#YeRxb

W jednej z polskich szkół, do której mam przyjemność uczęszczać, uczy pewien BARDZO surowy pan matematyk. Jego „sesje” odpytywania przy tablicy budzą w każdym uczniu uczucie grozy. Na szczęście istnieje sposób na ominięcie tej przeszkody. Mianowicie ów matematyk zawzięcie kolekcjonuje naklejki na Biedronkowe maskotki. W związku z tym na każdą lekcję ktoś z klasy przynosi mu po kilka naklejek, w zamian za co nie bierze w ten dzień nikogo do tablicy.

Oto jak dyskontowy marketing wpływa na nasz system edukacji.
Dragomir Odpowiedz

Bardzo nieprofesjonalne zachowanie belfra, a także dziecinne hobby kolekcjonerskie. Chociaż może ma horom curke.

radiant Odpowiedz

A jak skończy się akcja z tymi świeżbakami, to dostaniecie wszyscy pały.

karlitoska Odpowiedz

Te uczucie grozy pewnie motywuje was do pilniejszego otwierania zbioru zadań z matematyki, także finalnie tacy nauczyciele to skarb - matura z resztą weryfikuje.

Solange

Szczerze mówiąc, mnie takie coś zniechęca. Już wolałam dostać 1 i mieć stres z głowy, niż znosić takie odpytywanie, przy którym i tak mi z głowy wszystko wypadnie przez panikę. Jeden egzamin ustny z języka tak oblałam na studiach, bo tak mnie stresowała wykładowczyni (zajęcia z nią to był horror), że nawet odpowiedzi po polsku nie byłabym w stanie wydukać, a do tego drugi odpytujący tak niewyraźnie zadawał pytania, że nie byłam w stanie rozpoznać słów. Na poprawce przynajmniej trafiłam na łatwiejsze pytanie i innego drugiego odpytującego, gdyby nie to to byłoby ciężko. Egzaminy ustnie z innymi, mniej groźnymi ludźmi zdawałam bez większego problemu i stresu. Tak samo obrony.

MaryL2

Autorytet i respekt mogą pomóc. Ale jeśli stres jest tak duży, że boisz się zadać pytanie, wolisz zgadywać odpowiedź, zamiast powiedzieć, że nie wiesz, albo odwrotnie, nawet nie podejmujesz próby rozwiązania w obawie, że zrobisz błąd i będziesz wyśmiany przez nauczyciela, no to już jest przeciwskuteczne i większości ludzi utrudni naukę.

Cristalx

Miałam w podstawówce nauczycielkę, której stawianie nam jedynej sprawiało przyjemność. Brała uczniów do tablicy na wyrywki i jeśli ktoś zbyt długo się wachał/pomylił/nie umiał rozwiązać przykładu to padało "siadaj, jedynka", jeśli ktoś rozwiązał dobrze, nie dostawał ani słownej pochwały, ani żadnego "+".
Pewnego dnia dostałam jedynkę za zrobienie przykładu innym sposobem, miałam ten sam wynik co kolejną osobą przy tablicy. Generalnie było z nią dużo innych problemów i chodzenie do dyrekcji nie pomagało, dlatego ja i kilka osób w mojej klasie w pewnym momencie zmieniliśmy szkołę (pewne gimnazjum przebranżowiło się na podstawówkę i potrzebowali uczniów z wyższych roczników). Tam nauczycielka matematyki pomagała uczniom przy tablicy i tłumaczyła to, czego nie rozumieli, twierdziła, że "jeśli ktoś nie rozumie, to tym bardziej powinien przyjść do tablicy, ja wtedy wszystko dokładnie wytłumaczę".

Dodaj anonimowe wyznanie