#JzdAN
Po powrocie z urodzin opowiedziałam o tym mojemu chłopakowi, no i dopytałam, czy nie ma nic przeciwko, że pójdę na taką lekcję ze znajomym. Powiedział, że nie ma problemu, że on i tak nie lubi tańczyć i na pewno by ze mną na żadne tańce nie poszedł, a wie, że ja lubię, więc spoko. Skoro miałam błogosławieństwo mojego lubego, to dogadałam ze znajomym szczegóły, odbyliśmy tę jedną darmową lekcję tańca i tu pewnie wszystkich rozczaruję, bo nic więcej się nie wydarzyło, po prostu rozeszliśmy się każde w swoją stronę. Kontakt mamy praktycznie zerowy, tak samo jak to było wcześniej.
I tu zaczyna się właściwa część wyznania. Mianowicie, właściwie przy każdej sprzeczce, mój chłopak wypomina mi fakt, że poszłam sobie na jakieś tańce z innym facetem. Raz rzucił tekstem, że on by nigdy tak nie zrobił, nie poszedłby z inną dziewczyną na lekcje tańca, będąc w związku ze mną. Nie rozumiem tego do końca, bo jak pytałam wcześniej, to nie miał kompletnie nic przeciwko. Powiedziałam mu o tej propozycji znajomego bezpośrednio po imprezie, gdy nawet jeszcze nie byliśmy umówieni tak „na sztywno”, więc w każdej chwili mogłam się z tego wycofać, jeśli mój chłopak miałby się czuć z tym niekomfortowo.
Minął ponad rok, a temat wraca jak bumerang. I teraz już momentami sama nie wiem – czy ja rzeczywiście zachowałam się tak strasznie nie w porządku wobec niego? Może i mogłam się domyślić, no ale niestety nie mam takiej mocy czytania ludziom w myślach. Jak do niego wypisuje koleżanka z poprzedniej pracy, bo średnio co dwa tygodnie musi o coś dopytać i opowiedzieć, co się ostatnio działo, to jakoś nie mam z tym problemu i nie wypominam tego przy każdej możliwej okazji.
Nie zachowałaś się źle. Zapytałaś o jego zdanie, wyraził zgodę, to nie ma teraz prawa wypominać tego w czasie kłótni.
A może ma cos za uszami i szuka :haka" na Ciebie, żeby zerwanie było niby z Twojej winy ? Współczuję.
Czas wynieść śmieci. Nie zrobiłaś nic złego, a facet terroryzuje Cię bez powodu. Masz przedsmak tego, jak będzie wyglądała Wasza przyszłość, jeśli zostaniesz z takim słabym człowieczkiem.
To! Za każdym razem jak będzie się czuł źle z jakiegoś powodu będzie wyciągał takie śmieci i sobie poprawiał humor gnojąc Cię takimi rzeczami.
Zgadzam się. Zasługujesz tylko na słabego typa , który będzie bez piśnięcia będzie tolerował wszystkie Twoje "wybryki".
@BurakZ
Bardzo słabo trollujesz, popraw się.
Ohlala
Jeśli wyjdziesz ze swojej banieczki to przekonasz się, że ludzie mają różne zdania. Nie wszyscy będą Ci przyklaskiwać i nie będzie to trollowanie ani terroryzowanie.
Albo chłop ma problemy z patologiczną zazdrością albo sam ma coś za uszami. Ludzie sądzą innych według siebie, więc ta koleżaneczka to może być bliższa znajomość, niż Ci się wydaje.
Możliwe też, że koleś prezentuję tę samą buracką filozofię, którą opisał nasz anonimowy kolega w tym wątku.
W każdym z tych przypadków ten związek rokuje fatalnie.
Przestań się zastanawiać, czy zachowałaś się jak należy, tylko zrób solidny krok wstecz i przypatrz się tej relacji na chłodno. I zadaj sobie pytanie: ile lat dasz radę tak żyć, zanim będziesz miała tego serdecznie dość?
Nawet nie warto nic Wam tłumaczyć, gdyż z komentarzy niektórych zieje nienawiścią do mężczyzn.
Można by zapytać, kto Cię tak skrzywdził? Ale odpowiedź jest oczywista...
To nie świat jest zły, ale wszyscy jesteśmy wynikiem naszych decyzji i wyborów...
Nawet mi Was nie jest szkoda, gdyż macie to na co zasłużyłyście... i nikogo nie obchodzicie...
Nie sączcie tylko swoimi "radami" jadu w głowy normalnych osób, które jeszcze mają szansę by normalnie ułożyć sobie życie.
Dziękuję za doskonałą demonstrację, dlaczego związek z wyznawcą tej filozofii źle rokuje.
Jak napisałam powyżej: ludzie sądzą innych według siebie.
Źle rokuje to naprawdę mało powiedziane...
Jeśli jesteś człowiekiem asertywnym i traktujesz innych sprawiedliwie i ze wzajemnością to osoby toksyczne lub zaburzone same będą unikały relacji z tobą.
Trochę ponad rok temu dostałem od jednego z kontrahentów dwa bilety na dużą galę bokserską.
Po powrocie do domu ustaliłem z żoną, że wybiorę się z moją asystentką Justyną, gdyż moja żona nie przepada za tym sportem. Poza tym ktoś musiał zostać z dziećmi w domu.
Od roku żona wypomina mi to przy każdej kłótni...
Różnica jest taka, że w moim bliskim otoczeniu nie znam żadnego mężczyzny, który nawet zapytał by się o coś takiego swojej partnerki. Jeśli nie jest to
przykład braku szacunku, to nie chcę wiedzieć jakie macie standardy...
Oblałaś podstawowy test na partnerkę i wpadłaś do worka "na tymczasem, dopóki coś lepszego się nie pojawi".
Szkoda mi kobiet, które nie wyznają żadnych wartości i nie znają znaczenia takich pojęć jak lojalność.
Pierścionka nie będzie. Można się rozejść.
Wiem, że jesteś pewnie trollem, ale i tak odpowiem. Tak, tańczenie z kimś to brak lojalności (ironizuję). A jak na weselu tańczy się z kimś innym niż własny chłopak, to też brak lojalności? A czy zawodowi tancerze, tańczący w parach, są ze sobą w związkach, czy może chociaż niektórzy tworzą parę z kimś innym niż partner do tańca?
@ PeggyBrown2022 Każda kobieta czytająca to wyznanie wie o co chodzi, a autorka i tak uważa wszystkich facetów za idiotów. Ale ok, zagrajmy w otwarte karty.
Po pierwsze takie pytanie nigdy nie powinno paść w poważnym związku. Partner został przez to postawiony w bardzo niekomfortowej sytuacji. Wyobraź sobie, że mężczyźni tak samo jak kobiety cały czas obserwują swoją partnerkę. Zaufanie buduje się latami, a można je stracić w ciągu kilku minut.
Po drugie to kolega od tanga musiał w jakimś stopniu wpaść w oko autorce, gdyż w innym wypadku nie wyszła by nawet z nim do Biedronki po cebule. Natomiast to, że nic nie pykło, albo pykło, ale kolega został zamieniony w satelitę to już inna historia.
I po trzecie ultimo. Każdy jest inny. Są inteligentni ludzie i Ci mniej. Są zdradzający i szukający okazji. W związku natomiast powinno się grać czysto, tak by druga osoba nie miała żadnych podejrzeń i wątpliwości. Wątpliwości z czasem potrafią zniszczyć każdy związek.
Najwyraźniej partner autorki miał trochę doświadczenia ze związkami i ma zasady.
Partner Autorki ma zasady - zasadę "domyśl się"?
Ale masz kruche ego. Zero meskosci, a 100% emocjalnosci.
BurakZ Po drugie to kolega od tanga musiał w jakimś stopniu wpaść w oko autorce, gdyż w innym wypadku nie wyszła by nawet z nim do Biedronki po cebule.
Nie wszyscy są tak wyposzczeni, żeby w każdej osobie innej płci widzieć obiekt seksualny.
Jestem człowiekiem, który szanuje siebie, a przez to szanuję moją partnerkę i nigdy nie pozwoliłbym by osoba na której mi zależy znalazła się w takiej sytuacji.
Nie pozwoliłbym by inna kobieta poczuła satysfakcję i wyższość nad moją kobietą przez to, że ja poświęcam jej uwagę.
Tak właśnie objawia się i okazuje się szacunek. Nie przez puste słowa i gesty stosowane na pokaz.
Kto to wie, ten wie. A kto tego nie rozumie...życzę mu powodzenia w życiu, gdyż można to nazwać karmą czy sprawiedliwością, ale ja uważam, że sami tworzymy swoje otoczenie i otrzymujemy resztę w tej samej walucie, którą płacimy.
Buraku, więc może zamiast zabraniać swojej partnerce interakcji z osobami płci przeciwnej, pokaż jej, że to ona jest dla ciebie najważniejsza? Zamiast pielęgnować w niej i sobie kruche ego, pomóż zbudować jej (a przy tym sobie) pewność siebie i silne poczucie własnej wartości. Wtedy nie będzie się czuła poniżona, gdy będziesz poświęcał uwagę komuś innemu, bo po prostu będzie wiedziała, że to ją kochasz i będzie ci ufała. Bo zdrowy związek opiera się na zaufaniu. A szacunek do swojego partnera objawia się nie poprzez brak kontaktu fizycznego (bez podtekstów seksualnych), tylko poprzez szanowanie jego opinii, potrzeb i granic.
Elbatory Takie argumenty ad personam i używanie etykiet, jest strasznie słabe skoro nie znamy się osobiście. Próbujesz mnie ośmieszyć, tylko dlatego, że Twoje argumenty są niczym frazy wyjęte ze "złotych myśli" nastolatki.
Ale z dalszej części Twojej wypowiedzi rozumiem, że Twój partner ( o ile takiego posiadasz?) regularnie umawia się z koleżankami na kawę, lunch, do kina czy też na masaż? A Ty nawet poleciłaś mu jedną ze swoich "psiapsi", jako partnerkę do jogi, prawda?
Moje argumenty opieram na twojej wypowiedzi, po prostu wysuwam logiczne wnioski.
Chciałabym, żeby nastolatki używały takich fraz, może gdyby w młodym wieku dbały o wiarę w siebie i poczucie własnej wartości, to nie wiązałyby się z toksycznymi partnerami i nie pozwalały na zachowania jak w wyznaniu.
Natomiast ja posiadam partnerkę i owszem, obie mamy przyjaciół obu płci, z którymi się spotykamy, chodzimy na kawę, lunch, do kina czy nawet na masaż. Nie jesteśmy zazdrosne, bo sobie ufamy, znamy swoją wartość i potrafimy oddzielić przyjaźń od pociągu seksualnego.
Elbatory To wiele wyjaśnia i to co piszesz potwierdza moje osobiste spostrzeżenia. Nie traktuj tego jak atak, ale zauważyłem wśród ludzi których znam osobiście, że związki dwóch kobiet są krótkie i nietrwałe. Nie lubię generalizować, ale nawet ostatnio ze znajomymi rozmawialiśmy o tym i nikt nie był w stanie podać przykładu nawet jednego takiego związku, który miałby staż dłuższy niż kilka lat.