Kiedy wykonuję jakieś ćwiczenia (np. pompki, przysiady itp.) i zaczynam czuć, że dalej nie dam rady, to wyobrażam sobie SS-mana, który stoi obok mnie i grozi mi, że jeżeli nie wykonam danego ćwiczenia określoną ilość razy (oczywiście bez przerwy), to mnie zabije.
Działa.
Dodaj anonimowe wyznanie
Każda motywacja jest dobra jeśli działa.
Hitler tez tak mowil.
Ja sobie myślę że jeżeli nie zrobię określonej ilości razy danego ćwiczenia to będę gruby i nie spodobam się nikomu i będę sam na zawsze. Również działa hahaha
@LubiePlacuszki gorzej jak masz śliczną twarz :/
a ja krzyczącego sierżanta jak z amerykanskich filmów
W jakim języku motywuje do ćwiczeń?
Ja bym potrzebował prawdziwego kolesia nad głową. Moja wyobraźnia i motywacja nie dalyby rady :(
Prawdziwego kolesia z bronią*
Mam tylko nadzieję, że zrobienie tych x powtórzeń cały czas wiąże się z idealną techniką ćwiczenia? Łatwo się uszkodzić cisnąc do granicy, warto wykorzystać drop sety, czyli zmniejszać stopniowo obciążenie. Nie dajesz rady zwykłych pompek, przejdź do tych na kolanach. Albo ręce na podwyższeniu. Ewentualnie to i to :D
Podsumowując - proszę wszystkich o poprawne wykonywanie ćwiczeń, najważniejsze jest sobie nie zaszkodzić!
Bez sensu. Nie powinno się robić treningu do upadku.
Ale z drugiej strony jaki jest sens w robieniu kilku stęknięć na tydzień, bo "więcej nie dam rady"? Trzeba się przełamać i zmusić do jakiegoś wysiłku, nie?
Jest duży sens. Ja robię trening może nie do całkowitego upadku ale jednak po takim "dniu" mięśnie bolą nawet niekiedy niemiłosiernie
Powiedz to mojemu kolesiowi od samoobrony, który ma gdzieś to czy daję radę, czy nie :P Jak się nie zrobi danej ilości ćwiczeń, to trzeba robić od nowa... Do skutku.
Tyle z tego dobrego, że na zajęciach nie muszę sobie wyobrażać żadnego Niemca XD
Ups, kolejna osoba, która nie wie, że nick autora wyświetla się na niebiesko xD
Jak chcesz robić postępy, to musisz przesuwać granice - czyli za każdym razem trochę więcej. Oczywiście jakiś umiar trzeba mieć, przede wszystkim dać ciału dosyć czasu na odpoczynek.
Ale jest różnica pomiędzy solidnym treningiem, który zmęczy, ale nie skatuje a „robieniem kilku stęknięć na tydzień”. Granice się przesuwa, ale nie przez katowanie. Jak bolą mięśnie, to raczej nic dobrego z tego nie wynika, bo po pierwsze stresuje to organizm, po drugie uniemożliwia to normalne funkcjonowanie, po trzecie wpływa na kolejny trening. Wkurwiają mnie trenerzy, nie ważne, czy od siłowni, czy od jakiegoś innego sportu, którzy nic nie robią sobie z tego, że jego podopieczny kona przy każdym kolejnych powtórzeniu i każą robić dalej.
chyba zacznę stosować
Spróbuję
Mam bardzo podobnie. Kiedy chce mi sie smiac, ale w danej sytuacji nie mogę, wyobrazam sobie ss-mana bijacego mnie po twarzy. Jednak takie 'fantazje' z niemcami są dosyc czeste :D
Podobno moje piosenki są motywacją jakich mało.