#SJgTe

Dziś do pracy nie przyszedł mój kolega, z którym dzielę biuro. Podczas przerwy na drugie śniadanie dowiedziałem się, że został on zatrzymany za "naruszenie nietykalności cielesnej" swojej żony.
Podczas gdy wszyscy wyrażali głębokie zdegustowanie dla jego zachowania, mnie zżerały wyrzuty sumienia, bo znałem tę sprawę z nieco innej strony.

Mój współpracownik przez lata gnębiony był psychicznie przez swoją małżonkę. I to w dość podły sposób. Wczoraj przyszedł do roboty blady jak ściana i niewyspany. Okazało się, że został zdradzony. „Stary, albo rzuć tę toksyczną babę, albo obrośnij w jaja i pokaż jej wreszcie, że jesteś facetem!” - niezgrabnie i trochę bezmyślnie rzuciłem na pocieszenie.

Najwyraźniej moje rozumienie „bycia facetem” jest inne niż jego. Teraz jest mi przykro, że wcześniej w jakiś sposób mu nie pomogłem. Może nie doszłoby do takiego finału. A tak czuję się winny sprowokowania go do tak paskudnego czynu.
tramwajowe Odpowiedz

Możesz być świadkiem. Był ofiarą przemocy. Możesz mu pomóc, zeznać co wiesz.
Mężczyźni mają pod tym względem dużo trudniej.

Selevan1

Zrób to.

AZBest13

Dkładnie. Pomóż koledze. Skoro kobiety potrafią się jednoczyć, to pora pokazać, że faceci też ;)

PuszkaG Odpowiedz

Może to jednak nie ty go sprowokowałeś. Myślisz że zrobiłby to pod wpływem twoich słów, gdyby był w normalnym związku, z normalną kobietą?

Jutrzenka2104 Odpowiedz

Tylko po co on ją pobił? Rzucić babona w diabły już wiele lat wcześniej. Nie wytrzymał w końcu, ale to i tak on będzie miał przechlapane, bo ona będzie za ofiarę, a jemu będzie ciężko cokolwiek udowodnić, że też był ofiarą. Z toksycznych związków trza się ewakuować, a nie doprowadzać do drastycznych sytuacji.

Jutrzenka2104

Niestety nie poprawia to jego sytuacji. To jest przekroczenie granic obrony własnej i facet jest na przegranej pozycji. Jedyny plus to taki, że może teraz dojrzeje do rozwodu.

PablooS

Tylko kiedy w takiej sytuacji nie byłoby przekroczenia tej obrony? Kiedy by nic nie zrobił? To wtedy nie ma żadnej obrony... Kiedy ona by była dużo silniejsza (siłownia i te sprawy)? Ja nie mam pomysłu.

bazienka

ale mozna podniesc dlugotrwale znecanie sie jako okolicznosc lagodzaca i autor moze zaswiadczyc, ze kolega latami mu sie z tego zwierzal

Przynajmniej

@Norskekatten Prawo to jedno, ale druga sprawa to mentalność ludzi, nie tylko w Polsce.

JestemGorszegoSortu Odpowiedz

Tak naprawdę nie wiadomo co się stało. Ludzie często kłamią jeśli chodzi o przemoc domową, a żeby faceta aresztować wiele nie potrzeba.

bazienka Odpowiedz

swoja droga ubolewam nad czyms takim, bo nadal przemoc wobec mezczyzn to czarna liczba... facetom wstyd przyznac sie, ze kobieta ich bije czy upokarza, a jak nie wytrzymaja lat upokorzen czy przemocy fizycznej i raz oddadza to od razu niebieska karta i napietnowanie spoleczne...

bazienka Odpowiedz

dlaczego nie oczyscisz jego dobrego imienia i pozwolisz, by go pomawiano i obrazano?

bazienka Odpowiedz

dlugotrwale znecanie sie ( psychiczne lub fizyczne) tez jest karalne
poszlabym do pani zony i powiedziala wprost, ze namowie meza do oskarzenia jej o art 207kk czyli wlasnie znecanie sie i bede jego swiadkiem ( w koncu ci sie zwierzal), albo wycofa oskarzenie i rozejda sie w spokoju
jak nie bedzie chciala to serio namow go na kontrpozew, chociaz pewnie te okolicznosci zostana podniesione w jego sprawie, ale musi byc osobna sprawa przeciwko niej by byla ukarana

Przynajmniej Odpowiedz

Czemu na policji nie powiesz nic w jego obronie?

bazienka Odpowiedz

no kurcze przeciez nie kazalas mu jej pobic, tylko postawic granice albo odejsc...

bazienka

*kazales

Archos Odpowiedz

nie ma co gadać - gościu ma przesrane
jeżeli za twoją namową to masz go na sumieniu i tyle
nie wywinie się od tego w systemie patologicznego uwielbienia kobiety jako uosobienia cnót wszelakich co zawsze uciśniona i biedna - taki system więc przegra wszystko

chlef123

Autor mógł radzić cokolwiek, nawet picie płynu Borygo, a co jego kolega zrobił z tymi radami - jego sprawa i jego odpowiedzialność. Pobił - to znaczy, że chciał, potrzebował tylko impulsu.

W ogóle dla mnie pojęcie "przemocy psychicznej" względem osoby doroslej jest mocno naciągane. Jeśli ktoś się foszy, manipuluje, grozi ci itp - po prostu przerwij rozmowę i wyjdź z pokoju. Jeśli robi to notorycznie - kopnij w tyłek. Jak można skrzywdzić dorosłą, niezależną osobę słowami bez pokrycia? Nie ogarniam. Dla mnie "przemoc psychiczna" to często usprawiedliwianie przemocy fizycznej, na zasadzie "no bo pna stosowała na mnie przemoc psychiczną - obrażała się o pierdoły i podnosiła głos w rozmowie, więc w końcu nie wytrzymałem i jej wlałem - to nie moja wina, bronilem się".

TylkoNaChwilke

Chlef123 wybacz, ale jesteś idiotą.

Przemoc psychiczna to wieloletnie pranie mózgu, po którym ofiara ma duży problem odejść od oprawcy. Byłam ofiarą przemocy domowej (od ukochanych rodziców), po wziąciu psa wyłącznie psychicznej (jedna próba uderzenia mnie i jeden atak psa na ojca zmieniły jego poglądy nt. bicia mnie), a mimo to miałam prawie 30 lat jak odważyłam się wyprowadzić z domu. Nawet nie umiem do końca wytłumaczyć dlaczego wcześniej wyprowadzka przerażała mnie aż tak bardzo, ale impuls pamiętam do dzisiaj - dwa dni spędzone po za domem, bez strachu. Wtedy zdecydowałam, że wolę żyć na ulicy (jeśli mi się nie uda) niż w domu rodzinnym.
Naprawdę, ciężko opisać co się dzieje w głowie osoby, której ktoś od lat wmawia, że jest zerem.

Po za tym to "potrzebował tylko impulsu" w świetle przemocy to bardziej skomplikowana sprawa. Z jakiegoś powodu już nie raz się zdarzało, że "cicha i zahukana małżonka" w obronie własnej zbijała męża. Jak już jesteś tak zaszczuty i przerażony, że zaczynasz się bronić to zazwyczaj w całej tej panice (bo właśnie tym jest podyktowana obrona) nie umiesz dostrzec, że posuwasz się za daleko.

chlef123

dlatego zaznaczylam, że wobec osoby dorosłej. dziecko nie może bronić się odchodząc od rodziców. jest od nich zależne i to oni determinują, co jest dla niego normą, więc wobec niego jak najbardziej aplikuje się termin przenocy psychicznej.

TylkoNaChwilke

A jakoś mnie twoje zaznaczenie mało interesuje - mając lat 30 byłam osobą zdecydowanie dorosłą.

Prosto z domu rodzinnego wpierdzieliłam się samodzielnie i bez żadnej pomocy w związek z psychopatycznym alkoholikiem. Dopiero po czasie zorientowałam się, że byłam z tym gościem, bo... tatusia mi przypominał. Ale za to jaki był czuły i troskliwy zanim spróbował mi nogę połamać! Później w sumie też był wspaniały, kochający i gotowy wybaczyć mi moje niegodne zachowanie (czyt. wezwanie policji). Nie rozumiał tylko dlaczego mam już spakowane walizki i pracę w innym kraju (w trakcie jego trzeźwienia samowicie sprawnie kuśtykałam ogarniając NATYCHMIASTOWY wyjazd).

W sumie teraz żyje mi się naprawdę fajnie - mam pracę którą uwielbiam (moje marzenie od dziecka), fajnych znajomych i w ogóle... tylko nie umiem się już w pełni otworzyć ani na 100% zaangażować w związek. Świadomość samowystarczalności jest mi potrzebna jak powietrze (każdy psychol zaczyna od ograniczeń "z troski"), zainteresowanie moimi sprawami z automatu odbieram jak zagrożenie i inne tego typu cudeńka. O dziwo znalazłam gościa równie porąbanego i naprawdę dobrze nam się razem żyje... czasami się tylko zastanawiam (jak mam wybitnie zły humor) czy to związek czy może dwoje współlokatorów w mieszkaniu z 1 sypialnią?

Zobacz więcej komentarzy (2)
Dodaj anonimowe wyznanie