#PLZQj
Parę dni temu wracałem sobie ze szkoły, trzymając za rękę moją nową dziewczynę. Pożegnaliśmy się buziakiem przed furtką. Kiedy wszedłem do domu, od razu poczułem zapach rosołu. Mama mieszała chochlą w garze podśpiewując sobie pod nosem jakąś chodnikową kompozycję, a pies z dupą przyklejoną do ziemi czekał na jakikolwiek obiadowy ochłap, który można by spożyć.
- O, jesteś. - zaćwierkała mama – Umyj ręce i do stołu!
Tak też uczyniłem.
- Ta dziewczyna, z którą się żegnałeś przed domem… - zagaiła rodzicielka. - Ty wiesz, że to jest twoja kuzynka prawda? To córka wujka Czesia, tego od ubojni drobiu.
Od razu odechciało mi się jeść. Wiecie co jest najgorsze? To już trzecia moja dziewczyna, z którą jak się okazuje – jestem blisko spokrewniony.
1. Umawiaj się z dziewczynami z innej "wioski".
2. Jeśli to nie jest córka brata któregoś z twoich rodziców tylko np. córka ich kuzyna to takie bliskie pokrewieństwo to znowu nie jest.
Dziwi mnie jedno. Jak można nie wiedzieć z kim i w jakim stopniu jest się spokrewnionym, mieszkając na tej samej "wiosce"?
A można 😉 Szczególnie na wioskach wszyscy się że wszystkimi łączą i nagle się okazuje, że to córka syna kuzyna Władka, od strony babci. Sama posiadam taką sytuację i przyjeżdżając do jednej miejscowości poznaję dwie nowe kuzynki, o których istnieniu nie miałam pojęcia.
No, ale jeśli to dosyć daleka rodzina to czemu nie. U mnie w domu za kuzynów uznaje się tylko dzieci rodzeństwa rodziców.
@grzejniczek U mnie generalnie za kuzynów uznaje się wnuki rodzeństwa dziadków, ale czasem zdarza się też mówić tak na inne osoby, których nie da się nazwać w żaden inny sposób :D
U mnie w rodzinie za kuzynów uznaje się zarówno kuzynostwo pierwszego stopnia (dzieci rodzeństwa rodziców) jak i drugiego (wnuki rodzeństwa dziadków), trwa natomiast spór co do kuzynostwa trzeciego stopnia. Dziewczynę, której prababcia była siostrą mojej prababci, mój ojciec zawsze określał jako moją kuzynkę. Z kolei kiedy moja babcia rozmawiała z moim ojcem na temat jakiegoś krewnego, który wiele lat temu zginął w wypadku, i określiła go w rozmowie z nim jako "twój kuzyn", ojciec machnął ręką mówiąc, że to jest tak dalekie pokrewieństwo, że właściwie to on jego kuzynem nie jest. Akurat tak się składa, że mój ojciec i ten zmarły krewny to także kuzyni trzeciego stopnia (ich pradziadkowie byli braćmi), więc widać tu wyraźnie pewną istotną niekonsekwencję.
Autor nie mógł się spotykać z ta konkretną "kuzynką" to musiała być to bardzo bliska rodzina. Ale skoro nie wiedział o pokrewieństwie to zapewne wspólnym przodkiem był pradziadek albo i dalej... A w takim przypadku stopień pokrewieństwa nie zamyka drogi do założenia rodziny między "kuzynami".
Więc drogi Autorze domniemuje że mamusia mniej lub bardziej świadomie nie chce mieć synowej na ten moment. :)
Ps: Sam mieszkam na wiosce i co drugi sąsiad to krewny. Także mam mnóstwo fajnych "kuzynek". <<< If You know what i mean. :P
U mnie kuzyn/kuzynka to każda osoba z rodziny z tego samego pokolenia co ja (oczywiście rodzeństwo się nie wlicza). Córka kuzyna mojego taty to dla mnie kuzynka a jej ojciec to wujek. Nawet jak dopiero pra-pra-pradziadkowie byli rodzeństwem to też ich pra-pra-prawnuki to moi "kuzyni". Myślę że te określenia to zależą od regionu sporo
To chyba zależy od tego, jakiego stopnia to kuzynka. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale skoro nie jest to córka bezpośrednio rodzeństwa rodziców, to raczej nie ma problemu. Ewentualnie natury moralnej, bo 'w jakiś sposób jesteśmy spokrewnieni'.
Jak dodasz wiejskie "bo to kuzynka" to i tak ma szlaban na dziewczynę. Nie ważne ze kazirodztwo dotyczy bliskiej, bezpośredniej linii pokrewieństwa.
Spróbuj żyć na wsi z 200 mieszkańcami. Uciekałam stamtąd jak najszybciej się dało.
Nie znasz najbliższej rodziny mieszkającej w tym samym mieście? Nie spotykacie się na weselach czy podczas Wszystkich Świętych na cmentarzu?
@lessthan3 nie każdy musi obchodzić takie święta...
Tu już nawet nie chodzi o święta, ale to naprawdę dziwne, żeby nie znać dzieci swojego wujka, mieszkającego w tej samej wiosce i to na dodatek w tak małej wiosce. Znam nawet swoich kuzynów, których widuję raz na kilka lat, bo mieszkają na drugim końcu polski i nie potrafię sobie wyobrazić takiej sytuacji jak w wyznaniu. Po prostu w to nie wierzę.
Osoby z mojej klasy dopiero po 6 latach ogarnęły, że są ze sobą spokrewnione :D
Więc to właściwie możliwe
Ja nie znam ponad połowy swoich krewnych, którzy wcale jakoś daleko nie mieszkają, ot, sąsiednie miasto. Głównie dlatego, że po prostu nie widuję się z rodziną typu wujki, ciotki i inne kuzynki, raz do roku na weselu/pogrzebie to dla mnie za mało, żeby kogoś zapamiętać. I o ile mam świadomość, że jest jakiś wujek Zenek z Pcimia Dolnego tak często nawet nie wiem, że ten wujek ma dzieci. Szczerze mówiąc, zwyczajnie mnie to nie obchodzi. Jak na pogrzebie mojego taty czytano podziękowania to byłam w szoku, że mamy wręcz tak ogromną rodzinę, a i tak ponad połowa wyglądała kompletnie obco. Z resztą to działa w obie strony, bo o ile wszyscy podchodzili składać kondolencje mojej mamie, tak do mnie podchodziła tylko ta najbliższa rodzina, te wszystkie wujki Zenki mnie nawet nie poznały (nic dziwnego jak ostatni raz rozmawiali ze mną na mojej komunii). Nie każdy utrzymuje bliskie kontakty z rodziną.
Albo mama jest zazdrosna i wymyśla sobie rodzinne powiązania żebyś nie umawiał się z tymi dziewczynami. 🤭
To w zasadzie całkiem możliwa teoria. Bo żeby tak żadnej z tych kuzynek wcześniej nie znał?
Dokładnie! Mógł nie znać jednej, ale to już któraś z kuzynek. Wiadomo co niektórzy ludzie mają w głowie? Taka intryga uknuta przez mamusię wcale nie jest niemożliwa.
Blisko spokrewniony? I nie spotkałeś żadnej z nich na jakiejkolwiek rodzinnej uroczystości? Pogrzeb, ślub, chrzciny... no nic? Trochę ciężko mi w to uwierzyć.
W sumie, małżeństwo jest dopuszczalne od III stopnia pokrewieństwa; najbliższe kuzynostwo (tj. dziecko rodzeństwa matki/ojca) to IV stopień, także ten... na legalu jeszcze nic straconego. ;D
Moze i legalne, ale malzenstwa kuzynow niosa ze soba powazne obciazenia genetyczne u ich wspolnych dzieci. Takze patrzac na to, ze na swiecie jest troche ponad 7 mld ludzi, to nie jest to az tak trudne wybrac partnera/-ke ktorzy nie sa tak blisko z nami spokrewnieni.
A nie od 6? Czyli jednak mogłam podrywac kuzyna syna kuzynki mojego dziadka? 😞 taka szansa zmarnowana
A dzieci rodzeństwa rodziców to nie jest II stopień?
@Tori, w kościelnym jest od 5. W świeckim nie można między spokrewnionymi w linii prostej, rodzeństwem i powinowatymi w linii prostej.
@Suneku II to rodzeństwo. Kuzynostwo to IV, siostrzenica/bratanek/bratanica/siostrzeniec i wujek/ciotka (siostra/brat rodzica) to III.
A może mama cie wkreca? Niemożliwe, że nie znasz najbliższej rodziny (szczególnie jeśli mieszkacie w jednej miejscowości). A jeśli to 5 woda po kisielu to przecież droga wolna ;)
Nie wiedziałaś że ktoś jest siostrą twojej mamy? Jeśli to ktoś dalszy to już nie "bliska rodzina" ;)
Jaka różnica czy mamy czy taty?
I jakoś mnie nie przekonują "słabe kontakty" i "duża rodzina". Moja mama ma 3 rodzeństwa, a ojciec 5. Znam wszystkich wojkow i ciocie. I ich dzieci. W większości też rodzeństwo ich partnerów. A nie mieszkamy wszyscy w jednej miejscowości. Po prostu wydaje mi się że rodzeństwo rodziców trzeba znać. Nawet jeśli nie są to bliskie kontakty. Chociażby z albumów, czy z opowieści taty/mamy o dzieciństwie ;)
Słabe masz relacje z rodziną, że o takich rzeczach nie wiesz ;p