#OUI6f

Mieszkam w Szkocji.
Mam grupkę kilku przyjaciół w różnych miejscach, którzy chętnie mnie u siebie goszczą. Ponieważ byli zainteresowani urlopem w Polsce, zaproponowałam im wspólny wyjazd i mieszkanie u moich rodziców oraz odwiedzenie kilku polskich miast.
Przyjechaliśmy, goście zadowoleni, wszystko cud miód, dostali zapewnienie, że „czuj się jak u siebie w domu”, dostęp do żarełka kiedy chcą, łazienki i czego tylko potrzebują.

Pierwszego dnia przed pójściem spać przejrzałam lodówkę i rzeczy, które w niej są, w razie podjadania w nocy lub picia soku/mleka (tak zdarza im się). Nie zauważyłam nic niepokojącego, więc nakleiłam im karteczkę, że mogą jeść wszystko.


Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy wchodzę do kuchni rano, a tam mój kolega łakomczuszek zajada się pyszną „kiełbasą” i chwali polski „black pudding”, ganiąc mnie za to, że nie chcę go jeść na żadnej imprezie w Szkocji, a mam taki w Polsce!


Popatrzyłam na kolegę i na smutnego psa przy misce, któremu właśnie znikały racje żywnościowe i wybuchnęłam histerycznym śmiechem. Do tej pory nie wie, co to było.
Kiedy kolega skończył podjadanie, wyprosiłam go z kuchni, żeby budził pozostałych, zutylizowałam karmę dla psa i poprosiłam na śniadanie. Oczywiście wieść o pysznym puddingu szybko się rozniosła wśród znajomych, ale zasugerowałam, że pudding mają na co dzień i powinni spróbować polskiej kiełbasy. Ufff, udało się. Tylko psa szkoda, bo musiał zadowolić się chrupkami.
Livarot Odpowiedz

Ale kupy na trawniku nie zrobił?

Risha Odpowiedz

To nie masz zapasu mokrej karmy dla psa, że jedna puszka zniknęła i pies miał tylko suchą?

Tarkin

A z jakiej okazji ma mieć zapas dla psa? Przecież tak puszka jest lekka więc normalni ludzie zazwyczaj biorą ją do codziennych zakupów. Ewentualnie masz 3 puszki w domu

Dodaj anonimowe wyznanie