#YcVu3

Pochodzę z rozbitej rodziny. Rodzice po rozwodzie, ojciec alkoholik. Ciągłe rozdarcie pomiędzy jednym rodzicem a drugim. Weekendy zwykle spędzałem u dziadków, z którymi mieszkał mój ojciec. Jak ojciec nie był w transie, to można było z nim naprawdę fajnie spędzić czas. Moje otoczenie oraz środowisko szkolne wypracowało u mnie bardzo silny mechanizm myślenia o sobie w czarnych barwach i wpadłem w bardzo poważne kompleksy. Trwało to od końca podstawówki do czasu studiów. Wolałem spędzać czas w domu przed telewizorem lub komputerem, niż wyjść gdzieś ze znajomymi. Śmierć babci, a później śmierć ojca, jeszcze bardziej pogłębiła ten stan. Idąc na studia myślałem, że zmieniając otoczenie, zmienię sposób myślenia o sobie. Wiecie, nowe miasto, nowi ludzie, nowe znajomości, to pojawiła się szansa na zamknięcie za sobą drzwi i otwarcie nowych. Nic z tego. Za bardzo siedziała we mnie przeszłość, by zrobić to w tak prosty sposób. Przez pierwsze trzy lata studiów wszystko zmieniało się na gorsze. Czasami zdarzały mi się myśli samobójcze, ale pomimo tego chciałem dalej żyć.

I możecie mi nie wierzyć, ale następujące wydarzenie miało faktycznie miejsce. Kiedy pewnej niedzieli wracałem na studia pociągiem, przysiadła się do mnie pewna dziewczyna. Ja miałem zamiar czytać książkę, a ona zapytała, czy może się przysiąść, bo nie lubi sama jeździć. Przystałem na to. Całą drogę rozmawialiśmy, wyżaliłem jej się troszkę, ale poczułem, że mogę jej zaufać. Gdy wysiadałem na swojej stacji, spytała mnie o imię. Odpowiedziałem jej, a ona rzekła tak: "Będę się modlić o dobrą żonę dla pana". Ja jej na to: "Nie wiem, czy aż tak bardzo nagrzeszyłem w życiu, ale dziękuję". Jakiś czas później poznałem przez Facebooka kolejną dziewczynę, która pokazała mi jaką drogę mam wybrać i jak szukać pomocy. Nasza znajomość trwała krótko, ponieważ wylewałem na nią hektolitry żali i w końcu się zbuntowała i powiedziała, że mam się w końcu wziąć za siebie. Dało mi to do myślenia i poszedłem do psychologa. Pani psycholog stwierdziła, że mam syndrom DDA i że potrzebna jest długa terapia. Trwała 1,5 roku. W międzyczasie na portalu randkowym poznałem pewną dziewczynę...

Dziś, po ponad 4 latach walki o siebie, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Od 3 lat mam u boku wspaniałą kobietę, która od półtora miesiąca jest moją żoną. Być może modlitwy tej dziewczyny z pociągu zostały wysłuchane, za co serdecznie jej dziękuję. Jednak nie miałbym tego wszystkiego, gdybym nie potrafił walczyć o siebie. Wykonałem ogromny krok, prosząc psychologa o pomoc i ten krok uratował moje życie i sprawił, że jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi. Pamiętajcie, że nawet z największego bagna da się wyjść, jeśli się tylko znajdzie motywację.
Redhairdontcare Odpowiedz

Modlitwa dużo dała. Autor uwierzył, że "dostanie" wynarzona żonę i zaczął otwierać się na znajomości z kobietami. Wiara wiarą, ale to jest świetny sposób na przekonanie naszego mózgu, że dzięki modlitwie zmieniło się nasze życie podczas gdy to my podświadomie tworzymy wszystkie sytuacje :)

polukrowana

Potęga podświadomości :)

jprdl

Efekt placebo xD

Ainaa

Ja wiele razy sceptycznie pochodziłam do kwestii wiary itp. Ale dzisiaj się po raz kolejny utwierdzilam, że ona jednak wiele daje :) Taka sytuacja z ostatniej chwili... Moj mąż pracuje w ogromnej firmie, powierzchnia pewnie w km². I wczoraj gdzieś zgubił obrączkę w pracy. Szukał dosyć długo i przypadła. Generalnie jak szukanie igły w stogu siana. Obrączki są dla nas niesamowicie ważne, to nie tylko symbol. Oboje byliśmy załamani. No to co, jak trwoga to do Boga... Oboje się mega mocno modlilismy, żeby odnalazła się jego obrączka. I dzisiaj idąc do pracy, "Coś", go naprawdę pociagnęlo w takie miejsce, w które mówi, że by w życiu nie zajrzał! I była tam obrączka. Nawet poprosiłam go, żeby zrobił zdjęcie tego miejsca i faktycznie - wpadla między dużą szafę a schody. Nawet panie sprzątające tam nie zaglądają pewnie. A on szedł i go tam poprostu "pociagnęlo" :D Do tej pory wychodzimy z szoku oboje. ;) Zmierzam generlanie do tego, że jednak w modlitwie jest ogromna siła. I to nie tylko kwestia naszej podświadomości ;)

hatesmog

Ainaa, też mi się takie rzeczy dzieją - nawet dosyć często, a w żadnego boga nie wierzę.

Rillianne

@Ainaa,
rozumiem, że jesteś osobą wierzącą i wiara pomaga Ci w życiu, ale chyba troszeczkę nadinterpretujesz.
Zgubiłam kiedyś kolczyk, taki mały typu wkrętka. Zorientowałam się, że musiał odpiąć się kiedy byłam na dworze z koleżanką, więc poszłam go szukać razem z rodzicami. Kolczyki były prezentem i bardzo zależało mi na znalezieniu zguby. Szukaliśmy we wszystkich miejscach, w których byłam, na placu przed blokiem, wzdłuż chodników, w trawie. No nie znaleźliśmy, z resztą rodzice raczej nie spodziewali się go znaleźć... Dwa dni później wracałam ze szkoły i będąc już koło bloku zainteresował mnie jakiś błyszczący element pod małą kępką trawy. Mój kolczyk. Nawet nie był wdeptany w ziemię, po prostu sobie leżał.
Jako niewierzący oczywiście nie modliliśmy się o znalezienie tego kolczyka. Po prostu przypadek, ewentualnie działania podświadomości.

polukrowana

Modlitwa bowiem działa tak, że jest wynikiem naszego świadomego wyrazu podświadomych myśli, nadziei, pragnień... po prostu trzeba bylo to nazwać i dorzucić interpretację. Dla jednych to modlitwa i działanie Siły Wyższej, dla innych zbieg okoliczności, dla innych placebo. Jak se nazwiesz tak se nazwiesz, to Ty masz sie z tym czuć dobrze ;)

50874217

Właśnie badania na ten temat mówią coś przeciwnego. Ludzie objęci modlitwą rzadziej wracają do zdrowia, ponieważ oddają swój los w cudze ręce. Oczywiście odwrotnie sprawa się ma, gdy modlą się sami. Wg badań również praktyka religijna (czy ogólnie przynależność do grupy), to wyższy poziom szczęścia i życie dłuższe o kilka-kilkanaście lat :)

anakonda257

Każdy ma anioła stróża i nie ważne czy wierzysz czy nie, on jest z tobą do samej śmierci i ci pomaga. Jako osoba wierząca nie wyobrażam sobie, by zostawić teraz Boga i zacząć skupiać się tylko na tym co widać i czuć... Zbyt wiele On wykonał w moim życiu :/

Ale jak komuś On przeszkadza, to jest to jego wybór.

lavande Odpowiedz

Modlitwa modlitwą, ale to, że zawalczyłeś o siebie to Twoja zasługa.

HerbatkaMalinowaa Odpowiedz

Piękne wyznanie. :) Oby Twoje szczęścia trwało wiecznie.

bazienka Odpowiedz

brawo ty :)

Axolotl Odpowiedz

No niestety, nie z każdego bagna da się wyjść, nawet z motywacją.

MrYes Odpowiedz

Chwała Panu! AMEN! ;D

Djin Odpowiedz

Koniec końców z dna prowadzi tylko jedna droga

ototo Odpowiedz

znowu jakieś wyznanie patologicznej rodziny... Napisz lepiej tą zajebista historię do Pani Domu czy cos takiego...

@ototo najpierw zrozum co czytasz, a potem komentuj.

Zehind Odpowiedz

Cud szczęścia, byłeś głupi gdyż żyłeś przeszłością zamiast żyć teraźniejszością i przyszłością. I opisujesz jak Ci wspaniałe i wgl. I że modlitwa coś dała..złe myślenie.

Mikser

Był głupi? Bo miał problemy z sobą, przez to, że nie układało mu się w życiu? Zawalczył o siebie, wykonał kawał dobrej roboty, pracując nad sobą i wreszcie może czuć się szczęśliwy. Nawet jeśli zmotywowała go ta modlitwa to efekt jest najważniejszy

Dodaj anonimowe wyznanie