#Ikb30
Prawda jest taka, że jak ktoś chce odebrać sobie życie, to to robi. Każdy kto znał kiedyś samobójcę to wie. Często na zewnątrz normalni ludzie, wydawałoby się, że bez większych zmartwień, często nie chcą martwić najbliższych i nie mówią o swoich problemach. Jak ktoś chce się zabić, to nie obchodzi takiej osoby jakiś kolejny komentarz.
Niestety, znałam wielu takich atencjuszy, co pokazują jaki okrutny jest ich los i już idą popełniać samobójstwo, ale jeszcze nie teraz. Znałam takich, już nie znam, bo odcięłam się od nich, albo sami się odwrócili, bo zamiast poklepać po plecach (po raz tysięczny), to podawałam pomysły, jak zrobić to szybko. Niestety znałam też człowieka, co wyszedł i znaleziono go już martwego, bo się powiesił. Niestety znam kilku ludzi, którzy też znali samobójców. Każdy powie to samo- jak ktoś chce się zabić, to to robi. Nie pisze wyznań w internecie, nie męczy swoich znajomych, nie straszy ich, że już idzie kupić sznur.
Takich atencjuszy i męczybuł z wieczną "depresją" poznałam za dużo. Dlatego jak kolejny raz słyszę czy czytam o tym, jakie ich życie jest straszne, to mam ochotę powiedzieć, żeby przestali jęczeć (tylko dobitniej).
Oczywiście, umiem rozpoznać kiedy ktoś chce pomarudzić, czy ktoś akurat ma gorszy dzień i chce pogadać, a kiedy ktoś wiecznie narzeka na swoją egzystencję.
Wiesz, ja osobiście znałam dwóch samobójców. W obu przypadkach byli to ludzie z pozoru normalni, w których coś zgasło, raczej nie mówili wprost o swoich problemach. Czy dawali wcześniej sygnały, że coś mogą sobie zrobić? Tak.
Często takiej osobie będącej na skraju wytrzymałości psychicznej wystarczy do podjęcia decyzji właśnie mała iskra, jak chociażby obraźliwy komentarz w internecie. Często osobom, które nie przeżyły nigdy załamania nerwowego jest ciężko zrozumieć taką osobę, dla nich problemy są błahe i do rozwiązania.
Swego czasu pracowałam w ośrodku dla osób z różnymi problemami, byli tam między innymi niedoszli samobójcy czy osoby z depresją. To nie jest tak, że osoba chcąca popełnić samobójstwo nie będzie o tym mówiła. Wręcz przeciwnie, dużo z nich o tym otwarcie wspominało, nie była to próba zdobycia atencji, a wołanie o pomoc. Dla nich to była mała szansa, by tę pomoc uzyskać, bo w głębi duszy nie byli pewni swojej decyzji i liczyli na pomocną dłoń.
Sama kiedyś miałam taki okres załamania, byłam bliska temu, by połknąć opakowanie tabletek. Czy mówiłam o problemach? tak, ale nie mówiłam wprost, że chcę to zrobić. Na szczęście coś mnie powstrzymało.
Mądry komentarz. Wydaje mi się, że to tak, jakby taka osoba stała na skraju przepaści. Można wyciągnąć pomocną dłoń, żeby tę osobę od niej odciągnąć, ale wystarczy lekko popchnąć, żeby ta osoba spadła.
Bo jest tak jak mówisz, a autor myśli że pozjadal wszelkie rozumy. To co mnie jeszcze (oprócz wieku innych rzeczy)wkurza, to ze osoba z depresja według przeciętnego Kowalskiego nie ma prawa się nigdy zaśmiać, bo to przecież oznacza że nie ma żadnej depresji. A to, że taki dowcip potrafi rozśmieszyć kogoś w depresji na kilka sekund po czym znowu taka osoba wraca do ciemności, dla tych ludzi nie jest możliwe.
Dokładnie. Wiele osób uważa, że depresja to ciągła maska smutku na twarzy, a to nie prawda, to równie dobrze może być ta wiecznie uśmiechnięta sąsiadka z piętra niżej.
Wątpię, by ktoś w danej chwili z osób mnie otaczających pomyślałby, że ja się z tym zmagam, a jednak. Czasem bardziej mnie łamie ale po latach walki o siebie nauczyłam się to przełamywać, Ci naprawdę bliscy wiedzą jak reagować na mój spadek nastroju.
Oczywiście, że wszyscy samobójcy są tacy sami <sarkazm>.
Są ludzie, którzy będą wszystkie swoje emocje chowali w sobie, aż dojdą do momentu krytycznego i popełnią samobójstwo. Są ludzie, którzy wołają o pomoc i uwagę, mówią że popełnią samobójstwo, a robią to dopiero po dłuższym czasie. Są i tacy, którzy nie widzą sensu w swoim życiu przez lata, chcieliby się zabić, ale nie potrafią. I jest wiele, wiele innych osób.
Bardzo ciężko sensownie mówić o depresji.
Z jeden strony są ludzie, którzy mówią, że mają depresję, kiedy np. są smutni przez jeden dzień.
Inni ludzie uczepili się idei, że depresja musi być stwierdzona przez lekarza, a żaden inny przypadek nie jest prawdziwą depresją. Tacy ludzie zapominają, że często w tej chorobie samo pójście do lekarza/na terapię, jest dużym sukcesem. Tak jak można mieć nieleczonego i niezdiagnozowanego jeszcze raka, tak można mieć nieleczoną i niezdiagnozowaną depresję.
Często bez specjalnego wykształcenia możemy stwierdzić, że ktoś ma złamaną rękę, tak samo można stwierdzić, że coś niedobrego (chorobowego) dzieje się z czyjąś psychiką (nie mówię o postawieniu profesjonalnej diagnozy). Nie ma obowiązku pomagania wszystkim, ale deprecjonowanie czyichś problemów nie jest dobrym rozwiązaniem. Jeżeli nie chcesz słuchać jęczenia jakiejś osoby, możesz:
a) zasugerować, że powinien udać się do lekarza, ponieważ może to być oznaka stanu chorobowego;
b) zakończyć znajomość;
c) pisać wyznania w internecie, które pośrednio wyśmiewają osoby z depresją i powielać stereotypy dotyczące samobójców.
Podpowiem, jedno z tych rozwiązań jest błędne.
Podpisuję się pod tym obiema rękami. Autor miał o tyle szczęścia w życiu, że nie natknął się na osoby niepasujące do jego stereotypowego rozumienia depresji. Ale depresja to nie jest jakiś konkretny zbiór zachowań i cech, to stan który może dopaść każdego. Jedni na myśli samobójcze zareagują wychodząc po cichu z domu i już nie wracając, a inni postując w internecie ironiczne memy o tym jak tragicznie się czują. Nie ma na to reguły.
Ode mnie nie będzie hejtu, tylko jedno proste pytanie do autora.
Kim Ty jesteś i za kogo się uważasz żeby w takim autorytarnym charakterze wypowiadać się na temat psychologii klinicznej?
Moja koleżanka przed dwa lata mówiła o samobójstwie otwarcie, w między czasie kilka razy była w szpitalu psychiatrycznym, cały czas uczestniczyła w psychoterapii, brała leki. Jednak co się z nią nie rozmawiało to temat śmierci samobójczej prędzej czy później się pojawiał. Nie ma jej już z nami. Dziewczyna w ten sposób wolała o pomoc, szkoda że nigdy nie powiedziałem/zrobiłem tego coby zmieniło aktualny stan rzeczy.
Nie obwiniaj się, nie każdy to wyłapie i nie każdy da radę pomóc, szczególnie w takim przypadku jak tu opisujesz.
Znałem samobójcę (mojego ojca) i wcale tak nie było.
Wiele razy groził że się zabije i niewiele z tego wynikło, więc nauczyliśmy się z mamą olewać jego groźby. No i raz przeszedł od słów do czynów.
Miałam podobny przypadek w dalszej rodzinie.
To już jest zgoła inne zaburzenie, fyi
"Piszę w cudzysłowie, bo depresją nie polega na ciągłym narzekaniu na wszystko do koła i wiecznym "dole"" ale... ale moja na tym polega.
A narzekaniem spuszczam parę, odblokowuje mi się "blokada" łez i mogę się wypłakać i uspokoić/zasnąć.
^o to to to. Mój najgorszy dotąd epizod depresji zaczynał się od tego, że denerwowało mnie dosłownie wszystko, narzekałam na każde byle-gówno, na ból głowy, na to że mi zimno, nawet na to że za mocno wieje i włosy wpadają mi do oczu. Depresja to nie jest jakiś jeden określony stan.
Też tak mam. Często jestem zła na siebie, że mam taką ciulatą odmianę depresji. Ja ciągle krzyczę, płaczę, użalam się nad sobą, do tego najchętniej oglądałabym cały dzień seriale i spała na zmianę. Ciężko jest mi samą siebie przekonać, że naprawdę mam problem z sobą, a nie jestem po prostu leniwym wrzodem. Depresja jest śmieszna o tyle że jest zestaw objawów, gdzie większość osób ma tylko część z nich. Do tego te objawy to np. - zaburzenie snu, tyle że 1 osoba będzie miała bezsenność, a druga będzie spała 16 h na dobę. Więc mogą być 2 osoby w depresji o całkowicie odmiennych objawach. Staram się nie użalać nad sobą do wszystkich po koleji, no ale kurcze mam potrzebę mówienia o swoich problemach. Dlatego taka strona jak anonimowe przyciąga takie osoby jak ja, tutaj możemy wylać nasze żale nie obciążając naszych bliskich.
Po co tak pieprzyć... Każdy przypadek jest inny.
Znawczyni tematu normalnie
Tego czy umiesz rozpoznać, to nigdy nie możesz być pewien.
Czyli twoim zdaniem nieszczęśliwi ludzie powinni udawać, że wszystko jest ok, bo może księżną to drażii?
Nie możesz generalizować. Depresja ma różne oblicza. Jeden będzie się sztucznie uśmiechał, robił dobrą minę do złej gry, drugi będzie mówił o swoich problemach.
Musisz odróżnić osoby, które faktycznie chorują od tych, którzy są zwykłymi malkontentami, pesymistami i wampirami energetycznymi.