W szkole podstawowej miałam problemy z higieną. Mycie się było raczej „w kratkę”, czasem mi się chciało, czasem nie. Do łazienki to szłam właściwie posiedzieć na toalecie, poczytać etykiety detergentów i puszczać wodę, żeby się nikt nie zorientował. Do dzisiaj nie wiem dlaczego miałam z tym takie problemy. Mieliśmy normalną, czystą, w pełni wyposażoną łazienkę. Nikt mi nie żałował wody czy kosmetyków. Moi rodzice nie zauważali (albo nie chcieli zauważać). Kiedy raz na jakiś czas jednak mama mnie przyłapała na tym, że się nie umyłam, dostawałam wykład o tym, że brudasów w szkole nikt nie lubi i mam iść się umyć. Ale tak naprawdę nigdy ze mną o higienie nie rozmawiali. O potrzebie używania dezodorantu dowiedziałam się po jednej z lekcji WF-u, kiedy koleżanki zapytały, czy ja w ogóle używam dezodorantu, bo strasznie śmierdzę. Więc nieśmiało zapytałam mamę, czy może mi takie coś kupi. Jedna z dobrych koleżanek delikatnie przekazywała mi, że widać, że się nie umyłam. Do dziś podziwiam, że w tamtym okresie miałam koleżanki. Mama nigdy nie przekazała mi, jak poradzić sobie z okresem, a pierwszy dostałam, kiedy mama była akurat za granicą. Przestraszona, radziłam sobie jak mogłam, bez wiedzy, że mamy w domu takie coś jak podpaski. Pod koniec szkoły podstawowej na szczęście już o siebie dbałam, pewnie ze wstydu.
Aktualnie mam prawie 30 lat. Pilnuję swojej higieny. Jednak do dziś jak tylko czuję, że jestem spocona, to cała moja uwaga skierowana jest na zastanawianie się, czy wszyscy wokół czują, że śmierdzę. Albo czy na pewno nie śmierdzi mi z ust, mimo że 10 minut temu myłam zęby.
Dodaj anonimowe wyznanie
Chyba to taki etap w życiu niektórych dzieci. Mój brat miał podobnie, raz anglistka wspomniała, że jej dziecko ma etap, że nie chce się myć, ja też przez pewnien okres czasu nie chciałam i rodzice mnie wysyłali się umyć (na szczęście nie udawałam, ale faktycznie się myłam). I też nagle mi się odmieniło.
Nienawidzę nauczycieli, którzy mówią swoim uczniom o intymnych lub wstydliwych szczegółach życia swoich rodzonych dzieci!!!
Domandatiwa, akurat wspomniała to w sytuacji prywatnej i nie mi bezpośrednio, ale w luźnej rozmowie z moją mamą, gdy byłam obok. W zasadzie nauczycielka była wręcz u mnie w domu z przyczyn, o których już nie będę wspominała, bo to w końcu anonimowe. Niemniej to nie były negatywne przyczyny.
Nie mogę odnieść się do sytuacji, której nie znam. Ogólnie uważam za ciężkie nadużycie zdradzanie takich spraw swoich dzieci. Jeśli robi to nauczyciel, obrzydza mnie to tym bardziej, że powinien mieć jakieś pojęcie o szacunku do dzieci nie tylko z tytułu bycia rodzicem, ale dodatkowo ze względu na wykształcenie i zawód.
Domandatiwa, nic więcej ta nauczycielka nie powiedziała "prócz moje dziecko ma etap, że się nie myje". Mówiła to jak matka do matki, nie jako nauczycielka do matki dziecka. Nie podała żadnych danych innych o tym dziecku i rzuciła to w kontekście "muszę iść, bo...". Ogólnie zgadzam się z tym, ale matki wymieniają się doświadczeniem z innymi matkami, doradzają sobie, proszą o rady. Nie tylko matki, ogólnie ludzie w tych samych sytuacjach dzielą się przeżyciami. Tym bardziej, że żadnych innych szczegółów nie podawała, nie snuła opowieści, to było dosłownie jedno zdanie o tym na całą rozmowę i to osobie, która nigdy w życiu tego dziecka nie pozna, a jeśli jakimś cudem, to nawet o tym nie będzie pamiętała. Ja bym pamiętała, ale skoro uznaję to za coś typowego, to nie miałabym potrzeby o tym wspominać czy myśleć w jego kontekście. Myślę, że nawet nie pomyślała, że ktokolwiek to zarejestruje (ja akurat pamiętam losowe rzeczy z przeszłości, a przypomniało mi się ze względu na wyznanie).
Gdyby na lekcji zaczęła opowiadać o swoim dziecku byłaby to inna sytuacja, przynajmniej ja je odróżniam (na studiach jedna prowadząca uwielbiała rozpływać się nad swoimi dziećmi zamiast prowadzić ćwiczenia).
Widzisz, zapamiętałaś.
Mnie odrzuca rozmawianie o takich kwestiach przy dzieciach. Oczywiście, czasem trzeba się komuś zwierzyć, ale niech to będzie zaufana osoba, o której wiemy, że nie przekaże tego dalej.
To i tak że Ci te dziewczyny jqkos delikatnie to przekazywały. Dzieci są bardzo okrutne i bez litości się natrząsają z innych, miałaś farta i tak.