#G58YY
To było trzy dni temu, podczas słonecznego dnia. Poszedłem na rower i wróciłem do domu po 40 minutach cały zalany potem. Od razu zrzuciłem ciuchy i poleciałem pod prysznic. Gorąca woda szybko sprawiła, że cała łazienka zasnuła się gęstą parą, wlazłem więc na stołek i otworzyłem taki malutki lufcik, żeby zapewnić pomieszczeniu wentylację. Nieoczekiwanie przez to właśnie okienko do łazienki wleciał malutki ptaszek. Biedny wpadł w panikę i zaczął dosłownie odbijać się od wszystkich przedmiotów, w tym także i ode mnie. Zasłaniając się rękoma, usiłowałem wyjść z kabiny. Zupełnie nie wziąłem pod uwagę tego, że para wodna skropliła się na kafelkach i teraz podłoga była bardzo śliska.
Poślizgnąłem się. Runąłem z całej siły, waląc głową w kant szafki. Mam wrażenie, że na moment straciłem przytomność. Pozbierałem się jednak, pomacałem twarz. Rozcięty łuk brwiowy. Nie jakoś bardzo głęboko, ale krew leciała mocno, ściekając na wszystkie strony po moim ciele. Tymczasem jeszcze bardziej wystraszony ptaszek tłukł się właśnie w umywalce, do której wpadł po tym, jak mocno pacnął w lustro. Rzuciłem się na niego i już po chwili trzymałem przerażone zwierzątko w zamkniętych dłoniach. Przez lufcik nie dałbym rady go wypuścić, bo za wysoko. Pozostało wyjść na dwór.
Nowi sąsiedzi, do których obecności jeszcze nie zdążyłem się przyzwyczaić, właśnie delektowali się ciepłym dniem. Pan Wiesław wystawił w ogródku wielki grill. Dzieci bawiły się na trampolinie, a pani domu, wystawiwszy na dwór składany stolik, kroiła sobie cukinię na szaszłyczki.
Sielanka letniego dnia zmącona została przez energicznie otworzone drzwi sąsiedniego domu. Rodzinka spojrzała z zaciekawieniem. Z otwartych wrót wyszedł młody mężczyzna, nagusieńki tak, jak go Pan Bóg stworzył. Golas od stóp do głów utytłany był sączącą mu się z głowy krwią. Indywiduum nie przejmowało się za bardzo swoimi obrażeniami i wyszło na środek ogródka, trzymając coś w dłoniach. Następnie w epickim geście uwolniło z nich malutkiego ptaszka, który majestatycznie pofrunął ku niebiosom.
Dopiero kiedy tak sobie stałem z fujarką na wierzchu i mrużąc oczy patrzyłem, jak ptaszątko znika mi z pola widzenia, usłyszałem rozpaczliwy płacz dziecka. Najmłodszy syn sąsiadów nie wytrzymał tych emocji. Cała rodzina zamarła i patrzyła na mnie z rozdziawionymi ustami.
Od trzech dni nie wychodzę z domu. Nie mam pojęcia, co muszę zrobić, aby odzyskać ich szacunek i jakoś sensownie się wytłumaczyć. Obawiam się, że w prawdziwą wersję wydarzeń nie uwierzą. Bravo, pomóż.
Ten opis odlotu ptaka mnie rozwalił :v Może pomyślą, że jesteś bogiem który z własnej krwi tworzy ptaki, lub chociaż nimi sra
"Lub chociaż nimi sra". Najlepsze😂
Wyobraziłam to sobie i właśnie siedzę, chichrając się pod nosem. A warto wspomnieć, że czekam w kolejce do psychiatry 😂
Uwielbiam Cię stary! 😄❤️
Pierwsze wyznanie przy którym popłakałam się ze śmiechu. Brawo Ty!
Ostatni raz sie tak poplakalam podczas lektury Lesia Joanny Chmielewskiej - dziekuje bardzo
Cudowne wyznanie! Uwielbiam Cię Autorze! 😂❤
przy końcówce padłam: "Bravo, pomóż"
Super wyznanie!!!
Olać że to anonimowe, chętnie Cię poznam XD
Kocham Cię za to wyznanie :D