#CrpSN

Na początku liceum moja paczka znalazła się w klasie z nowymi ludźmi z różnych innych miejscowości. 


Dziewczyny na wf zwróciły uwagę na jedną koleżankę, która nigdy nie ćwiczyła. Siedząc raz na ławeczce zapytały ją o to. Opowiedziała im wstrząsającą historię jak to umawiała się z pewnym chłopakiem, który zaprosił ją na wesele kuzyna. W pewnym momencie gdy wyszła do pokoju na piętrze i postanowiła zmienić swoją szałową kreację jej pijany chłopak zobaczył ją i zaczął się do niej dobierać. 


Ona się opierała - była przecież dziewicą. Ich szamotaniny stały się coraz bardziej brutalne, a skończyło się tak, że jej luby dał za wygraną ale z zemsty wbił jej widelec w plecy. Dziewczyny były w szoku: ale jak to? nie został ukarany? - nie, jego ojciec był wysoko postawionym prokuratorem, najbogatszym człowiekiem na wsi. To właśnie przez uszkodzenie nerek widelcem, Marlenka nie mogła ćwiczyć na wfie. Wieść szybko się rozeszła i Marlenka zyskała szacunek społeczności licealnej jako ofiara brutalnego gwałtu.

Gdy skonfrontowano jednak tą historię z dziewczynami z jej wsi, okazało się, że w ich wersji w jej plecy wbity był śrubokręt, a dziewczyny z klasy obok słyszały o nożu do masła.

Wkrótce wszyscy mający jakikolwiek kontakt z Marlenką zostali zalani historyjkami jak to jej mama trzyma lamborghini w stodole, ale nigdy nim nie jeżdżą, bo potrąciła raz sarenkę i uważają je za pechowe. Jak to jeździ do ciotki na wakacje do Londynu, ale ciotka jej nigdzie nie wypuszcza, może wychodzić tylko na balkon i to boso. Jak to molestował ją przeprzystojny brat jednej z kumpeli, gdy przyszła pożyczyć od niej zeszyty. Jak to jej chłopak pobił ochroniarzy na dyskotece, włamał się do budki DJ'a i kazał wszystkim się rozstąpić by wręczyć jej bukiet 16 niebieskich róż.

Przez większość dni i tak nikt nie widział Marlenki. Gdy wracała zalewała wszystkich, zwłaszcza nauczycieli historiami o swoich chorobach, że ma wycięty cały przewód pokarmowy, że co poniedziałek jeździ do Krakowa 200 km w stelażu ze szkła i rurek z jedną z nich wsadzoną do przełyku, a drugą w dziurę w brzuchu. Pewnego dnia przyszła w błękitnej szynie na ręce i przez 8 miesięcy twierdziła, że ręka jest złamana i inni musieli pisać za nią zeszyty, choć raz szynka była na jednej ręce raz na drugiej, a w sobotę widywano ją jak tańczy bez niej na dyskotece w remizie. Raz przyszła z identycznym plastrem na szyji, jak w oglądanym w łikend serialu "Na dobre i na złe". Była totalnym lizusem, manipulatorką i dostawała dobre oceny na litość.

Co w tym anonimowego? Kumplowałem się z nią, żeby słuchać jej historyjek, najdziwaczniejsze spisywałem, a potem dla beki wydałem jako zbiór opowiadań (20 stron A4), z których zaśmiewało się pół szkoły. Pewne osoby zaniosły to do nauczycieli i udupiło ją tym, bo zaczęto ją oceniać sprawiedliwie.
JagodaDzika Odpowiedz

To mitomania. Dziewczyna była/jest chora. Być może kłamała, żeby zwrócić na siebie uwagę innych ludzi. Mogła sobie w ten sposób rekompensować braki zainteresowania za strony rodziny.

dnoiwodorosty

Miałam kiedyś taką historię. Ja oczy w słup, matka 13-latki trochę mniejsze (bo dla niej to była codzienność od lat). Dziewczę powtarzało matce historie sprzed lat, ale zupełnie w innym kontekście. Ile kasy poszło się pierniczyć... Rodzice opłacali jej wszystko, jedyne czego nie miała to ich uwagi i czasu.

Raz23babajagapatrzy Odpowiedz

Czyli nauczyciele wczesniej nie zauwazyli, ze ta szyna jest raz na prawej, raz na lewej rece? A jak znikala ze szkoly, to nikt nie wpadl na to, zeby skontaktowac sie z jej rodzicami?

Eureenergie

Pewnie też chcieli poczytać opowiadania, które spisywał autor.

Szynka zaczęła zmieniać swoje położenie pod koniec tych 8 miesięcy, gdy nikt już w to nie wierzył, przyłapana na gorącym uczynku Marlenka powiedziała, że zwichnęła drugą rękę po przypie***yła swojego chłopaka "w ten jego głupi łeb". Ludzie nie robili z tego jakiejś wielkiej historii, traktowali ją raczej z politowaniem. Ograniczał mnie tu limit znaków ale historii było znacznie, znacznie więcej i znacznie bardziej ekstremalnych. Marlenka miała wyciętą również całą macicę i układ rodny, co nie stało na przeszkodzie tego, że zaszła w ciąże i na maturę poszła z brzuszkiem. Faktycznie jakieś problemy ze zdrowiem miała, choć nie takie jak opowiadała i nie w tej skali. Jej mama często pojawiała się w szkole z usprawiedliwieniami, wszystko było jednak owiane tajemnicą, prawdopodobnie przez większość czasu, w którym "chorowała'' musiała pomagać w gospodarce, ale to tylko domysł.

bazienka

nikt juz w to nie wierzyl, ale zeszyty dalej pisali?

Esza Odpowiedz

Są tacy ludzie, to choroba. Mialam taka współlokatorke. Na dłuższą metę nie dało się z nią przyjaźnić. Przy próbie konfrontacji wypierała się wszystkich kłamstw.

DrzewaLisciaste Odpowiedz

Dobra Marlenka taki polot mieć !

DrzewaLisciaste, bardzo mnie ograniczył limit znaków ale wrzucę tu jeszcze moją ulubioną historyjkę o tym jak wspaniała i zaradna była mama Marlenki. Historyjkę opowiedziała jednorazowo jednej z mojej kumpeli, może się skapnęła, że przesadziła, lubiła powtarzać hurtowo kawałki, z których była szczególnie dumna, tej nie powtórzyła nigdy. Otóż pewnego razu w rodzinie Marlenki odbywał się ślub. Marlenka miała na tę okazję kolejną szałową kreację: białą suknię z podoczepianymi jak grochami, małymi czerwonymi różyczkami. Była z niej taka dumna! Ale zdarzyło się nieszczęście: panna młoda w dzień ślubu miała okres i splamiła swoją nieskazitelną suknię ślubną krwią z obydwu stron. Co zrobiła mama Marlenki? Otóż wzięła nożyczki, poodcinała wszystkie różyczki z sukni córki i poprzyszywała je na plamy na sukni panny młodej tuż przed ceremonią! Nikt się nie skapnął! xD Mama Marlenki uratowała ślub! Wyobraźcie sobie pannę młodą idącą do ołtarza z girlandami czerwonych kwiatów w kroczu i na tyłku, takie historie nam sprzedawała z pełną powagą.

WhiteBaran00 Odpowiedz

Trzeba być lamusem, żeby dać się wkręcić w przepisywanie zeszytu dla kogoś takiego.

Robiły to głównie grzeczne dziewczyny, takie typowe chórzystki z kościoła, jedna trzymała nawet różaniec w piórniku. Ale nawet one były wkurzone gdy dochodziły je wieści o tym, że Marlenka w łikendy ostro imprezuje na dyskotekach w remizie: w jednej ręce fajka, w drugiej butelka piwa, ale na żadnej szynki.

Lunathiel

Zawsze znajdzie się w klasie przynajmniej jedna osoba, która zrobi każdą "dodatkową aktywność" za plusa czy tam ocenę z zachowania xD

bezdomna Odpowiedz

Jakoś tak mam wrażenie, że autora poniosła fantazja na równi z fantazją Marlenki.

Wyzwanie przyjęte. Bezdomna zdaje się, że nadal gdzieś mam ten tekst, daj mejla, a podeślę Ci te 20 stron z 2005 roku. Dla beki imiona też tam były pozamieniane, wiec pozostanie anonimowe, tytuł brzmiał mniej więcej "Widelec w plecach czyli The story of Marlenka". Po lekturze raczej da się wyczuć intencje i pewien klimat, które dowodzą, że to nie moje wymysły. Najlepsze, że w drodze była druga część.

Anahi

Retiro, jest szansa, że opublikujesz w komentarzach jeszcze kilka historii?

bazienka

ja tam chetnie poczytam ;)

Jekateriinaaa

@Retiro ja chętnie bym poczytała!!! Miałam podobną koleżankę 🤦‍♀️🤦‍♀️

Anahi, proszę - Marlenka w pierwszej klasie siedziała w ławce z jedna z dziewczyn, która w drugiej przesiadła się do innej, zostawiając ją na lodzie. Marlenka oczywiście nie puściła jej tego płazem i zaczęła rozpowiadać plotki że Zosia ma o 3 lata młodszego od siebie chłopaka i gdy przyszła ją kiedyś odwiedzić, to Zosia zamiast się nią zająć, wolała bawić się ze swoim partnerem zabawkami - ponoć układali jakieś zabawkowe miasteczko, a on wydawał różne dźwięki lądujących samolotów, ruchu ulicznego, a co gorsza Zosia nie zaoferowała jej nawet herbaty.

Vito857 Odpowiedz

Mi to by się już lampka zapaliła przy tym, że dziewczyna ot tak opowiadała o gwałcie, aczkolwiek dziwię się, że rodzice na to wszystko pozwalali.

Niezywa Odpowiedz

Grubo.

sunflower1233 Odpowiedz

Hahaha mega! Marlenka to klasyczny przykład mitomana. Miałam też takiego kolegę z grupy na studiach. Opowiadał na przykład, że jak był w podstawówce, to porwali go gangsterzy ale on uciekł z auta przez las, a oni mieli broń i strzelali do niego, on zaś biegał między drzewami i kule mu świszczały nad głową xD albo że kupił swojej dziewczynie pierścionek z brylantem (student ze zwykłej klasy średniej, na utrzumaniu rodziców, wykonujących zwyczajne prace xD) i don Perignon na zaręczyny w wieku 19 lat, ale ona je odrzuciła i on ze złości wyrzucił pierścionek w kanał. Dawaj tu więcej takich historii, smiesznie sie to czyta! xD

jasnoton Odpowiedz

To nieźle

Zobacz więcej komentarzy (5)
Dodaj anonimowe wyznanie