#TpmUS

Nie potrafię żyć swoim życiem – ciągle zastanawiam się, czy nie urażę kogoś, głównie chodzi mi o mamę. Mama jak to mama, chce kontrolować życie, być jego częścią. Po wyjściu za mąż zamieszkała w domu teściów, przejęła wszystkie domowe obowiązki, ponieważ moja babcia była już wtedy osobą leżącą. Zawsze mówiła, jak było jej ciężko czasem, bo dziadkowi nie smakowało to czy tamto itp.  Ja mieszkam z narzeczonym w jego domu rodzinnym – mamy piętro dla siebie, teściu sporadycznie w tym domu bywa, teściowej nie ma w naszym życiu. Dla mnie normalne, że takie sprawy jak pranie, gotowanie, sprzątanie przejmuję ja, bo w końcu planujemy wspólne życie, a nie należę do osób, które leżą i pachną. Oboje pracujemy zawodowo i nie przeszkadzają mi obowiązki poza pracą, zwłaszcza że partner też angażuje się w prace w domu i wokół domu. Podczas jednej z rozmów mama powiedziała „czyli stałaś się kurą domową”. Bardzo mnie to zabolało, mam żal do niej ogromny. Staram sobie to tłumaczyć, że ona miała podobnie i może boi się, że skończę jak ona – jak kura domowa. Mama od kilku lat nie pracuje, po urodzeniu ostatniego dziecka zwolnili ją, ale mogła sobie pozwolić na to, żeby zostać w domu. Nie pracowała zarobkowo, ale pracowała na pełen etat jako kucharka, sprzątaczka, praczka itd. I odnoszę wrażenie, że nie jest szczęśliwa, że stała się zgorzkniała. Poświęciła się nam, dzieciom, które zaczęły swoje życie i choć mamy kontakt, to jednak gniazdo zostało puste. Mówiła o szukaniu pracy, ale zawsze na mówieniu się kończyło, jakby się bała, że nie da sobie rady. Obiecywałam, że jej pomogę, ale temat się urywał. Wkurza mnie, że u niej zawsze kończy się na gadaniu. Chciała odwiedzić rodzinę – zaproponowałam, że pojedziemy razem, ale im bliżej terminu, tym więcej wymówek.
Z narzeczonym kilka razy do roku gdzieś wybywamy na 3-4 dni i zawsze mam wrażenie, że ona ma pretensje, że my gdzieś jedziemy, a oni od dłuższego czasu nigdzie nie byli. Nie dlatego, że nie mieli za co, tylko dlatego, że zasiedzieli się w domu. Ciągle mam wyrzuty sumienia, że gdzieś jedziemy, że zjedliśmy obiad w restauracji, że to czy tamto. Koleżanka powiedziała, żeby żyć własnym życiem. I tego chcę, ale jednak to moi rodzice, oni mnie wychowali, oni pomagali na studiach. Jestem im wdzięczna, ale czuję się ciągle winna. Mam wrażenie, że jedynie tato się cieszy, że mi się układa. A mama wyraźnie nieszczęśliwa: „a gdzie ja chodzę”; „przecież ja nigdzie nie jeżdżę” – to mnie dobija. Jej zachowanie, zdołowanie i ciągłe narzekanie powoli  mnie wykańcza. Nie umie się cieszyć życiem, tym co ma. A przecież mogą wyjechać z tatą na 2-3 dni, chętnie bym im opłaciła pobyt, mnie posyłali na kolonie, więc chciałabym im się odwdzięczyć. Ale nie, bo honorem się uniesie, a ja znów będę rozkminiać, czemu nie jest tak jak w innych rodzinach. Wiem, że nie ma rodzin idealnych, ale tak bym chciała, żeby moja mama odżyła.
Frog Odpowiedz

Treścią życia Twojej mamy jest narzekanie i nie zmienisz tego, choćbyś stawała na rzęsach.

"tak bym chciała, żeby moja mama odżyła."
Powtarzam - to JEST jej życie. Gdyby naprawdę chciała coś zmienić, to już by coś w tym kierunku zrobiła.

Daj sobie spokój.
Twoja koleżanka ma rację - żyj swoim życiem, a matce pozwól żyć tak, jak ona lubi.

Postac Odpowiedz

Moja mama też marudzi, że ciągle w domu siedzi. A jak chciałam, żeby z nami pojechała, to nie. Jak proponowałam, że zajmę się ich domem i zwierzętami jak sami pojadą, to też nie. Nie to nie.

Uzytkownik404

Są ludzie, dla których sensem życia jest szukanie problemów i narzekanie na nie. Kiedy rozwiążesz problem na który aktualnie narzekają, znajdą kolejny. Jakby jakimś cudem udało Ci się rozwiązać wszystkie obecne i potencjalne problemy, to będą nieszczęśliwi, bo nie będą mieli na co narzekać 🤷🏼‍♀️

garda Odpowiedz

Denerwuje mnie powiedzenie: "matka poświęciła się dla nas". Przecież was urodziła, ojciec pracował, więc to całkiem normalne, że zajęła się waszym wychowaniem i domem. Rolą rodziców jest wychowanie dzieci, a ci z nich, którzy tworzą wokół tego mit poświęcenia i bohaterstwa są zwyczajnie pasożytniczymi osobami. Do tego: "mama, jak to mama, chce kontrolować życie...". Albo jesteś dorosła, stworzyłaś dorosły związek albo jesteś małą córką swojej mamy, która wciąż się w twoje życie wtrąca. Pozwalasz jej na to, żeby żyła twoim życiem. Ona natomiast to robi, bo własnego nie potrafi sobie urządzić. Chcesz wiedzieć jak będzie? Coraz gorzej. Ty będziesz coraz bardziej zirytowana ciągłym poczuciem winy, które ona w tobie buduje. Ona będzie coraz bardziej nieszczęśliwa, bo będziesz wobec niej coraz mniej miła, a twoje poczucie winy będzie wciąż rosło. Ucierpisz na tym ty i twój związek. Ona natomiast zyska jedynie więcej powodów do rozmyślań i jeszcze większe poczucie bycia pokrzywdzoną. Będzie miała o czym myśleć i mówić. Nie czekaj na to. Zacznij wyznaczać granice, których twojej matce nie wolno będzie przekroczyć. Bo jesteś dorosła.

Eldingar Odpowiedz

Taki właśnie jest problem kobiet, dla których dzieci są całym światem... Kiedy te dorastają i wyzbywają na swoje, co jest przecież naturalnym biegiem rzeczy, matki nie są w stanie się z tym pogodzić.
"Wiem, że nie ma rodzin idealnych, ale tak bym chciała, żeby moja mama odżyła." Troska jest zrozumiała, ale tak jak niektórzy już tu powiedzieli, to życie twojej mamy. Tak jak ona nie powinna kontrolować ciebie, tak ty nie powinnaś kontrolować jej. Jeżeli mimo chęci pomocy woli ona pławić się w poczuciu porzucenia, bo jej dorosłe dzieci mają własne życie - to niestety tak naprawdę jest JEJ problem. Dopóki sama nie zechce się ogarnąć, ty jej do tego nie zmusisz.

bazienka Odpowiedz

ale to jest JEJ zycie, nie twoje i o to, ze nie szuka pracy i nie wyjezdza moze miec pretensje tylko do SIEBIE, nie daj sie wrobic we odbijanie sobie wlasnego nieszczescia na tobie

Hvafaen

We odbijanie.

bazienka

modyfikowalam komentarz i nie zauwazylam, my bad
pani PERNAMĘTNIE :*

Hvafaen

Zabolało cię to skoro tak się rzuciłaś. Ani troszeczkę mnie nie obchodzi to, że robię błędy w języku, którego prawie nie używam. Biorę to pod uwage i próbuje pamiętać na przyszłość, ale nie jest mi wstyd, nie jest mi źle z tego powodu. Za to ty robisz błędy w jedynym języku jaki znasz. Za błędy w norweskim byłoby mi faktycznie trochę źle. I nie chce słyszeć, że znasz angielski i niemiecki. Pokazałaś wszystkim swój angielski, byki na poziomie niższym niż A1, więc z niemieckim jeszcze gorzej pewnie, bo jest bardziej skomplikowany.

Dragomir

@Hva, jesteś jak ta baba z wyznania. Jak będziesz w jej wieku, to ona będzie mogła się od ciebie uczyć zgorzknienia i pyerdolenia.

dewitalizacja

Niemiecki bardziej skomplikowany? Chyba żartujesz. To bardzo prosty i logiczny język :p

Dragomir

Jeszcze na A1? Tam przynajmniej są jakieś zasady i jak coś słyszysz, to możesz napisać nawet jak nie znasz tego słowa. A w angielskim jest jedną zasada - nic się nie pisze tak jak się mówi, więc klapa, aż jęzor drętwieje.

Dragomir

Pierwsza część komentarza OK, zgoda. Druga to kwestia gustu. Mi się niemiecki podoba niezmiennie od lat. Od kiedy usłyszałem go naprawdę, a nie w TV w produkcjach typu "Klos", "Janosik" czy "Jak rozpętałem drugą wojnę światową", albo w piosenkach Rammsteina, gdzie nigdzie w Niemczech raczej nie mówi się tak twardo jak tam, to chyba taka ich maniera.

dewitalizacja

Zawsze łatwo przychodziła mi nauka języków, a niemiecki lubię szczególnie. Może dlatego, że od dziecka byłam zabierana za granicę i się z nim osłuchałam, rodzice puszczali mi kanał po niemiecku z bajkami o piaskowym dziadku. Gdy szłam do liceum zapisałam się na program DSD (6 godzin niemieckiego tygodniowo), w ostatniej klasie mieliśmy egzamin, który zdałam na poziomie C1. Według mnie dobrze jest znać ten język, bo do takich Niemiec czy Austrii nie jest daleko, są w UE, więc nie ma problemów np z wyjazdem w celach zarobkowych. W przeciwieństwie do UK po Brexicie czy US, gdzie trzeba latami starać się o legalny pobyt.

Też lubię Rammstein, Drago.

TakaOna100 Odpowiedz

Za twoja mame życia przeżyjesz. Wdzięczność nie polega na robieniu tego, co inni nam powiedzą. Masz prawo decydować o swoim życiu, dokonywać własnych wyborów i nie

Dragomir Odpowiedz

Malkontentowi nie pomożesz, jeśli sam nie zmieni nastawienia. Trochę to przykre, jakby dążyła do tego, żeby cały świat był równie zgorzkniały co ona.

Metempsychosis Odpowiedz

Odetnij pępowine i żyj własnym życiem. Mama jest dorosła, jeśli tkwi w takim zawieszeniu, to wyraźnie tak jej pasuje. A jeszcze może sobie ponarzekać, jakie to wszystko złe...
Nie słuchaj jej narzekania, nie zwracaj uwagi i ciesz się swoim zyciem

CentralnyMan Odpowiedz

To już decyzja twojej matki. Chce siedzieć w domu i marudzić, jej sprawa

Dodaj anonimowe wyznanie