Dawno temu, w liceum siedziała przede mną w ławce dziewczyna, która podczas każdej lekcji non stop wydłubywała coś z czoła i włosów. Przekładała to na paznokieć, chwilę obserwowała, po czym strzelała z palca przed siebie. To coś trafiało czasem na podłogę, a czasem na plecy osób siedzących przed nią.
Po ponad 15 latach dalej zastanawiam się, co to było (łupież, wypryski? Nie mam pojęcia) i automatycznie wzdrygam się na samą myśl o tym.
Dodaj anonimowe wyznanie
Wszy łapała
Ale podmywala się przynajmniej raz na tydzień?