#cXfXs
Kuzynka odnalazła rodzinę po wielu latach, a co pierwsze rzuciło się w oczy, to ogromne podobieństwo do mojego taty. Po przeanalizowaniu kilku faktów, tata doszedł do wniosku, że tak naprawdę to kuzynka może być jego siostrą bliźniaczką "podarowaną" przez jego rodziców bezdzietnej ciotce.
Poród był w domu, rejestracja dziecka była wtedy, gdy ktoś się zgłosił, data podana przez rodziców nie musiała być stuprocentowo prawdziwa. Niestety, wszystkie osoby, które mogłyby coś wiedzieć już nie żyją, a na badania genetyczne zainteresowani nie mają ochoty, Zresztą nic by to nie zmieniło. Oboje mają po 70 lat, utrzymują kontakt dosyć sporadycznie.
A historia rozpala wyobraźnię.
Mogło tak być, moja chrzestna podarowała swoje piąte dziecko bezdzietnej siostrze.
"Podarowała dziecko"... nie wiem co o tym myśleć... Trochę straszne...
Rodzisz kolejne dziecko i decydujesz się je komuś oddać... Mocno straszne...
Mam już swoje lata, to było dawno temu. Inne czasy, inne zwyczaje.
Kiedyś normalne. Mój tato opowiadał mi, jak kogoś u niego na wsi nie było stać na utrzymanie kolejnego dziecka, a siostra była bezdzietna - oddali jej jedno. To była mała wieś, bywam tam, to totalna dziura, więc wszyscy wszystko wiedzą. I dla każdego było to normalne.
Mój dziadek był tak oddany.
Zrozumiałem za trzecim razem.
A wszystko przez nazywanie ciotką siostry swojego dziadka. Właściwie nie znam lepszego określenia na rodzeństwo swoich dziadków, ale przez to historię było ciężko ogarnąć.
Przychodzi mi do głowy tylko coś w rodzaju "babcia cioteczna" - trochę na skojarzenie kuzyn=brat cioteczny
Ja za drugim 😊
Moja babcia nigdy nie wyszła za mąż i gdy była w ciąży bliźniaczej z moją mamą niestety drugie dziecko nie przeżyło. Babcia nie za bardzo chce o tym rozmawiać mówiła jedynie że była to dziewczynka o blond włosach (w rodzinie raczej większość ma ciemne włosy) i że leżała na sali z kobietą która też rodziła w tym samym dniu, dosyć bogatą pamiętała że jej mąż miał pracę związaną z prawem. Babcia rodziła w szpitalu powiatowym sama daleko od domu żeby na wsi jak najdłużej nikt nic nie wiedział (30 km ale wtedy odległość ogromna) , bez rodziców czy partnera w czasach gdy samotne matki nie miały lekko a poród miała bardzo trudny. W czasie porodu była ledwo przytomna, ze względu na biedę do końca ciąży pracowała w gospodarstwie i przy drogach, więc stan zdrowia jej i dzieci nie był najlepszy. Mając jeszcze na utrzymaniu drugą córkę, nie mogła sobie pozwolić na macierzyński. Dziadkowie liczyli na poronienie, okrutne ale takie były kiedyś nastawienia na wsi.Gdy moja mama była już dorosła zaczepiała ją obca kobieta by się przywitać i zwróciła się do niej innym imieniem. Po wyjaśnieniu była bardzo zdziwiona podobieństwem mamy i koleżanki z którą pomyliła moją mamę. Podobno zgadzał się nawet pieprzyk na twarzy. Niestety mama nie wzięła telefonu ani nie spytała o nazwisko. Po tej pomyłce babcia zastanawiała się czy nie podmieniono jej dziecka ale aktualnie odpuściła bo i tak brak punktu zaczepienia.
"Jedyną, co przy braku antykoncepcji w czasach powojennych mogło świadczyć jedynie o niemożliwości powtórnego zajścia w ciążę." Mógłby mi ktoś wytłumaczyć ten fragment? Bo nie za bardzo rozumiem wpływ jednego na drugie :/
Chodzi o to ze w tamtych czasach, zajście w ciąże było bardzo prawdopodobne jeśli dochodziło do współżycia bo nie było/ nie stosowano środków antykoncepcyjnych.
Tak jak teraz- brak gumki/ gumka pękła i o wypadek nie trudno.
autorce chodzi o to, że w czasach powojennych nie było antykoncepcji (?), więc to, że w rodzinie było tylko jedno dziecko, musiało świadczyć o problemach z zajściem w kolejną ciążę. Nie zgadzam się z tym, uważam też, że autorka ma nieco zbyt wybujałą wyobraźnię, ja na przykład jestem bardzo podobna do mojej kuzynki, w dzieciństwie ludzie brali nas za bliźniaczki, teraz nadal wyglądamy jak siostry, to się zdarza.
A mi się zdaje, że bardziej ta ciąża była jedyną antykoncepcją, ale jakkolwiek tłumaczyc te zdanie to i tak nie ma sensu xd
mordimer0madderdin: prawda, zwłaszcza, że bliźnięta dwujajowe (a w przypadku bliźniąt o innej płci nie ma innej możliwości) wcale nie muszą być do siebie podobne - to zwykłe rodzeństwo, tyle, że noszone razem w łonie :)
Ech. Niekoniecznie. Geny potrafią spłatać niejednego figla. Kolega z pracy ma polewke z tego że jest bliźniaczo podobny do swojego pradziadka (pokazywał jego zdjęcie z czasów I wojny św. - praktycznie identyczni ), mimo że teoretycznie geny zostały "rozrzedzone" 3 razy po drodze - więc po prostu u obojga mogły wybić się jako dominujące te same geny odpowiedzialne za wygląd - odziedziczone po tym samym przodku - dziadku, pradziadku..
Bardzo bardzo bardzo rzadko się zdarza by komuś kto ma bliźniaka, również przyszły na świat bliźnięta. Sama znam dwie kuzynki które wyglądają identycznie. Także nie kombinowałabym za bardzo...
Mylisz się. Otóż jest większe prawdopodobueństwo.
I co, ktoś się tego wstydzi? Zabraniacie o tym komuś mówić? CO W TYM NIBY ANONIMOWEGO?
Znasz autora?
ArmatyzChudley też Cię to wkurza? :D
Nie lubie wyznan o dziadkach, ktorzy mirli bujne życie