#P8wI2
Rozumiem, że nie z każdym trzeba być mega przyjacielem, ale my w ogóle nie jesteśmy zintegrowani. O to kilka przykładów.
- Nikt ze sobą nie rozmawia, oprócz trzyosobowych grupek osób, które znają się jeszcze z gimnazjum.
- Ludzie organizują osiemnastki w lokalach, a z klasy zapraszają jedynie tych, z którymi znają się od gimnazjum. 10 lat temu, gdy mój brat chodził do liceum, to na osiemnaste urodziny zapraszano wszystkich z klasy, nawet jeśli nie rozmawiało się z nimi zbyt często. Było mi trochę przykro, no ale dobre tyle, że urodziny mam w październiku, więc miałem czas zorientować się jak to wygląda i też zaprosiłem tylko 3 osoby, z którymi najczęściej rozmawiam. Reszta gości spoza klasy i szkoły.
- Jest problem, żeby się spotkać poza szkołą. Kolega chciał zorganizować ognisko na pożegnanie wakacji, bo ma działkę. Jednak 3/4 klasy o dziwo nie mogło przyjść (tak jak na poprzednie propozycje). Oczywiście nic nie doszło do skutku, bo obecność potwierdziło tylko 5 osób, a kolega na konfie klasowej stwierdził, że dla 5 osób to mu nie warto organizować. Tak że no, na 2 i pół roku mieliśmy tylko jedno ognisko w celu poznania się. A to też przyszło tylko 6 osób.
- Gdy ktoś ściąga, to zawsze znajdzie się jakaś menda, która podejdzie do biurka nauczycielki i to zgłosi. Wiem, że uczciwość uczciwością, no ale w gimnazjum i podstawówce nikt takich akcji nie robił.
Powiedzcie mi, czy przesadzam, czy coś jest z moją klasą nie tak. A może też tak macie?
nie ma co integrować się na siłę - niektóre klasy są zgrane, inne nie. Czasem znajomości przetrwają lata szkolne, a czasem niekoniecznie. Proza życia.
Ale fakt jest faktem, że w PRLu te klasy były bardziej zintegrowane
Bo kiedyś ludzie ogólnie byli bardziej zintegrowani, a teraz niby większy dobrobyt (choć i ubóstwo wcale nie jest też małe), ale ludzie jakby mniej życzliwi, izolują się od siebie jakby się bali że ktoś przyjdzie i im coś zabierze.
Tarkin - tak średnio bym powiedział.
Kiedyś nie było internetu i takiej komunikacji i przepływu informacji jak teraz. To nie tak, że kiedyś nie było patologii, znęcania się nad innymi, wygłupów itp tylko że jeśli mieszkałeś np. we Wrocławiu to nie miałeś za bardzo jak się dowiedzieć o tym co się dzieje w np. Gdańsku - a teraz bez problemu. Klasy z czasów PRL integrowały się dokładnie tak samo dobrze/źle jak teraz to się dzieje.
Typ poznał co to życie i stwierdza, że coś jest nie tak xD Tak właśnie to wygląda. Nie każda klasa się integruje w pełni. To cały czas zlepek różnych charakterów. I tak jest to w pełni normalne.
A na przyszłość pamiętaj w takich miejscach jak szkoła/uczelnia/praca nie ma przyjaciół są tylko znajome twarze. W 99% z ludźmi, których spotkasz na swojej drodze też się nie zaprzyjaźnisz, też nie spotkasz się na ognisku na działce.
Ej, ja mam przyjaciółkę i do kompletu paczkę bardzo dobrych koleżanek (piątka nas jest), z którymi znamy się od zerówki, ponad 40 lat, i utrzymujemy bardzo dobre relacje. Tak że - da się :).
Fakt, że rocznicowe imprezy ustalamy z 3-letnim wyprzedzeniem :D, ale za to wszystkie dzieci są "nasze" - każda koleżanka mamy każdego jest ciocią, a jej facet - wujkiem dla maluchów.
... Dobra, większość już niedługo będzie dorosła. O, Jezu, jaka jestem stara...
Miałam bardzo zgraną klasę w liceum, a nie licząc punktu o ściąganiu, to wyglądało to tak samo. Była to moja najlepsza klasa. Integracja objawia się w tym, czy klasa jako całość potrafi współpracować i coś samemu zorganizować, w czym byliśmy znakomici. Do tego zasada jeden za wszystkich, gdy część klasy nie przygotowała się na test i chce go przełożyć. O tym, że tak może nie być u ciebie świadczy tylko punkt ze ściąganiem. Natomiast po szkole mam ochotę widywać się z przyjaciółmi, a nie z ludźmi, których i tak codziennie widzę w szkole. Być może ci przyjaciele są w tej klasie, ale przecież niekoniecznie.
Ja miałam właśnie tak jak piszesz - ludzie robili takie osiemnastki, gdzie zapraszali całą klasę, nawet jak kogoś bardzo nie lubili. Oczywiście nie wszystkich było stać, albo nie mieli na tyle inwencji, żeby zrobić to po taniości. Albo po prostu nie mieli takiego temperamentu, żeby robić dużą imprezę. Ale z 10 takich osiemnastek z całą klasą to mieliśmy na 30 osób. Były też jakieś Andrzejki, połowinki nieoficjalne, poza tymi zwykłymi szkolnymi. Tylko wiesz, połowa ludzi i tak była fałszywa i kontakt został z może 1% całego towarzystwa