#NnWCD
WDŻ w szkole córki jest prowadzony przez katechetkę, która dosłownie pierze mózgi tym dzieciom. W zeszycie córki jest notatka, składająca się z 10 punktów przedstawiających dlaczego dziewczynki są gorsze od chłopców. Dla przykładu kilka:
- dziewczynki krwawią krwią, która jest nieczysta, więc są bardziej skłonne do grzeszenia i robienia złych uczynków
- ich mózgi są skonstruowane tak, aby myślały wyłącznie o stosunku płciowym w celu posiadania dziecka, ale nie po to, żeby tworzyć rodzinę, tylko by narzucać swoją wolę chłopcom
- dziewczynki częściej się same zadowalają i robią to bardzo brutalnie (!!!).
Jest też długa notatka o tym, jaki jest cel w życiu zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, gdzie w skrócie wygląda to tak, że prawdziwy mężczyzna powinien absolutnie zabronić swojej żonie rozwijać się zawodowo czy w ogóle pracować, do tego starać się zrobić jej jak największą ilość dzieci - tylko wtedy małżeństwo jest szczęśliwe.
Kolejne strony to jakieś pseudoreligijne papki, a ostatnia lekcja wygląda tak, że antykoncepcja nie istnieje i to Bóg decyduje, czy para ma mieć dziecko czy nie.
Przyznam, że prawie zawału dostałam jak to czytałam. Wizyta w szkole nie lepsza. Dyrektorka była zdziwiona moim żądaniem o wypisanie córki, tłumacząc, że "nikt nie zgłaszał, że lekcja jest źle prowadzona, poza tym pani katechetka to bardzo dobra nauczycielka". Zostało mi też zasugerowane, że może moje podejście do tego typu spraw jest zbyt NOWOCZESNE i dlatego mam jakieś uwagi. Zrobiłam straszną awanturę, ale córka została wypisana, a ja zamierzam to gdzieś zgłosić. No i czeka mnie dziś na wieczór rozmowa z córką. Chcę uświadomić jej, że to czego uczyła się na lekcjach WDŻ to okropne bzdury i sama przekażę jej wszelkie informacje odnośnie seksualności, macierzyństwa czy roli kobiety i mężczyzny. Nie zmienia to faktu, że jestem skrajnie wzburzona. Jak ktokolwiek może pozwalać na to, aby naszym dzieciom wpajano takie obrzydliwe kłamstwa? To wygląda jak bełkot fanatyka, a nie fachowa wiedza. Pilnujcie czego wasze dzieci uczą się w szkołach!
To chyba powinno byc do kuratorium zgloszone.
Z tym kuratorium może być ciężko, jeśli przedmiotu uczy katechetka. Wiem, bo w mojej byłej już szkole uczy katecheta-fanatyk. Dyrekcja dawno by go wywaliła, bo koleś psuje opinię szkole, siejąc ferment na fejsie i ucząc dzieci banialuków, ale mają związane ręce, bo on podlega pod kurię bardziej niż kuratorium oświaty.
To skutek podejscia obecnego rzadu z KK 😢
Aldi2018 nie chrzań farmazonów. Nawiedzeni katecheci uczący WDŻ byli od początku wprowadzenia tego przedmiotu.
Feniks byc moze, ale teraz weszly te podręczniki, o których mówi autorka
@vasiravana ale pod kurię podlega religia. Jako ksiądz, siostra, brat zakonny, czy katecheta uczący Religi to tak, ale wdż to już co innego
Proszę, byś wspomniała o tym na wywiadówce lub w inny sposób. Pozostali rodzice mogą być tego nie świadomi.
Niech poprosi ich tam o zajrzenie do zeszytów dzieci.
Najlepiej zeby przyniosla zeszyt corki jako gotowy dowod.
A katechetka i dyrektorka znalazły czas na realizowanie się zawodowo między opieką nad gromadzą dzieci, zakupami, gotowaniem, sprzątaniem itd?
Dla mnie to jakiś absurd, że wdż uczy katechetka. To jak historyk uczący biologii.
U mnie w szkole wdż uczy katechetka, a biologi i historii ta sama osoba.
Jak bardzo jest źle?
bardzo
Slyszalam jak w szkole podstawowej mojego kolegi, nauczycielka uczyla 5 przedmiotow. I teraz pytanie co ma informatyka do muzyki czy przyroda do plastyki (takie przedmioty uczyla)...Wdz powinna uczyc osoba bezstronna, najlepiej z wyksztalceniem psychologicznym.
U mnie w podstawówce też uczyła katechetka, a wdż prowadziła bardzo dobrze (dużo lepiej niż religię)
U mnie historyczka uczyła WDŻ, ale to była zajebista babeczka i naprawdę bardzo rzetelnie przekazała wiedzę :D
Ja też w podstawówce miałam z katechetką wdż i bałam się używać tamponów, dopiero w liceum dowiedziałam się, że mogę. Teraz to pewnie wszystkim wydaje się głupie, ale za moich czasów nie znalazło się informacji na taki temat.
@Pampkin
jeśli ukończył studia w obu kierunkach to nie widzę problemu
Ja nie mogę... Kiedyś jeden nauczyciel ogarniał całą szkołę i wykształcenie było na o wiele wyższym poziomie. Teraz, żeby uczyć czegokolwiek, to trzeba mieć studia, choćby podyplomowe. I nauczyciele je robią. Nie rozumiem, co jest złego w tym, że biolog ma też wykształcenie w zakresie nauczania informatyki, czy że pedagog ma kwalifikacje do nauczania języka polskiego. Katecheci często robią sobie "przy okazji" nauki o rodzinie, bo to kierunek pokrewny do teologii. To i nauczają WDŻ. Grunt, jeśli robią to dobrze
A ja zamiast kuratorium zaproponuje zgłosić temat do odpowiednich dziennikarzy, kuratorium może nie chcieć "grzeszyć" przeciw katechetce i jej naukom, a wizyta kamery zawsze dodaje jakiejś dziwnej mobilizacji do wykonywania swoich obowiązków prawidłowo.
A mnie zastanawia, dlaczego w tylu szkołach (także w mojej) wdż uczą właśnie katechetki. Przecież to jest kompletny absurd, zamiast uczyć rzeczy związanych z seksualnością, to wpajają nam swój światopogląd opierający się na wierze. Nie tak to powinno wyglądać.
A kto ma uczyć? Nauczyciele biologii często mają za dużo h, tak samo poloniści, a na specjalnych do wdż czasem nie stać... Nie mówię,że to dobrze, ale w nauczycielach do przedmiotów tego typu (również plastyka, wok itp) często jest ten problem. Mnie plastyki uczyła osoba od techniki a wdż kolejno katechetka (normalna) i specjalna od wdż (mniej normalna, przewrażliwiona na punkcie HIV m. in.). W liceum nie poszłam, ale uczył nauczyciel etyki.
Bo tylko im sie chce robić z tego podyplomówkę?
Wiem jak to jest, bo moja mama sama jest nauczycielką, ale chodzi mi tu głównie o to, że sposób, w jaki niektóre katechetki nauczają wdż, jest niewłaściwy
Gdybyś potrzebowała dodatkowych źródeł do nauki, to polecam kanał Pink Candy na youtube. Świetnie przedstawia kwestie dojrzewania, zdrowia reprodukcyjnego, antykoncepcji i seksualności.
Pamiętam czasy jak ludzie w komentarzach pisali: "Jest taki kanał na YT. Seksmasterka. Ona świetnie tłumaczy wszystko" :D
Z ksiazek polecam "encyklopedia nastolatki"-> Porusza te tematy profesjonalnie, mówi o wadach i zaletach nie gloryfikując jakiegoś konkretnego sposobu myslenia. Oprócz tego jest tam wiele fajnych działów jak depresja, używki itp.
hahaha nie do konca, posluchaj sobie bzdu o wazektomii, nie mowi, ze nalezy 3 miesiace sie zabezpieczac po i zobic badania czy zabieg sie udal. ma baki w wiedzy. podaje stosunek pzeywany jako metode antykoncepcji- wiekszej bzduy nie slyszalam
ja mialam ksiazke "co sie dzieje z moim cialem"
Ech, bo stosunek przerywany jest metodą antykoncepcji - jego celem, tak jaki i innych metod, jest zapobieżenie ciąży. To, że nie jest to najbardziej skuteczny środek i nie warto go stosować, to zupełnie inna kwestia. ("Normalny" stosunek przerywany jest w 80 proc. skuteczny, "perfekcyjny" w aż 96, ale nie liczyłabym tę perfekcję)
@gummygirl Co Ty pleciesz za bzdury? Stosunek przerywany NIE JEST żadną metodą antykoncepcji. To zwyczajny debilizm w który wierzą ludzie bez mózgu.
Nie słyszało się o preejakulacie, co?
Xian - jak najbardziej można to uznać za naturalną formę antykoncepcji, tak samo jak kalendarzyk. Stosunek przerywany ma na celu niedopuszczenie do ciąży. Ilość samego płynu ejakujacyjnego i liczba żywych plemników w nim zawartych jest różna w zależności od faceta (zdrowy, płodny mężczyzna może mieć niską ilość), dlatego taka forma antykoncepcji jest mało skuteczna, dość losowa i polecałabym ją tylko osobom, które nie martwi potencjalna wpadka. Sama kilka lat zabezpieczałam się jedynie stosunkiem przerywanym, a w ciąże zaszłam planowaną i od razu, więc nie mamy żadnego problemu z płodnością.
jestem seksuologiem i zapewniem ze STOSUNEK PZEYWANY METODA ANTYKONCEPCJI NIE JEST
poczytajcie o kopelkowaniu nasienia
powstzymanie wytysku w pochwie jako zapobieganie ciazy to mit
PrzezSamoH nie rozmnażaj się wiecej prosze, bo twoja glupota to brak słów. Biedne twoje dziecko, ma taką matkę
Jak macie zamiar napisać coś mądrego, to proszę, sprawdźcie wcześniej pisownie. Inaczej wychodzicie na idiotów i nikt was nie weźmie na poważnie.
I przez ostatnie 14 lat nie mówiłaś jej, jak jest naprawdę?
Widzę, że KK sukcesywnie cofa nas do czasów średniowiecza. Nie rozumiem, dlaczego do nauki takiego przedmiotu kieruje się katechetów. Przecież nie każde dziecko pochodzi z rodziny katolickiej, a i tak w szkole narzuca się "jedyny słuszny" kierunek. Ręce opadają...
Dlatego też, że wychowanie do życia w rodzinie nie miało odnosić się tylko do seksu, ale relacji międzyludzkich, w szczególności małżeńskich i ktoś genialny uznał, że katecheci nadają się do tego... ;) W niektórych szkołach po tych zajęciach można było dostać zaświadczenie, że uczestniczyło się w naukach przedmałżeńskich.
PrzezSamoH, w mojej szkole tego przedmiotu uczyła szkolna pedagog i były to naprawdę ciekawe zajęcia, bez religijnych bzdetów.
Yaspis - chyba nie zrozumiałaś/eś mojego komentarza. Tylko tłumaczę, jakimi przesłankami kierują się osoby, zatrudniające katechetów jako nauczycieli wdż. Tym bardziej, że rodzice nie mają też na ogół nic przeciwko (większość wierząca lub obojętna, do tego "zachęta" papierkiem). Nie napisałam, że to dobrze, jestem ateistką, więc to w ogóle byłby szczyt hipokryzji ;)
W podstawówce mieliśmy jednorazowo zajęcia dla dziewczyn o menstruacji (fachowe), potem dopiero w liceum wdż jako ogólne zajęcia o relacjach międzyludzkich prowadzone przez pedagoga, ale akurat te były bezsensu i nic ciekawego. O seksie i zabezpieczaniu się ani pół słowa, mimo że mieliśmy już w klasie młodych rodziców ;)
Po pierwsze trochę nie chcę mi się wierzyć że żaden rodzic nie zgłaszał żadnych uwag czy wątpliwości co do tej katechetki. Skoro taka nawiedzona to czemu rodzice nadal pozwalają ogłupiać swoje dzieci?
A po drugie to, że ta katechetka jest pozbawiona szczątek mózgu to jestem w stanie sobie wyobrazić bo zdarzają się takie przypaki ale żeby dyrektorka szkoły była równie prymitywna w myśleniu to nie wiem czy to możliwe. Jestem za tym, żeby robić nauczycielom testy psychologiczne bo jak widać ta pani powinna przebywać gdzie indziej.
Moja mama też nigdy nie zaglądała do moich zeszytów. Przynajmniej po podstawówce. Rodzice mogli nie wiedzieć czego uczą w szkole