#TOH8v

Zdarzyło się to niemal 20 lat temu, pewnego upalnego lata.

Miałam wtedy 13 lat i mieszkałam w małej wsi. Wszyscy dobrze się znali. Korzystając z wolnego popołudnia wyszłam na spacer i skierowałam się na polną drogę biegnącą między łanami zbóż. Chciałam nazrywać chabrów, uwielbiałam je. Tamta droga była mało uczęszczana, korzystali z niej jedynie właściciele okolicznych pól.

Byłam już całkiem pochłonięta zrywaniem kwiatów, pochylałam się ostrożnie tak, aby dosięgnąć chabry i jednocześnie nie zadeptać zboża, gdy nagle usłyszałam wesołe "Chodź ze mną w pole, Kasiu!"
Odwróciłam się i zobaczyłam nadchodzącego pana Wiesia z kosą na ramieniu (widok w tamtych czasach standardowy, często chodził na łąkę kosić swoim zwierzakom trawę). Pan Wiesio był "starym kawalerem", czyli mężczyzną w wieku ok. 40 lat, stanu wolnego, lubującym się w trunkach patykiem pisanych, ale jednocześnie uprzejmym, zawsze wesołym, żartobliwym. Zawsze na moje "dzień dobry" odpowiadał z uśmiechem, często sam coś zagadał.

Przywitałam się z nim grzecznie, przystanął na chwilę i powiedział coś o kwiatach - że często mnie widzi jak robię z nich bukiety, że są takie piękne. Ja przytaknęłam i wróciłam do zrywania, kątem oka widziałam jak odchodzi.

Nagle poczułam jego rękę na mojej talii i jego szybki oddech na szyi. "Chodź ze mną w pole", powtórzył. Zerwałam się do biegu ale przytrzymywał mnie mocno, drugą ręką błądząc od mojego uda aż po koszulkę. Jego łapy latały po moim ciele jak oszalałe. Krzyczałam, ale w pobliżu nie było nikogo. Gdy jedną ręką zakrył mi usta a drugą mocował się z zamkiem przy moich spodenkach, udało mi się wyrwać i uciec. Krzyczał za mną, żebym zaczekała ale chyba mnie nie gonił.

Pobiegłam na przełaj do domu, cała roztrzęsiona i zapłakana. Długo nie mogłam się uspokoić. W domu nikogo nie było, domownicy wrócili dopiero późnym wieczorem. Wiedziałam, że to co się stało było złe i sama czułam się z tym obrzydliwie, ale nikomu nic nie powiedziałam. Bałam się reakcji mamy i wstydziłam. Jak to możliwe, zapytacie?

Otóż kilka lat przed tym wydarzeniem moja pełnoletnia siostra jadąc do Warszawy została napadnięta w pociągu i zgwałcona. Sprawę od razu zgłosiła kierownikowi pociągu, była policja, sprawcę złapano. Odbyła się rozprawa, dostał zawiasy. Za gwałt. Podobno był jedynym żywicielem rodziny i wyraził skruchę.

Ale nie to jest najgorsze.

Siostra po powrocie do domu nasłuchała się jaka to tragedia, jaki wstyd, szczęście w nieszczęściu, że stało się to daleko od domu i nikt we wsi o tym nie wie, bo ludzie by nas wytykali palcami do końca życia. Że nigdy by sobie męża nie znalazła. W ekstremalnych nerwach padały nawet słowa, że sama jest sobie winna.

Dlatego ja milczałam, choć było mi z tym ciężko. Po tylu długich latach dzielę się tym dopiero z Wami.
KCelej Odpowiedz

Patologia, a nie wieś.

PurpleLila Odpowiedz

Co to za poglądy rodem z ciemnogrodu ma Twoja rodzina? Bardziej martwią się o zdanie jakieś lokalnej patologi niż o uczucia własnego dziecka? To jest po prostu nie do pomyślenia, żeby w XXI wieku panowały takie obyczaje. Twoja siostra musi czuć się okropnie, bardzo jej współczuję. Na Twoim miejscu zadbałabym jakoś o nią i jej samopoczucie. Ona na pewno tego bardzo potrzebuje.

CindyCin Odpowiedz

Niestety ale takie są realia. Mam kuzynkę na wsi i tam kazda sprawa jest szeroko komentowana. Kiedys jakis oblech prawie zgwalcil dziewczyne i za to rowniez ją obwiniano, że go sprowokowala, mimo ze nic takiego nie robila. A jakby ją juz zgwalcil wzyzywali by ją od dziwek. Nie wszedzie tak jest, a mam znajomych na wsi i tam jest plotka na plotce.

Bandziorek Odpowiedz

nagroda dla Rodzica Roku wędruje do Twojej mamy... gdyby ktoś spróbował skrzywdzić w ten sposób moje dziecko to chyba stracił by penisa przy samym kręgosłupie.. tępym narzędziem i bez znieczulenia.. a co do Twojej siostry to kpina a nie wyrok!

HenrykGarncarz

Skąd wiesz że do mamy?

SmoczycaMleczna Odpowiedz

Często mnie wkurza, że nikt nic nie mówi, ale teraz naprawdę Cię rozumiem i pewnie zrobiłabym to samo

niebieskakremowka Odpowiedz

Powiedzieć, że to osoba zgwałcona jest winna gwałtu, a nie gwałciciel, to tak, jakby powiedzieć, że osoba, która szła spokojnie ulicą i została zamordowana jest winna tego morderstwa, a nie ten, który go dokonał.

Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy myślą w ten sposób.

Qehayoii

"Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy myślą w ten sposób."

To nie jest takie trudne. Generalnie sa dwa typy ludzi: zj*by i sensowni. Zj*by dla wlasnej korzysci atakuja ludzi sensownych, i dokladnie z tego samego powodu (własna korzysc) atakuja ofiary innych zj*bow. Obwiniajac ofiare umniejszaja nie tylko wine oprawcy ale takze swoja wlasna. Kolektywnie ulatwia im to podejmowanie ich zj*bany dzialań i obniza ewentualne konsekwencje.

W takim wiejskim wydaniu jak to tutaj chodzi o promocje siebie wzgledem innych i niszczenie ich dla wlasnych kozysci (tutaj takze na lini rodzice-dzieci, w koncu zgnojone dziecko to posluszne i usluzne dziecko). Gwalt popelniony przez inna osobe po prostu stwarza latwa okazje do dalszych atakow na ofiare co jest wykorzystywane przez wszelakie sci*rwa.

Generalnie, niektorzy ludzie sa gorsi niz ludziom normalnym sie wydaje (duzo nizej niz zwierzeta nawet) i jest to osiagane dzieki roznym crutches (kula ~ ale w jeb* polszczyznie wszystko musi ku* nazywac sie "kula" zeby nie dalo sie tego slowa uzyc w zdaniu ktore zachowaly by sens... device to oczywiscie tylko urzadzenie MECHANICZNO-ELEKTRYCZNE a demony to ksiadz wypedza, po co polakom jakiekolwiek narzedzia czy koncepcje intelektualne, jeszcze zaczeli by myslec...) i atakowanie ofiar to wlasnie takie narzedzie wykorzystywane w celu bycia jeszcze gorszym czlowiekiem niz jest sie na starcie, czesto idacym ramie w ramie z "nie zdaje sobie sprawy (bardzo aktywnie) ze to co robie jest zle wiec jestem niewinny/niewinna" (bzdura btw.)...

Qehayoii

Ps. "Device" to tez nie "mechanizm", ze wzgledu na wieloznacznosc (mechanizm jako urzadzenie (niekoniecznie MECHANICZNO-ELEKTRYCZNE chyba ze jest sie polakiem...) i mechanizm jako proces) w polskim "odpowiedniku" ktora wyklucza to slowo z uzycia w olbrzymiej ilosci kontekstow...

DwutlenekChleba

qeha, ty akurat jesteś akurat tym zjebanym typem, ciągle cię widzę jak kogoś atakujesz. Poza tym wsadź sobie w dupę te elaboraty biblijnych proporcji.

Qehayoii

@DwutlenekChleba
Mordercow, oprawcow, gwalcicieli, sadystow, psychopatow, zlodzieji, oszustow, agresywnych idiotow oraz ludzi ktorzy atakuja mnie... Tylko dlaczego "przypadkowa" osoba mialby atakowac mnie i moje posty? Moze dlatego, ze nalezy do grupy ktorej sie obrywa? Dlaczego nie napiszesz za co atakujesz? Ten komentarz? Niepodoba ci sie ze lze gwalcicieli? Żryj gó*...

Ps. Ja pier* jakie argumenty.
D.CH.: Jestes konsekwentny w swoich pogladach (potepianiu patologii) czyli sie mylisz....
D.CH.: Kartka A4 max (czy jaki tam teraz jest limit znakow) jest elaboratem biblijnych proporcji...
D.CH: Nie ma znaczenia o co chodzi i gdzie (DwutlenekWegla "ciągle mnie widzi") wyciagnijmy czesc abstraktu "konflikt", zastamy negatywnym synonimem "atak" (ja atakuje rozne menty? A MOZE WLASNIE DEFINICJA LUDZI KTORYCH "ATAKUJE" JEST TO ZE TO ONI ATAKUJA. Nikt PASYWNIE nie morduje, kradnie czy gwalci a atakowanie takich patologi jest niczym innym niz OBRONĄ)...
Normalnie uderz w stol i nozyce sie odezwa. Zj*by dzielnie walcza o swoje.

Qehayoii

Jakim trzeba byc glabem, zeby myslec ze kazdy koncept i jakakolwiek informacja/wiedza moze zostac uproszczona do jednego zdania skladajacego sie z conajwyzej 10 wyrazow... A nie tak dawno meczyli sie z tomiskami i zeszytami cwiczen opanowujac zakres dodawanie - dzielenie. I najwyrazniej na tym sie skonczylo. Imbecyle.

GoMiNam Odpowiedz

Mogłaś podzielić się z siostrą, gdyż przeszła to samo co Ty.
Przypomniało mi to historię z moich okolic (to nie jest stricte wieś, w mojej części miejscowości krowy nie latały po ulicy, acz są pola, były hodowle, według aktów prawnych jest to osada). To było dobre 30 lat temu bodajże. Dziewczyna wracała (młoda, może miała 19 lat), napadnięto ją. Zaciągnięto w las (co ważne: po jednej stronie mojej ulicy są domy, po drugiej las), zgwałcono, poderżnięto gardło (niezbyt udolnie), ale dziewczyna się wyrywała, krzyczała. Ktoś w końcu usłyszał, przybiegł i jakoś pomógł (sprawca zwiał, jak usłyszał nadchodzącą pomoc). Dziewczyna przeżyła, ale nikt jej nie osądzał o to, że sprowokowała. Nikt do tej pory nie wie, kto był sprawcą.

NFZ Odpowiedz

Szkoda, że rodzice nie umieją stworzyć bezpiecznej atmosfery dziecku.
Dobrze, że przynajmniej masz wsparcie od Anonimowych. Trzymaj się!

Buka85 Odpowiedz

Bardzo Ci współczuję, że masz takich idiotów za rodzinę, i że przez tak traumatyczne wydarzenie musiałaś przejść sama...

Tayla Odpowiedz

Wspolczuje rodziny...

Zobacz więcej komentarzy (6)
Dodaj anonimowe wyznanie