#UJ97r

Mniej więcej w połowie podstawówki szkolna nauka zaczęła mnie nudzić i wolałem czytać książki historyczne z przepastnej biblioteki moich rodziców. No i wyczytałem tam, że w średniowieczu kastrowano młodych śpiewaków, żeby do końca życia zachowali piękny, dziecięcy głos. No i jak to dzieciak, opowiedziałem o tym na przerwie i próbowałem podpuścić kilku kolegów, żeby zapytali naszej pani od muzyki (bardzo wstydliwej zresztą), czy to prawda. Żaden kolega się nie odważył i wyglądało, że to koniec tematu, gdyby nie to, że jednego ucznia rodzice zapisali do prestiżowego chóru chłopięcego. Oczywiście zaraz mu opowiedzieliśmy o tym, co wyczytałem w książce. Kolega tak się przeraził, że zanim dotarł do domu, zrobił kupę w spodnie. 
Wyobraźcie sobie taką sytuację – smród potworny, nikt nie wie, co się dzieje, a kolega z płaczem prosi rodziców, żeby go wypisali z chóru. 
Wszystko się wydało, wybuchła potężna awantura i od tej pory rodzice bardziej się zainteresowali tym, jakie lektury sobie dobieram.
Czaroit Odpowiedz

No ale to akurat fakt, więc nie rozumiem, skąd ta awantura. Bo jedenastoletnie dziecko dowiedziało się prawdy o kastrowaniu chłopców?

Rozumiem, że mały chórzysta się przeraził, to jest akurat zrozumiałe. Ale awantura, że dziecko czyta książki historyczne?

Dzieciaki w tym wieku na co dzień grają w gry, w których obrywają łby potworom i wypruwają im flaki. Oglądają sobie pornosy na kupionych przez rodziców komórkach.
Ale informacja o kastracji to nagle straszna zgroza, której malutki dziecięcy móżdżek nie ogarnie.

szarymysz

"Dzieciaki w tym wieku na co dzień grają w gry, w których obrywają łby potworom i wypruwają im flaki. (...) Ale informacja o kastracji to nagle straszna zgroza"

Bo kastracja to prawda, w przeciwieństwie do gier. Dzieciaki i młodzież podświadomie to czują.
Przypomina mi się historia sprzed kilku lat, kiedy pewien południowoamerykański zespół "ozdobił" okładkę swojej płyty obrazkiem ręki trzymającej odciętą ludzką głowę. Na początku nikogo to za bardzo nie ruszyło, bo wiadomo, że metalowcy nie takie rzeczy umieszczali i umieszczają na okładkach. Afera ruszyła trochę później, kiedy się okazało, że to nie fotomontaż ani inny efekt pracy grafika, tylko prawdziwa fotka prawdziwej ludzkiej głowy jakiejś nieszczęsnej ofiary wojny gangów. Wyszło na to, że upiorna rzeczywistość była "be", ale równie upiorny obrazek był "cacy" dopóki był uważany tylko za obrazek?

Można wyguglać ten zespół i ten obrazek, ale ostrzegam - tego nie da się odzobaczyć.

Czaroit

szarymysz
Tak. Problem jednak leży w tym, że ludzka PODŚWIADOMOŚĆ nie odróżnia fikcji od prawdy. To, że dziecko świadomie wie, że zabija narysowane potwory i ma z tego radochę, w żaden sposób nie zmienia faktu, że dla jego podświadomości te potwory i ich flaki są prawdziwe.

Wszystko, co postrzegamy, zapisuje się w naszym nieświadomym umyśle jako rzeczywiste doświadczenie. Dlatego argument o tym, że kastracja jest prawdziwym zjawiskiem, zupełnie do mnie nie przemawia w kontekście wielkiego oburzenia, że dowiedziało się o niej dziecko. To samo dziecko, któremu nie jeden tatuś pozwala się gołą pięścią wyrywać serca wrogom w grze...

Poza tym, nadmierne chronienie dzieci wcale nie wychodzi im na dobre. Dziecko ma prawo wiedzieć, skąd się wzięło mięso na jego talerzu (gdy o to zapyta). I że jego chomik umarł a nie przeprowadził się do cioci Krysi. I że babcia jest ciężko chora i bardzo cierpi.

Dzieci nie są ani tak głupie, ani tak naiwne i słabe, jak ludzie sobie wmawiają. I często potrafią wiele spraw przyjąć dużo lepiej niż dorośli. Wystarczy tylko przekazać im informacje w odpowiedni sposób, delikatnie, z szacunkiem, i na ich aktualnym poziomie rozumienia.

Jeśli cokolwiek w tej sytuacji miałoby mnie już oburzać, to prędzej fakt, że rodzice autora nie stworzyli z nim wystarczająco silnego połączenia, by dziecko z pełnym zaufaniem mogło przyjść do nich i zapytać o to, co go nurtuje, zamiast szukać odpowiedzi u obcych ludzi.

Dodaj anonimowe wyznanie