#QQH9l
Ostatnio przyjaciel miał kiepski humor, starałem mu jakoś go poprawić, wyrwać z domu, zjeść coś dobrego na mieście, bo wiem, jak to jest być w dołku. Postanowiłem powiedzieć mu o moim przypadku. Była sobota, byliśmy umówieni na poniedziałek, więc wtedy chciałem to wyznać. W niedzielę mieliśmy się spotkać większą grupą, standardowo po niego podjechałem i wydarzyło się najgorsze. W trakcie rozmowy o kimś powiedział, że on ma pewnie dwubiegunówkę, więc jest przez to pojebany i psychiczny...
Jeżeli ktoś nie wie, jak działa umysł chorej osoby, to wyjaśnię – odebrałem to, jakby mówił o mnie, mnie widział jak kogoś takiego. Ktoś, kto był i jest dla mnie niczym brat uważa mnie za jakiegoś pojeba. Od razu wpadłem w dół głębszy od Rowu Mariańskiego, nie myślałem o niczym tylko o tym, że on mnie nienawidzi. Zacząłem mieć znowu myśli samobójcze, bo po co żyć, skoro ktoś tak bliski ma mnie za potwora? Wiem, że nie powiedział tego o mnie, ale nie potrafię tego przezwyciężyć.
Zrobiłem jedyną rzecz, jaka wydawała mi się słuszna – odszedłem z grupy.
Żałuję tego, ale nie mam tam powrotu, zachowałem się jak dupek i tyle, musiałbym im wyjaśnić, dlaczego to zrobiłem, ale na to nie mam odwagi.
Tak oto z powodu durnego mózgu, który nie działa normalnie, straciłem kontakt z grupą, z którą graliśmy z półtora roku.
Tak oto choroba zatacza koło i robi się coraz większa.
Niestety dużo ludzi traktuje jakieś zaburzenia jak nie wiem co jak kogoś znasz od dawna i nagle dowiesz się że na coś choruje to raczej się nie zmieni tylko będzie taki sam więc?
Skoro i tak już Cię nie ma w tej grupie to w sumie nic nie stracisz próbując do niej wrócić - jak Cię nie przyjmą to będziesz w tym samym miejscu, w którym jesteś teraz, poza grupą.
Reakcja Twojego przyjaciela wynika z niezrozumienia choroby, pewnie inaczej do tego podejdzie jak mu wytłumaczysz jak to działa u Ciebie. Jeśli już się i tutaj sam odsunąłeś i „nie ma powrotu” to teraz nawet jeśli Cię odrzucą po wyznaniu o chorobie, to nic się nie zmieni. Nic nie tracisz
O to to. Ludzie często mają bardzo dziwne, niezgodne z prawdą opinie na temat zaburzeń. Warto uświadomić im, że mogą się mylić. Zwłaszcza jeśli to ktoś bliski i zależy nam na tej relacji.
Jak czytam, że kolega autora "powiedział, że [ktoś] ma pewnie dwubiegunówkę, więc jest przez to pojebany i psychiczny", to brzmi to dla mnie, jakby jego pojęcie o tej chorobie opierało się na stereotypach. On nie mówił o kimś na pewno zdiagnozowanym i leczącym się, tylko o kimś, kto WEDŁUG NIEGO "ma dwubiegunówkę". To znaczy, że kojarzy to zaburzenie tylko z przypadkami ekstremalnymi, które wyraźnie widać po zachowaniu. A przecież raz, że u każdego objawy wyglądają trochę inaczej (można mieć więcej tych depresyjnych a mniej manii i odpierdalania, co nie?), a dwa, że przecież można się skutecznie leczyć i dzięki temu jakoś ogarniać swoje odruchy tak, że nie da się po tobie poznać, że się z tym męczysz.
Jest możliwość odwrotu i naprawienia błędów, jeśli nie umiesz wyznać przyjaciołom tego w bezpośredniej komunikacji to napisz o tym czy wyślij głosówkę. Szczerze, tak jak tutaj.
I nie jestem pewna czy branie do siebie wszystkiego i uznawanie, że to o tobie mówią ma związek z chorobą. Chociaż na pewno taka postawa wobec siebie i ludzi na pewno w chorobie nie pomaga.
Zamiast zrzucać na chorobę, walcz i zmieniaj to, co uważasz za niekorzystne dla siebie
Możesz spróbować wytłumaczyć im na czym to polega i jak się czujesz. Skoro tyle czasu spędziliście razem, dogadując się, to nie powinna tego zmienić ich świadomość o twojej chorobie. Jeżeli jednak tak będzie to znaczy że ci ludzie nie byli ciebie warci;p
Hej... Też jestem dubiegunowcem. Choruję od 17 lat ale dopiero 7 lat temu zostałam odpowiednio zdiagnozowana. Po tylu latach nauczyłam się o tym mówić, ale czasy liceum były dla mnie koszmarem. Ekstrawertyzm w dobrym momencie, masa znajomych, później zjazd i ucinanie relacji. Masa wyrzutów sumienia, że nie umiem utrzymywać relacji. Ale wiesz, są ludzie, których mam wokół siebie od tych 15 lat. Którzy wiedzą, jak wygląda moje życie. Niektórym wystarczy wiadomość w gorszym momencie w stylu "słuchaj, wszystko okey, ale po prostu potrzebuje samotności, odezwę się za miesiąc", inni wiedzą, kiedy jest gorzej i nauczyli się mnie wspierać. Chad to wyrok, ale takie karty dostaliśmy od losu i tym trzeba grać. Skoro Ci ludzie Cię lubią i akceptują to znaczy, że "biorą w całości". Razem z chorobą, o której nie wiedzą. Pogadaj z tymi, którym ufasz, wyjaśnij, że życie z dwubiegunówką może być ekstremalne tak, jak te które znają z krążących historii. Ale Twoje jest takie, jakie je widzą.
Pyszczek do góry, podobno tylko szaleńcy są coś warci! ❤
Pogadaj z nimi szczerze, najwyżej nic się nie zmieni a może znajdziesz zrozumienie i solidną przyjaźń dzięki temu?
Powiedz mu, albo spróbuj napisać.
Pewnie nawet nie wie co to za choroba, ale niestety ludzie często używają takich okropnych określeń nieświadomie np. mówiąc, że ktoś ma Downa, dwubiegunówke itp.
Świadomość w społeczeństwie rośnie, ale wciąż powoli. Tak naprawdę możesz im wyjaśnic i albo i tak ich stracisz, co będzie świadczyć źle o nich, nie o Tobie i przynajmniej może poszerzysz czyjąś świadomość na temat tej choroby, albo zaakceptują to i będziesz mógł żyć normalnie. Teoretycznie nie masz nic do stracenia. Ale łatwo się mówi, rozumiem że to ogromnie trudne. Mam nadzieję, że kiedyś znajdziesz kogoś z kim będziesz mógł dzielić się tą częścią swojego życia, inaczej będziesz zawsze czuł się samotny. Trzymam kciuki i nie daj sobie wmówić, że jesteś gorszy, bo jesteś chory, bo to nieprawda.
Ale to ty sam mów ludziom co ci jest zamiast liczyć że ktoś sam zgadnie