#GqdSl

W trakcie studiów bardzo chciałam pracować, niestety musiałam zrezygnować z dotychczasowej pracy, bo likwidowano umowy-zlecenia, a ja studiowałam dziennie i nie mogłam pozwolić sobie na umowę o pracę. Byłam pewna, że dość szybko sobie coś znajdę, zwłaszcza że to były wakacje i miałam więcej czasu. Niestety, w wielu miejscach były bardzo kiepskie warunki zatrudnienia, czasem zdarzało mi się nawet spotkać z propozycją pracy bez umowy. W końcu zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko animatorki w sali zabaw dla dzieci. Wszystko wyglądało w porządku, po decyzji o przyjęciu wytłumaczono mi, gdzie mam wpisywać godzinę przyjścia i wyjścia, dostałam formularz do wypełnienia, żeby wpisać moje dane. To była największa sala zabaw w jednym z największych miast, więc nie podejrzewałam, że mogą być nieuczciwi. Harowałam tam po 10-12 godzin dziennie, ale moje współpracownice były wyjątkowo chamskie i niemiłe. Te dziewczyny pracowały tam już kilka lat i niezbyt podobało im się, że przyszedł ktoś nowy, ja jednak zacisnęłam zęby i po prostu nie zwracałam na nie uwagi. 
Tuż przed rozpoczęciem roku akademickiego wyjeżdżałam na tydzień w góry, o czym koordynatorki wiedziały jeszcze na etapie zatrudniania mnie. Na wyjeździe zdziwiło mnie, że nie dostałam grafiku na przyszły tydzień, więc po powrocie napisałam do koordynatorki, ale nie raczyła odpisać. Kiedy dzwoniłam, nie odbierała telefonu, a potem w ogóle nie było sygnału. Skontaktowałam się więc z drugą koordynatorką i brzmiała na bardzo zdziwioną, ale powiedziała, że za chwilę oddzwoni. Zadzwoniła do mnie koordynatorka, z którą wcześniej nie było kontaktu i zaczęła rozmowę pytaniem kim jestem, bo ktoś dzwonił do niej z tego numeru. Serio? No nic, grzecznie się przedstawiłam i spytałam, co się dzieje, na co ona dość niemiłym tonem poinformowała mnie, że już tam nie pracuję. No cóż, zatkało mnie, ale spytałam, czy mogłabym wiedzieć, jaki jest powód tego, że nie raczyli mnie nawet o tym poinformować, odpowiedziała, że nie było czasu. Napisałam skargę do menadżerki sali i zabrałam się za szukanie innej pracy. Po kilku dniach dostałam telefon od menadżerki, czy mogłabym jej wysłać SMS-em mój numer konta, bo mój formularz z danymi „gdzieś się zapodział”. Dostałam wypłatę, ale zdałam sobie sprawę, że gdyby nie ta skarga, kasy pewnie na oczy bym nie zobaczyła. Na szczęście niedługo potem znalazłam pracę, gdzie zasiedziałam się aż do końca studiów.
masloorzechowe3 Odpowiedz

Trochę mi się przypomniało, gdy w liceum dorabialam sezonowo w hotelu jako kelnerka... Matko bosko co tam się odwalalo. Oczywiście umowy żadnej nie dostałam i harowalam za 6zl za godzinę po 10-12 (rekord to ok 17h na weselu) szef był okropny, wyzywał nas od debili bez szkoły i rzucał w nas kartonami podczas sprzątania. Pamietam, że zawsze przedłużał wypłacanie pieniędzy, czasami nawet dostawało się mniej niż powinno. Później po zrezygnowaniu z tego kołchozu dzwoniłam wypytując się czy dostanę resztę moich przepracowanych pieniędzy (pamiętam, że było to ok 300zl), ale koleś mówił, że nawet mnie nie zna i nikt taki u niego nie pracował. Będąc młodsza nie wiedziałam jak mam sobie poradzić z taką sytuacją, więc pieniędzy po dziś dzień nie zobaczyłam na oczy. Okazało się, że mój były szef tonął w długach, ale jego zachowania wobec nas nie będę tym usprawiedliwiać

januszpalpatine Odpowiedz

Kiedy likwidowano umowy - zlecenie? Wciąż istnieje taka forma zatrudnienia, głównie z myślą o krótkotrwałym zatrudnieniu, np. studenta na wakacje, tylko, że dodano obowiązek płacenia składek ZUS i zdrowotnej. Chyba ktoś Ci nagadał bzdur, by nie musieć opłacać tych składek i Cię oszukać, albo historia zmyślona.

tonacawmarzeniach

nigdzie nie jest napisane że to w polsce

maxiorek

Ja zrozumiałam to tak, że w tej konkretnej pracy zlikwidowano. To jest możliwe i mogło się stać z wielu powodów.

Dodaj anonimowe wyznanie