#817No
Filozofia, jak wiadomo, nie jest dla każdego. Niektórzy znajdą w niej pokłady życiowej mądrości, cała zaś reszta słusznie uzna ten przedmiot za wyżyny trudnej sztuki nudziarstwa. Na jednym z porannych wykładów pewien zmęczony kacem student siedzący w pierwszej ławce długo walczył ze snem, aż w końcu zaległ z nosem na ławce. Profesor nie zamierzał go budzić. Wziął krzesło i przemaszerował z nim aż pod tablicę, nad którą wisiał duży, wskazówkowy zegar. Wykładowca, stojąc na krześle, przesunął małą wskazówkę tak, że na tarczy nie widniała już godzina 10:30, a 17:30.
Zgarnął komórkę leżącą na ławce śpiocha i włożył ją do jego plecaka, który zarzucił sobie na ramię. Następnie na tablicy napisał kredą jebutny napis „Carpe diem!” i uciszając nas gestem przyłożonego do ust palca, kazał wyjść z sali. Zamknął ją na klucz i zaprowadził wszystkich studentów na dziedziniec. Była wiosna w pełnym rozkwicie, więc znacznie przyjemniej słuchało nam się wykładu pod grzejącym słońcem.
Po zakończeniu zajęć wszyscy wróciliśmy do sali, gdzie zastaliśmy spoconego, bladego jak ściana kolegę. Biedny był przekonany, że spał przez ostatnich 7 godzin... Profesor przejął się niekłamanym przerażeniem studenta i nie wstawił mu nieobecności na zajęciach. A i tak nasz przysypiający kumpel nigdy już skacowany nie przyszedł na wykład z filozofii.
Jak robi obowiązkowe wykłady to czego oczekuje? To nie jest sposób na przekazanie wiedzy dla każdego. Sama wolę poczytać książkę i ewentualnie chodzić na wykłady o tym jak się to sprawdza w teorii, a nie słuchać 2h czegoś, co bym przyswoiła w 30-50 min.
Często to są wymagania pochodzące z góry i niezależne od wykładowcy.
Zajebisty ten twój profesorek😂😂😂
Haha, fajny pomysl
Mój katecheta odstawił kiedyś podobny nuner
Numer*
Zmęczony kacem student... Na studiach pracowałam, często zdarzało mi się zrywać nocki. Jak chodziłam na nudne dla mnie wykłady, to też przysypiałam. Rozwiązanie dla mnie proste : nie robić obecności obowiązkowej. Wtedy przychodzą ci, którzy chcą słuchać.