#P20Zy

To będzie wyżalenie się, więc proszę, darujcie sobie kąśliwe komentarze, bo jestem i tak w kiepskiej formie psychicznej.
Tonę w długach... Mam kredyt, pożyczki u rodziny i kartę kredytową ze zużytym limitem. 41 lat na karku, dwoje dzieci, mieszkamy u rodziny, bo dom nieskończony (a nawet jakby był skończony, to za co żyć i płacić rachunki?). Żona żyje marzeniami (nie dochodzi do niej chyba powaga tej sytuacji) – pracuje na pół etatu na najniższej krajowej (bo jak mówi, lubi to, co robi), a ja obecnie poszukuję pracy po powrocie do Polski po dekadzie bycia za granicą. Średnio mi wychodzi, pomimo że mówię płynnie w dwóch językach obcych, jestem obecnie już pod koniec studiów i mam naprawdę spory zasób wiedzy w różnych dziedzinach. W swoim wyuczonym zawodzie, w którym byłem naprawdę dobry, niestety nie mogę już pracować, ze względów zdrowotnych, więc pozostaje mi szukanie czegokolwiek...
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jestem fanem blogów finansowych i książek w tej tematyce, mam świadomość, jak to wszystko działa i co robić, ale żona nie widzi w tym problemu – jak są pieniądze na koncie, to nagle pojawia się cały szereg „koniecznych” wydatków w sklepach internetowych... Trzy dni później wypłaty już nie ma, a ja słyszę, że mam mieć pracę taką a taką, za tyle i tyle. A ja nie mogę znaleźć żadnej.
Biorę udział w jakichś rekrutacjach, kolejnych etapach, a każdy zajmuje tygodnie.
Znam zasady oszczędzania, używam szablonów do kontrolowania wydatków, ale nie przydają się na nic, bo ilekroć ustalam budżet, zawsze się okazuje, że była jakaś wycieczka do sklepu i „koniecznie” trzeba było kupić to i tamto. Ja widzę tylko mnóstwo niepotrzebnych rzeczy albo nieprzemyślanie wydanych pieniędzy i słyszę: „Nie możesz oszczędzać na wszystkim!! Nie bądź sknerą!!!”. A ja nie oszczędzam, tylko mam świadomość, że wydajemy więcej niż mamy. To nie jest oszczędność, tylko racjonalne gospodarowanie pieniędzmi. Sam sobie nic nie kupuję, bo mi szkoda, bo mam świadomość, że przychodzi spłata czegoś i nagle jest minus na koncie... Słyszę, że te moje budżety są do bani, bo nigdy się nie sprawdzają, a ja tak bym chciał zwyczajnie nie martwić się, że nie starczy do końca miesiąca. Za poprzednią pracę będę miał jeszcze wynagrodzenie do połowy grudnia (bo wykonuję zdalnie pracę jeszcze, będąc już w Polsce), a potem... No właśnie. Co dalej? I wiem to wszystko, że powinienem porozmawiać z żoną, już to robiłem, kłóciłem się, wyjaśniałem itp., ale nic nie dociera i na dłuższą metę wszystko wraca na poprzedni tor. Mam 10-letniego laptopa, na którym się uczę, książki zdobywam z różnych źródeł i się uczę, dokształcam, pracuję nad sobą. W kawiarni byłem ostatnio w marcu, na imprezie półtora roku temu (pracowniczej), zaciskam zęby. Przeczytałem setki książek, i co mi z tego... :/
Postac Odpowiedz

Na Twoim miejscu nie dałabym Twojej żonie zarządzać domowym budżetem. Jak nie umie gospodarować wspólnymi pieniędzmi, to nie powinna tego robić.
Mam nadzieję, że niedługo znajdziesz pracę.

NiezbytSprytny Odpowiedz

Zgaduję, że Twoja wypłata wpływa na Twoje konto, a od tego można żonę odciąć, jeśli natomiast wpływa na konto wasze, a nie Twoje, to zawsze możesz sobie założyć kolejne i w robocie złożyć odpowiedni dokument po to, by kolejna wypłata wpłynęła już na konto Twoje. Żona zachwycona nie będzie, ale zaplanowaną kwotę możesz zawsze przelać na konto wasze, a jeśli to nadal będzie za mało, to możesz żonie zasugerować, że dolega jej postawa roszczeniowa, skoro ona pracuje tak jak jej się podoba, a Ty masz pracować tak, aby spełniać jej chore wymagania. Z pojęciem "enabling'u" zapewne też się już spotkałeś i zapewne wiesz, że na samoczynną naprawę sytuacji nie masz co liczyć. I jeszcze jedna rzecz, skoro Ty masz 41 lat, to pewnie dzieci wasze są już na tyle duże, że nie trzeba ich całą dobę niańczyć, nie daj się żonie tą, albo podobną wymówką wykręcić.

Postac

Z tym założeniem, że dzieci duże, bym się wstrzymała. Późne rodzicielstwo jest teraz w modzie, więc ich dzieci spokojnie mogą być przedszkolakami. Niby nie trzeba z nimi być całą dobę, ale na pewno jest mniej męczące, gdy jedna osoba pracuje zawodowo krócej - może zająć się obowiązkami domowymi w czasie, gdy druga jeszcze jest w pracy, a dzieci w przedszkolu.

Ja bym bardzo chciała pracować na część etatu, jednak nie mam takiej możliwości (wokół mnie są miejsca na pół etatu tylko w sklepach, a pracować w sklepie zdecydowanie nie lubię). Jakby mi szef powiedział, że mam od poniedziałku zmniejszony etat o połowę, to bym skakała z radości. Ale my problemów finansowych nie mamy, więc to jest inna dyskusja - inne priorytety.

NAUS Odpowiedz

Sparafrazuję Pana Tomasza Trelę, którego być może znasz, a jak nie znasz, to mam nadzieję, że poznasz. Drogi autorze, dlaczego Twoim budżetem zarządza bankrut?

Mówisz, że wiesz jak działa robienie pieniędzy, dlaczego więc żona dysponuje Twoimi pieniędzmi? Niech robi zakupy ze swojej pół-etatowej wypłaty, oczywiście po wcześniejszym dołożeniu się do budżetu domowego. Nie będą to zakupy za duże, ale przynajmniej w pracy robi to, co lubi. A jak będzie marudzić, to zapytaj ją, czy przypadkiem nie żyje ponad stan.:)

Znasz skalę problemu, możliwe, że Twoja żona nie, więc przedstaw jej jak to wygląda i w oparciu o to, co będzie dalej, podejmij określone działania. Jeśli rzeczywiście do niej nie dociera, to po prostu odetnij ją od pieniędzy, to jedyne rozwiązanie. Z tego co mówisz wynika, że nie ma w niej żadnej odpowiedzialności finansowej i dalej jest w tym aspekcie dzieckiem.

Wielu ludzi dużo wcześniej od Ciebie dawno by się już poddało, a Ty dalej się uczysz, rozwijasz, szukasz rozwiązań, myślisz jak tu pchnąć sytuację w dobrym kierunku. Obecna sytuacja nie wygląda najlepiej, zgadzam się, ale nie jest to w głównej mierze Twoja wina, tylko Twojej żony. Myślę, że gdy Ty przejmiesz stery, sytuacja może być tylko lepsza, a nawet jestem niemal przekonany, że dasz radę to wszystko naprostować.
Jeśli żona zna się tylko na marnowaniu pieniędzy, to jej opinia na temat Twoich planów budżetowych nie powinna mieć dla Ciebie znaczenia.

NAUS

Z mojej perspektywy, jeśli masz budżet i udaje Ci się co miesiąc coś z niego odłożyć, to jest to znakomity budżet. Jeśli udaje Ci się odłożyć i zainwestować, to jest to budżet doskonały. Na to jednak przyjdzie czas później, w obecnej sytuacji, jeśli udaje Ci się pomniejszać zobowiązania finansowe lub ograniczać ich wzrost, to w dalszym ciągu jest bardzo dobry punkt wyjścia dobrze rokujący na przyszłość.:)

Jedyny sposób na to, by było lepiej, to się nie poddawać. Tak więc nie poddawaj się, zrobiłeś już bardzo dużo na rzecz tej poprawy.

Econiks Odpowiedz

1. Znajdź pracę nawet nie w swoim fachu, lepsza jakąkolwiek praca niż żadna. A w budżetówkach nie trzeba mieć nie wiadomo jakich umiejętności i rekrutacja jest sprawna.
2. Żonę zmuś by pracowała na całm etacie i powiedz jak wygląda sytuacja, bo widocznie nie wie, że nie macie pieniędzy, skoro się zadłużasz, o długach pewnie też jej nie powiedziałeś.
3. Skoro macie masę niepotrzebnych rzeczy, to polecam zacząć sprzedawać na vinted, allegro itp, zawsze to dodatkowy zarobek.
4. Po co Wam dom, skoro budowa stanęła w miejscu? Już lepiej sprzedać razem z działką i kupić małe mieszkanie skoro i tak mieszkacie u rodziny.

Rumek Odpowiedz

Mamy najniższe bezrobocie w historii a Ty nie możesz znaleźć pracy? Coś jest nie tak. Nie chodzi o oszczędzanie tylko o zarabianie. Większość żon będzie oczekiwała, że będziesz dobrze zarabiał, lepiej od niej. Od tego nie uciekniesz, nie ma co winić żony. Czytanie książek i blogów nie przynosi kasy. Szczególnie te finansowe to pułapka: myślimy sobie, że przecież robimy coś wartościowego, bo to blog o zarabianiu. Nie jest to nic wartościowego, to tylko czytanie bloga a nie praca. Mówię to bez złośliwości: po prostu idź do pracy i tam się staraj. Dobre pensje przychodzą z czasem, poprzez awans, a nie na skutek wyslania cv

elbatory

No może właśnie dlatego nie może znaleźć pracy, bo bezrobocie jest tak niskie? Niesie bezrobocie oznacza, że dużo osób pracuje, co oznacza, że jest mało miejsc, które obecnie szukają pracowników.

Postac

Elbatory - niskie bezrobocie oznacza, że jest mało osób chętnych i gotowych do podjęcia pracy. Czyli jak firma kogoś potrzebuje, to trudno jej znaleźć prcownika.

elbatory

Poważnie? Zawsze myślałam, że niskie bezrobocie = mało osób bezrobotnych. Dla mnie to brzmi logiczniej 😅

Postac

No tak - mało bezrobotnych. Czyli ci co chcą to pracują, a ci co nie chcą - pracy nie szukają. Czyli jak firma szuka pracowników to nie ma w kim przebierać i zatrudnia jak leci.

elbatory

Dla mnie mało bezrobotnych znaczy tyle, że po prostu większość osób jest zatrudnionych, a ci pozostali bezrobotni wciąż szukają pracy, ale nie mogą znaleźć, bo nie ma zbyt wielu miejsc pracy. Teraz już wiem, że chodzi o tych, którzy pracy nie szukają, ale i tak dla mnie więcej sensu ma takie znaczenie, że niskie bezrobocie = większość miejsc pracy zajęta. No cóż, człowiek się uczy całe życie.

Assia002 Odpowiedz

A żona zarabia? Bo jeśli nie, to możesz postawić sprawę jasno, że nie stać was teraz na takie i takie wydatki. To po pierwsze,
Po drugie - ja wiem, że tutaj na miejscu masz rodzinę, ale niestety kredyty trzeba spłacić, więc moim zdaniem powinieneś wyjechać do pracy za granicę. Wysyłać żonie tyle co potrzeba i nic więcej na dom i dzieci, a resztę oszczędzać na kredyty. Mam znajomego, który siedzi w Holandii po 2 miesiące, później spędza miesiąc w domu i jakoś się to kręci. Teraz stanięcie finansowo na nogi jest najważniejsze.
Po trzecie - zanim wyjedziesz, przy tak niskich dochodach na jedną osobę, możesz starać się o ogłoszenie upadłości. Przejdź się do prawnika, porada w zależności od miasta to średnio od 50 - 100 zł i doradzi Ci w tej sprawie.
Powodzenia!

CentralnyMan Odpowiedz

Odetnij żonę od swojej wypłaty skoro przepuszcza ją na pierdoły

Dodaj anonimowe wyznanie