#YChQa
Mieszkaliśmy w spokoju przez 1,5 roku. Czasem były kłótnie, jasne, ale ogólnie byliśmy zgrani. Sielanka. Zaręczyliśmy się trzy miesiące temu i od tej pory wrócił ten czepialski facet. Znów wysłuchuję całe popołudnie, co jest źle, rano dostaję SMS-y, że coś było zrobione nie tak jak trzeba albo z listą rzeczy, co mam zrobić lub poprawić po pracy. W dodatku powtarza mi, że to ja jestem winna, bo on jakoś nie ma problemu zdążyć rano ze wszystkim. Tylko że on robi rano znacznie mniej niż ja. W dodatku mówi, że on tylko delikatnie zwraca uwagę, a to ja traktuję wszystko jak atak i wywołuję spięcia.
Boję się, że po prostu po zaręczynach poczuł się pewny siebie i to co robi teraz, to dlatego, że przestał się hamować. Wiem, że z wieloma tymi rzeczami ma rację, ale nie da się wytrzymać takiego ognia krytyki. Chciałabym umieć mieć gdzieś jego humory. Rozmawiałam z nim, starałam się dowiedzieć, skąd jego zachowanie. Mówi, że w sumie nie wie, ale może stres w pracy. Czy zamierza mnie tak traktować zawsze, gdy jest zestresowany? Czy jak będzie niedosypiał, bo pojawi się dziecko, to też tak będzie robił? W dodatku mam 32 lata, nie udało mi się wcześniej stworzyć udanego związku. Wokół mnie już rodzina i znajomi mi docinają, że kolejny facet. Czasem chcę uciec, ale z drugiej strony wiem, że ja zawsze się wycofuję, kiedy nie mam siły walczyć, dyskutować. Ja wiem, że mam złe wzorce z domu, pracowałam nad tym z psychologiem, co pomogło, ale nie tak, jak bym chciała. A poza tą wadą on jest pracowity, opiekuńczy, mądry, zdolny, mamy to samo poczucie humoru i jesteśmy zgrani w naprawdę wielu aspektach. Długo by wymieniać. Jak nie ma humorków, to jest też bardzo czuły, dba o mnie, gotuje, sprząta i wszystko inne.
Stawiasz prostą zasadę: chce coś mieć zrobione koniecznie po swojemu na swoim poziomie dokładności? Niech to robi sam. Ty możesz zrobić na swoim poziomie, jak mu nie pasuje, niech sam poprawia. Nie brzmisz z opisu na kogoś, kto ma jakieś rzeczywiste problemy z porządkiem, to jest jego problem, możesz go w nim wspierać, ale nie powinnaś się dostosowywać, tylko on musi ten problem po swojej stronie rozwiązać. Może terapia, wspólnie albo on sam?
Jego zalety nie mają znaczenia w momencie, gdy robi Ci pranie mózgu. Niby wiesz, że nadmiernie się czepia, a sam robi w domu za mało, a jednocześnie zaszczepił Ci w głowie myśl, że to Ty jesteś winna. Lepiej nie będzie, uciekaj. Koleś brzmi niezdrowo, a w takich sytuacjach nie chodzi się na terapie dla par.
(I tak, zaczyna Cię terroryzować, gdy czuje się pewnie i uważa, że jesteś jego własnością.)
Olej rodzinę. To nie oni spędzą z nim resztę życia i nie oni będą wysłuchiwać ciągłej krytyki dotyczącej najmniejszych pierdół. Lepiej być sama niż z takim malkontentem.
Brzmi jak wielki red flag. W poprzedniej relacji u mnie tak się zaczął gashlighting.
Albo niech robi coś sam, jeśli mu się nie podoba jak Ty coś robisz, albo niech idzie na terapie.
Jeśli żadne z powyższych - uciekaj.
Wyobraź sobie siebie za 10 lat z kimś takim - służka, cień osoby, która się boi czy książę dzisiaj będzie miał dobry humor i Cię przytuli, czy może zjebie za głupotę, bo się nie domyśliłaś. Wieczny strach co będzie danego dnia. Uważaj.
Ja bym chyba ocipial po kilku tygodniach. Dla mnie coś takiego to ogromna czerwona flaga.
Spróbuj stawiać granice, zamiast się dopasowywać i zobacz, czy to podziała.
Jak zacznie swoją litanię, nie bierz jej do siebie, nie stresuj się, a już przede wszystkim nie zrywaj do poprawiania ani nie rób miny pt. jestem taka beznadziejna, że tego nie zrobiłam. Niewzruszona pij herbatę, słuchaj, a jak będzie oczekiwał jakiejś reakcji powiedz: Słyszę, że masz określone standardy i rozumiem, że potrzebujesz wymienionych rzeczy do komfortu. Ja tak nie mam, za to do komfortu potrzebuję spokoju po pracy i miłego partnera bez pretensji o wszystko. Ty chcesz wycierać wannę ściereczką, ja wolę raz na tydzień przejechać odkamieniaczem - i tu nie ma lepiej / gorzej, mamy inaczej. Chcesz ściereczką - wiesz, gdzie leży. Jeżeli mamy żyć wspólnie, to na wspólnie wypracowanych zasadach, nie na Twoich. Jak mu nie kliknie, to słabo, ale jest jeszcze opcja klin-klinem na wolno myślących.
Jeśli nadal będzie się upierał, że on potrzebuje niezwykle istotnych rzeczy, powiedz: Jak chcesz mi dawać listę uwag, to w jakiej formie mam Ci przekazać moją? Tylko będzie miała taką samą długość, ale w ważnych dla mnie obszarach. / I nawymyślaj na podobnej zasadzie, że co poniedziałek chcesz, aby w lodówce był zapas Twojej ulubionej potrawy - ugotowanej rzecz jasna przez niego w weekend, że łóżko ma być zawsze pościelone tak, jak lubisz, a ubrania w szafie ma składać według Twoich reguł - Twoje i swoje oczywiście. Itd. Upierdliwe, obciążające go czasowo, ale w jakiś sposób fajne dla Ciebie. No skoro Ty masz się dopasowywać pod niego, to on pod Ciebie także. Chyba że ma to działać w jedną stronę? To pomylił narzeczoną ze służką, no i epokę też.
Jak nie podziała - uciekaj.
Wygląda na to, że chce Cię ukształtować pod swoje dyktando i ani się nie obejrzysz będziesz pucować dom, gotować, ubierać się, wychowywać dzieci i nawet myśleć tak jak on sobie zażyczy, bo będziesz zbyt zniszczona psychicznie, żeby mieć swoje zdanie.
Ale jak on sprząta jak to Ty masz całą listę zadań do zrobienia i poprawy? Zastanów się Dziewczyno czy chcesz być całe życie terroryzowana tym, że niewystarczająco wytarłaś wannę. Bo ja bym wolała święty spokój niż piekło wiecznych pretensji w domu.
Twoje życie z tym facetem szybciutko zamieni się w koszmar, zwłaszcza kiedy się pobierzecie a on będzie wiedział, że tobie jeszcze trudniej będzie będzie się z tej relacji wycofać. Facet będzie cię już otwarcie gnoić i poniżać a ty zamienisz się w kłębek nerwów. Musisz sobie odpowiedzieć na proste pytanie, czy takiego życia chcesz dla siebie.
A rodzina i znajomi jak tak go cenią, to niech go sobie wezmą. To twoje życie i masz je tylko jedno.
On już ją otwarcie gnoi. Kto wyciera do sucha wannę rano przed wyjściem do pracy? Ludzie szkoda życia!!
@coztegoze2
Prawda? Ja nigdy wanny nie wycieram, myję i sama sobie schnie. Więcej, nawet nie wiedziałam, że powinnam się obawiać kamienia :D
Wszystko wskazuje na zaburzenia psychiczne. Zaręczyny to nie ślub a już sama widzisz że mieć takiego męża to już lepiej zakonnicą zostać.
Decyzja, czy z nim zostać, czy nie należy do ciebie. Jeśli masz kłopot z podjęciem decyzji to zastanów się, co byś poradziła najlepszej przyjaciółce, gdyby ona miała takiego faceta.
Powiem ci tylko tyle, że ja bym nie mogła być z kimś takim.
Z prostego powodu - znam kogoś takiego jak twój facet (jest to osoba z mojego bardzo bliskiego otoczenia). Czepia się wszystkiego, dosłownie wszystkiego, a siebie uważa za nieomylny ideał (a ideałem nie jest). Z taką osobą nie da się żyć pod jednym dachem! To męczarnia po prostu. Bo zamiast przyjść po pracy do domu i odpocząć to się zastanawiasz po drodze "do czego jaśnie pan się dziś przy*pierdoli" i o co znów będzie awantura.
Dobrze się zastanów, czy chcesz nadal żyć w takim związku.