#aYwCE
Otóż zmarł mój wujek. Jego śmierć była nagła – zawał. Miał żonę, którą szczerze i na zabój kochał, z ogromną wzajemnością. Ale nie doczekali się potomstwa. Brat wujka iks lat temu zginął w katastrofie lotniczej, osieracając dwoje dzieci. Jak przystało na ludzi o wielkich sercach, wujostwo bardzo wspierało bratanków oraz ich matkę. Do tego stopnia, że wujek był dla nich niczym ojciec, a ciocia jak druga matka. Zwierzali się z problemów, szukali wsparcia i byli ze sobą bardzo zżyci. O ile Hania, jedna z rodzeństwa, nie sprawiała wielu problemów, tak Paweł owszem. Od zawsze wszystkim dyrygował, a jego matka mu na to pozwalała. Rozpieściła go do tego stopnia, że chłopak nigdy nie zaznał smaku ciężkiej pracy (a ma 34 lata, żonę i dwoje dzieci). Wujek zawsze krył mu siedzenie, gdy nabroił, marnowali na niego ogromny majątek ulokowany w ziemi (gdyż Paweł co rusz wymyślał nowy pomysł dla zastosowania jednej z wielu działek należących do rodziny). I nigdy nie był wdzięczny. Ale wtedy przeszedł samego siebie.
Na pogrzebie wujka się nie pojawił, choć był dla niego jak syn. Hania i jej matka świeciły oczami, że niby miał jakiś zabieg wtenczas. No trudno, nie wzbudziło to większych konsternacji niż chwilowy niesmak. Prawdziwe meritum tej historii zaczęło się w momencie dzielenia majątku. Zgodnie z polskim prawem, spadek dostaje małżonka zmarłego oraz najbliższa rodzina – w tym Paweł i Hania. Po paru dniach od pogrzebu nagle zmaltretowany zabiegiem zawitał w domu cioci wraz z siostrą. Usiedli przy stole i uznali, że taki podział im nie leży. Paweł zaczął wybierać sobie to, co chciałby przejąć i podzielił wszystko wedle własnych upodobań. Ciocia (w głębokiej żałobie po dziś dzień) była skłonna im oddać to wszystko, byleby nie tracić rodziny, ale Paweł chciał więcej. Ba, nawet ją pozwał, by zgarnąć jak najwięcej, a żeby bolało bardziej, rozpuszczał plotki po rodzinie. Ciocia naprawdę to przeżyła, a jego gadanie głupot wcale nie pomagało. Procesują się do dziś.
Jednak opaczność czuwa. Los chciał, że zmieniła się ustawa o posiadaniu ziemi, a to w niej był ulokowany majątek, który przypisał sobie Paweł (czyli ziemi zakwalifikowanej jako rolną nie mogą sprzedać nie-rolnikom). Innymi słowy, otrzymał „nędzny grosz” i ziemię, której nie może sprzedać. Nic z nią nie zrobi, bo lokalizacja nie sprzyja niczemu. Podsumowując... rozbił rodzinę dla kasy, której nie dostanie. Jak to mówią... chytry dwa razy traci.
Szkoda jedynie cioci, która była przekonana, że ma oparcie w – jak dawniej myślała – najbliższych.
To jest prawda, że rodzinę poznaje się w różnych trudnych sytuacjach. Np. jak trzeba się zająć starszym i chorym rodzicem, przy podziale majątku.
Dlatego właśnie odpowiedzialni rodzice dbają o swoje dzieci i przepuszczają wszelkie nagromadzone dobra na własne przyjemności jeszcze przed stadium niedołężności.
Wtedy progenitura lub dalsza rodzina nie ma się o co kłócić.
To się nazywa prawdziwa, dalekosiężna odpowiedzialność.
Po zmarłym ustawowo w takiej sytuacji dziedziczyłaby tylko żona. Także "Zgodnie z polskim prawem, spadek dostaje małżonka zmarłego oraz najbliższa rodzina – w tym Paweł i Hania." to jest nieprawda. Mogłaby dziedziczyć ustawowo żona i dzieci zmarłego, mogłaby dziedziczyć żona i rodzice zmarłego (gdyby nie było dzieci), ale nie ma opcji żeby na bazie prawa spadkowego dziedziczyły dzieci siostry. Mogłaby dziedziczyć co najwyżej siostra jakby zmarły nie miał dzieci, żony ani rodziców.
Mylisz się.
Z tego co pamiętam po zmarłym dziedziczy żona i dzieci.
Dzieci brak więc dziedziczy żona i rodzice oraz rodzeństwo (oraz ich zstępni)
W tym przypadku brat zmarłego nie żył ale pozostawił dzieci, więc dziedziczą ustawowo i one.
@coztegoze2.
Nie jest to skomplikowane ale w zasadzie żona dziedziczy prawie zawsze z kimś.
Gdy są dzieci to z dziećmi a gdy ich nie ma to z rodzicami i rodzeństwem. W tym przypadku podejrzewam że rodzice spadkowacy już nie żyli więc żona dziedziczy z rodzeństwem spadkodawcy a że rodzeństwo (brat) już nie zyl to w jego miejsce wchodzą dzieci brata.
Darksailor ma rację. Art. 932 par 4 i 5 kc. Jeżeli zmarły nie ma dzieci, to żona dziedziczy połowę, a rodzice drugą połowę. Jeżeli ci rodzice nie żyją ich udział spadkowy przechodzi na rodzeństwo zmarłego i zstępnych rodzeństwa.
Coś tu jest mocno pokręcone w tym opowiadaniu. Jeśli ziemia nie pasuje ani pod autostradę ani pod deweloperke to przecież taki cwaniak by o tym doskonale wiedział wcześniej. Coś to bardziej wygląda jak bajka z morałem że na koniec wilk czy lis musi przegrać.