#Vc0Lk

Od dzieciaka miałam nadwagę. W domu mieszkałam z rodzicami, rodzeństwem i dziadkami (rodzice mamy). Zanim poszłam do szkoły, wiadomo, praktycznie w ogóle nie rozumiałam problemu. Z racji że w domu mieszkała babcia, ciągle twierdziła, że jem za mało, więc wielokrotnie na siłę musiałam jeść („zjedz, bo nie urośniesz”, „zjedz, bo mi będzie bardzo przykro” itp). Kiedy już poszłam do szkoły, zauważyłam, że jestem nieco większa niż pozostałe dzieci w klasie, szybciej się męczę, nie umiem zrobić wielu ćwiczeń na WF-ie. Nawet moja ówczesna wychowawczyni powiedziała mamie na wywiadówce, że dla mojego dobra powinna coś z tym zrobić. Mama uznała jednak, że wyglądam normalnie – tak, jak powinnam.

Dzieci w szkole ciągle mi dogryzały, że jestem gruba, a ja chciałam coś z tym zrobić, tylko nie wiedziałam jak. Przy odwiedzinach rodziny czy znajomych rodziców byłam obiektem do wyśmiewania. Wszyscy zwracali uwagę na to, że moi rodzice są szczupli, a po kim ja taka gruba? Zaciskałam zęby, bo rodzice mi mówili, że to przecież tylko takie żarty i żebym przestała z ich powodu być taka obrażalska. Miarka się przebrała w momencie, kiedy mieliśmy rodzinnego grilla pewnego dnia. Nałożyłam sobie warzyw i polałam to keczupem, a jedna z ciotek siedząca naprzeciwko mnie wypaliła tak, żeby wszyscy słyszeli: „O, bierzesz sobie warzywka? Dobrze, widzisz sama, jak wyglądasz? Jak tucznik! Ile to już waga pokazuje, stówkę, więcej...?”. Popłakałam się i wyszłam. Miałam wtedy 14 lat. Oczywiście rodzice potem do mnie do pokoju przyszli i zrobili awanturę, że nie powinnam była tego robić, bo cioci było przykro. Ta, a mi nie?

Postanowiłam się odchudzać. Kiedy waga zaczęła mi spadać, uznałam, że można szybciej, i niestety zaczęłam się głodzić. Pogorszył mi się stan włosów, skóry, samopoczucie, miałam problemy z koncentracją, zdarzyło mi się kilka razy zasłabnąć, ale po dwóch latach udało mi się. Czułam się okropnie, ale przynajmniej w moich oczach wyglądałam dobrze. Rodzice zaczęli się czepiać, że jestem za chuda. Kiedy wypomniałam im sytuacje, gdzie inni śmiali się z mojego wyglądu, rodzice powiedzieli, że nic takiego nie było i pewnie wymyśliłam sobie. Nie reagowali natomiast, kiedy mój młodszy brat spasł się do wagi 90 kg w wieku 12 lat, a siostra do około 70 kg w wieku 11 lat.

Minęło parę lat, ja dzięki studiowaniu dietetyki odbudowałam swoją relację z jedzeniem. Próbuję pomóc rodzeństwu, proponuję ćwiczenia i jakieś zdrowe posiłki, jednak na nic. Im nawet nie chce się ruszyć sprzed telefonu/komputera. Rodzice mówią, żebym brata i siostrę zostawiła w spokoju i niech sobie wyglądają, jak chcą. Sama już nie wiem, co mam zrobić...
Domandatiwa Odpowiedz

Nie jesteś odpowiedzialna za sylwetki swojej rodziny. Gratuluję Ci ogarnięcia Twojej sylwetki:) Może przyjdzie czas, że rodzina sama Cię poprosi o pomoc. Próby oferowania pomocy na siłę często przynoszą odwrotne skutki.

ingselentall Odpowiedz

Nic nie rób. Rodzice-wypasacze i ich tuczniki niech sobie żyją wesoło w swoim chlewiku.

ohlala Odpowiedz

Nic nie zrobisz, bo to nie tylko kwestia fizyczna, ale też psychiczna. Jesteś dietetykiem, a nie terapeutą. Oni po prostu muszą chcieć zmiany.

Domandatiwa

Jeśli autorka byłaby psychoterapeutką, to nawet gdyby terapia była w stu procentach skuteczną i bezpieczną metodą, etyka nie dopuszcza prowadzenia terapii własnej rodziny.

ohlala

@Domandatiwa

Też prawda, ale możliwe, że wtedy miałaby większy autorytet w oczach rodzeństwa i byłaby w stanie polecić dobrego specjalistę z tej dziedziny.

Domandatiwa

Psychoterapeuta nie w każdym kręgu będzie miał większy autorytet niż dietetyk.

ohlala

A ja nie mówię o psychoterapeucie tylko o psychodietetyku :P

Domandatiwa

Nie wiedziałam, że słowa "terapeuta" używa się w znaczeniu "psychodietetyk".

Dragomir Odpowiedz

Nic. Pozwól im na ich własne błędy, zdrowie docienia się wtedy gdy się je traci.

imtoooldforthisshirt

Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz ;)

CentralnyMan Odpowiedz

Tym razem posłuchaj rodziców. To sprawa twojego rodzeństwa czy zrobią coś ze swoją wagą

Dodaj anonimowe wyznanie