#b16FW

Po maturze chciałam wyjechać na wakacje do pracy za granicą. Była końcówka lat 90., więc realia nieco inne i wyjazdy na saksy nie były tak łatwe i powszechne jak teraz. Mój tato pracował w międzynarodowym zespole i często jeździł do Kopenhagi. Porozmawiał z kim potrzeba i miałam wyjechać do opieki nad dwójką małych dzieci. Jako że maluchy bardzo lubię, byłam tym faktem niezmiernie ucieszona i podekscytowana.
Do Kopenhagi pojechałam z taty znajomym z pracy, który na miejscu wsadził mnie w taksówkę do nowych pracodawców i życzył powodzenia. Taksówka wysadziła mnie przed ładnym domkiem na przedmieściach, wysiadłam lekko zestresowana, ale i pełna entuzjazmu. Niczym na skrzydłach poleciałam do drzwi, taszcząc za sobą swoją torbę. Tu miał być mój dom na następne trzy miesiące! Jakież było moje zdumienie, kiedy dopiero po kolejnym dzwonku drzwi otworzył rozczochrany, nieogolony i niezbyt porządnie wyglądający mężczyzna, lekko po trzydziestce! Patrzył na mnie kompletnie zaskoczony i dopiero po dłuższej chwili moich wyjaśnień zaczął rozumieć kim jestem i czego od niego chcę. Wreszcie pozwolił mi wejść do mocno zabałaganionego domu i.... zaczął tłumaczyć. Właśnie rozstali się z żoną, która zabrała dzieci i wyjechała do matki, wracać nie zamierza, a on o opiekę nad dziećmi ma się porozumiewać przez adwokata. Jest teraz w kiepskiej formie i wziął wolne z pracy. O mnie kompletnie zapomniał, zresztą myśli, że jego żona również... Ale postara się coś wymyślić, żebym mogla jednak trochę zarobić... Noż rewelacja! Tak właśnie sobie wyobrażałam moją pracę z dziećmi!
Prze kilka pierwszych dni ogarniałam dom, prasowałam i myłam okna, aż w końcu mój gospodarz znalazł mi pracę! Dumny jak paw oświadczył, że będę pracować w świetnym zespole wykończeniowym! Przez trzy miesiące malowałam ściany i sufity wraz z ośmioma Duńczykami. Po dwóch dniach znałam wszystkie duńskie przekleństwa, po paru tygodniach staliśmy się naprawdę świetnymi znajomymi i chociaż nigdy później z nimi nie pracowałam, nadal wysyłamy sobie życzenia świąteczne, urodzinowe, a nawet byłam na weselach moich dwóch kolegów!
Stella2511 Odpowiedz

Myślałam, że zaszła pomyłka i miałbyś sie tym facetem zajmować :D

hatesmog Odpowiedz

Tak sobie myślę, że malowanie, jak na pracę fizyczną, jest chyba całkiem fajne. W sensie możesz widzieć progres, a nie liczysz godziny.
Ktoś próbował?

Redhairdontcare

Układanie kostki brukowej jest super, jak puzzle <3 szkoda, że mało kto chce do takich robót brać kobiety :(

Postac

Bolą plecy i kolana. Może fajne na krótką ścieżkę na podwórku, ale nie na chodnik w mieście.

whitepainter

Miałem przyjemność i też na obczyźnie. Samo malowanie nie jest złe, za to przygotowanie, przestawianie i zabezpieczanie wszystkiego było dla mnie koszmarem.

Accio Odpowiedz

Nie ma tego złego ;)

MaryL Odpowiedz

Ale fajnie, że pozwolił Ci zostać i ogarniać dom, jeszcze pracę załatwił! Myślę, że większość ludzi jednak by olała, ewentualnie pozwoliła przenocować 3 dni i tyld

anoanonim Odpowiedz

Myślałem że "da ci zarobić" jako pani do towarzystwa :D

ElenaGilbert Odpowiedz

Zrobiłabym z tego niezłą książkę/opowiadanie ;D

Megg16 Odpowiedz

Myślę że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :) zyskałaś umiejętności które ma niewiele kobiet (albo może tylko ja taka niezaradna jestem?) A które w życiu się przydają. Sama chciałabym je posiadać!

Ilka24 Odpowiedz

Super Pozytywne ;)

Toodler Odpowiedz

Mnie zastanawia w jakim języku się z nimi dogadałaś😀

Dragomir

Pewnie po angielsku, a co?

izka8520

Też się nad tym zastanawiam. To nie ma sensu. Z tatą może jeszcze, ale jak tu się opiekować dzieciakami?

maIasarenka Odpowiedz

Pozytywna historia.

Dodaj anonimowe wyznanie