#WqXuX
Za każdym razem, kiedy słyszę jakikolwiek komplement, mam ochotę jak najszybciej uciec. Wystarczy mi powiedzieć, że zrobiłam coś dobrze - automatycznie skręca mnie w środku.
Nie obchodzę swoich urodzin, bo wizja dostawiania życzeń to dla mnie koszmar. Uprzejmości na wszelkiego rodzaju święta - okropieństwo. Dzielenie się opłatkiem? Nawet mi nie przypominajcie.
Chwalić innych, składać im życzenia - nie ma problemu, cieszy mnie, kiedy komuś jest po prostu miło, dzięki moim słowom.
Ale w drugą stronę? Nie ma opcji.
Szczególnie w relacjach z bliskimi mi ludźmi. Bo oni chcą być tak po prostu mili - a mnie to niesamowicie irytuje.
Jakiekolwiek miłe słowa sprawiają, że mam ochotę schować się i płakać jak dziecko, któremu zabrało się zabawkę.
Nie wiem skąd mi się to wzięło. Nie jestem nieśmiała, nie mam też żadnej samozwańczej depresji czy traumy. Wręcz odwrotnie - jestem typem człowieka, który cieszy się życiem. Wszystko mi się dobrze układa. A jest tak odkąd tylko sięgam pamięcią.
Niskie poczucie własnej wartości. Małymi krokami do przodu - na początek jeśli usłyszysz jakiś komplement powiedz po prostu : dziękuję. Po kilku razach przyzwyczaisz się i uwierzysz że zasługujesz na te wszystkie miłe słowa. Później pójdzie już z górki.
Myśl o tym jak o fakcie. "Ładną masz sukienkę" jest jak "ładna dziś pogoda". Zwykłe stwierdzenia. Wystarczy powiedzieć dziękuję i czasem powiedzieć coś miłego drugiej osobie. "Ty też wyglądasz dziś świetnie". To nie musi być nic wymyślnego. Ot jak na dzień dobry odpowiadasz dzień dobry.
Wydaje mi się, że mogę rozumieć. Mój ojciec miał zawsze bardzo nieracjonalne i egoistyczne podejście do wychowania. Po prostu chwalił mnie, jak miał dobry humor/zaklinał rzeczywistość (mówienie, że jestem najmądrzejszym/najgrzeczniejszym dzieckiem i reszta mi do pięt nie dorasta), a z drugiej strony krytykował i karcił za każdą pierdołę, gdy miał kiepski humor lub był zmęczony. Zdarzało mu się pochwalić i skrytykować ten sam rysunek lub opowiadanie, na zasadzie "moja poprzednia pochwała to nieprawda, powiedziałem tak, żebyś się nie popłakała, tak naprawdę to paskudztwo i powinnaś się wstydzić".
Po takiej huśtawce każda krytyka wyzwala we mnie panikę, a każda pochwała - podejrzliwość. Najbardziej lubię, jak ludzie się na mnie nie skupiają i mam spokój.
Po prostu pozwol sie innym kochac, pozwol byc dla nich kims waznym i nie badz jak dzikus z zerowym poczuciem wlasnej wartosci. Nikt nie jest zawsze super i Ty nie jestes zawsze beznadziejna. Zdrowe przyjmowanie komplementow i odrobina pewnosci siebie nie ma nic wspolnego z proznoscia. Pozdrawiam.
Jeśli Ci to przeszkadza, jest na to rada.
Idziesz do lustra, patrzysz sobie w oczy i mówisz: kocham ciebie. Jesteś piękna, mądra, dobra, kochana, chciana itd itp.
Na początku może być trudno, mogą lecieć strugi łez. Może dusić w gardle. Wtedy patrzysz się sobie w oczy i mówisz to tylko w myślach.
Gdy będziesz w stanie spokojnie mówić do siebie dobre rzeczy i patrzeć się sobie w oczy, bez żadnego problemu będziesz umiała przyjmować komplementy. Ktoś powie Ci coś dobrego, a Ty spokojnie się uśmiechniesz i odpowiesz - dziękuję.
Uważam, że bardzo dobrze napisałaś tę historię i z przyjemnością mi się ją czytało. Tak trzymaj!