeraża to to że pojawia się obawa że któreś z moich dzieci umrze. I tu już planu nie mam i nie potrafię wymyśleć. Nie wiem jak zareaguję na taką wiadomość. Natomiast mam plan jeśli ja umrę z dnia na dzień. Dziwne to jest.
"No i miej plan na to jeśli twoje dziecko okaże się homo lub bi."
Najlepszym planem jest chyba wytłumaczenie mu, czemu nie wszystkie postulaty organizacji i aktywistów LGBT mają sens, bo wtedy było by szczególnie podatne na zostanie jednym z fanatyków (którzy np. uważają, że druga strona jest zła i agresywna i są ślepi na to, że u nich jest conajmniej tyle samo patologii i agresji).
To jest coś, co wielu rodziców osób homo zaniedbuje, albo wręcz ci uprzedzeni wypychają w to dzieci jeszcze mocniej swoją niechęcią. Obie strony są złe i źle jest popadanie tu w jakąkolwiek skrajność.
No to OPRÓCZ tego, co napisałam, musi mieć też dodatkowe plany.
Ale tego, co wymieniłam, nie może zaniedbać.
Wręcz przeciwnie, dziecko ma sporą szansę popaść w drugą skrajność i skończyć znęcając się nad kimś za to, że był katolikiem, robiąc takie performance jak podcinanie gardła lalce z twarzą duchownego itd. Nawet, jeśli nie będzie aż tak źle, to bezrozumna nienawiść i nieprzemyślane żądania z tej strony się często zdarzają, a im z większymi skrajnościami (ojciec) dziecko miało styczność z drugiej strony, tym bardziej będzie pobłażać swoim.
dorbze zebys ten plan w wypadku swojej smierci gdzies spisala bo wiesz... moga juz nie miec cie jak zapytac ..
etanolan dobrze radzi przemyslec sytuacje, jesli jedno z twoich dzieci okaze sie homo. lub np. trans
Nie ma czegoś takiego jak "przygotowanie się na śmierć bliskich". Możesz myśleć jak sobie dasz radę, w jaki sposób zginą, jak dasz świetnie sobie radę z pogrzebem i stypą. Ale pustka i smutek przy takiej tragedii nie jest kontrolowany, wymyka się..
Też tak myślałam jak Ty. Moja bliska osoba zmarła na raka i przygotowywaliśmy się do tego kilka miesięcy. To tak nie działa. Uwierz mi.
Nie jestem przesadna,ale znasz powiedzenie ,, wywolac wilka z lasu,,
Debil jak nic
Debil jak nic
Ciekawe czy Twoi rodzice tez tak mają i zostawiając Cie samą myślą o np... wybuchu gazu w mieszkaniu. Kto wie moze nawet juz wykupili Ci miejsce na cmentarzu.
Gdy przyjdzie co do czego to Twój plan się rypnie. Nie przygotujesz się na to nawet jak wymyślisz milion planów. I uwierz że w takiej chwili nawet nie pomyślisz o sprzedaniu czegokolwiek. No chyba że jesteś materialistką bez uczuć.
Gdy przychodzi co do czego, zazwyczaj szok nie pozwala działać zgodnie z wymyślonym wcześniej schematem. Z myślą, że rodzice umrą za naszego życia oswajamy się od dziecka. Pomniejsza traumę po śmierci kogoś bliskiego nie tyle wymyślanie scenariuszy i dzielenie spadku za życia, a brak miłości.
Robię dokładnie tak samo i to nawet jak mąż pójdzie na dyżur a po tych 24 godzinach jedzie do innego miasta na konsultacje. Dosłownie za każdym razem wyobrażam sobie jego śmierć w wypadku.
Rodziców też zwłaszcza, że mają paskudny nawyk zostawiania telefonów na całe dnie wyciszonych lub rozładowanych.