#d6WLy

Od dziecka byłam uczona, że trzeba reagować. Ktoś upada i nie wstaje? Sprawdzasz, co się dzieje. Ktoś się z kogoś wyśmiewa? Stajesz w jego obronie. Ktoś dostaje ataku padaczki? Chronisz głowę i zęby, wzywasz pogotowie. Ktoś kogoś atakuje? Bronisz go.
No i właśnie a propos ostatniego...

Czekałam sobie spokojnie na przystanku na autobus (było coś w okolicy 20:00) i chwilę po mnie przyszła tam jakaś parka. Nikogo więcej w okolicy. Wyglądali naprawdę normalnie, żadnych znaków, po których można by się spodziewać tego, co się działo dalej.

Zaczęli się kłócić, facet zaczął szarpać dziewczynę. Ja się cała napięłam, ale stwierdziłam, że może puściły mu nerwy i zaraz będzie koniec. Myliłam się.
Facet pociągnął dziewczynę za włosy, a potem przywalił jej naprawdę mocno w twarz, aż ta upadła na beton, potem zasadził jej jeszcze dwa kopnięcia w brzuch i w głowę.

Na początku mnie zmroziło, potem zaczęłam do nich biec i drzeć się, żeby ją zostawił. Facet w ogóle nie zwrócił na mnie uwagi, więc w przypływie adrenaliny (lub głupoty) przywaliłam mu w twarz i odepchnęłam od dziewczyny.

Niestety szybko się otrząsnął i zaczął mnie okładać pięściami, a gdy się przewróciłam, zostałam skopana. Nie wiem, jak by się to skończyło, gdyby nie to, że z naprzeciwka właśnie wychodzili z sali klubowej bokserzy. Szybko do nas podbiegli, obezwładnili faceta, wezwali pogotowie i policję.
W karetce straciłam przytomność, ocknęłam się w szpitalu. Miałam złamane trzy żebra i nos, poza tym na szczęście tylko miały mi zostać siniaki.

Życie mnie potem nauczyło, że lepiej mi było uciekać z tego przystanku, ale nie dlatego, że zostałam podbita.

Facet wniósł przeciwko mnie oskarżenie, że zaatakowałam ich bez powodu - najpierw pobiłam ją, a potem chciałam się brać za niego, a on się tylko bronił. Dziewczyna, której broniłam, zeznała dokładnie tak samo.

Na ich nieszczęście przy klubie była kamera, która wszystko zarejestrowała, więc sprawa szybko się wyjaśniła, a facet został aresztowany. Nie chciałam wiedzieć co się z nim dalej stało.

Boli mnie w tym wszystkim najbardziej to, że ta dziewczyna zeznawała przeciwko mnie. A bardzo możliwe, że oddycha dziś dzięki mnie, bo gdyby nie ja i ci bokserzy, kto wie czy by jej tam nie zakatował.

Życie czegoś jednak uczy. Następnym razem nie będę nikogo bronić. Będę uciekać jak najdalej i jak najszybciej i wtedy ewentualnie wezwę policję.
Smiejzelka Odpowiedz

Chyba nie spodziewałaś się, że ofiara przemocy postawi się oprawcy? Jeśli bił ją przy ludziach to wiadomo, że to nie był pierwszy raz. W takich sytuacjach bezpiecznie jest wezwać policje, a nie rzucać się na kogoś dużo silniejszego.

tewu

Zapamiętajcie pseudonim kolejnego trolla (oczywiście ten na K)

Sylwia81 Odpowiedz

Mialam podobna sytuację. Na moich oczach konkubent tlukl konkubine, okladal ja po glowie pięściami a nastepnie sciagnal z jej stopy chodak i zaczal nia okladac tym drewnianym butem. Odskoczyl od niej i wbiegl do domu. A w domu pol roczne dziecko. Kobieta wyla, blagala o pomoc. Pobieglam do domu i wezwalam policje. Zgarneli dziada. Okazal sie recydywista na zwolnieniu warunkowym, jakis wyrok jeszcze mial w zawieszeniu. Po jakims czasie spoykalismy sir wszysycy w sądzie-ona i on przyszli pod reke, z wozkiem w ktorym bylo dziecko, jak normalna rodzina. Na sali rozpraw kobieta powiwdziala ze to ona rzucila sir na niego a on sie bronil. On-skurwiel 190 cm wzrostu, ona-pchelka 160 cm. Nikt mnie ani kolezanki ktora rowniez byla swiadkiem nie przesluchal. Calos farsy trwala 20 minut. Kiedy wyszli z sali rozpraw, facet stanal przed drzwiami i glosno i wyraźnie przeczytal moje i kolezanki nazwiska. Nie wytrzymalam. Kolezance bardzo ale to bardzo glosno powiedzualam-Chocby ja mial zatluc na chodniku to jej nie pomoge. Obie przez jakis czas chodzilysmy zestresowane bo facet mieszkal po sasiedzku, znal nasze nazwiska i nie siedział. A powinien. Takze tego...

SzubiDubi Odpowiedz

Bo trzeba mierzyć siły na zamiary...w tym wypadku trzeba bylo zadzwonić na policję a nie grać bohatera...

Keyle

@SzubiDubi "Mierz siły na zamiary" oznacza, aby stawiać sobie ambitne cele, a potem na pewno znajdą się siły na ich osiągnięcie. To ma motywować, nawoływać do robienia wielkich rzeczy.

Nat0702

@keyle stara już jestem, a do tej pory byłam pewna, że powiedzenie "mierz siły na zamiary" oznacza to samo co "nie porywaj się z motyką na słońce". Ogólnie wydźwięk: nie przeceniaj swoich możliwości

SzubiDubi

Dokładnie, ma oba te znaczenia ale tutaj akurat chodziło o racjonalne ocenianie swoich możliwości

bazienka

i dla pewnosci nagrac

Stine

To powszechnie znane znaczenie, które znaczy tyle co „nie porywaj się z motyką na słońce” jest błędne. Keyle dobrze tłumaczy, jaki jest właściwy sens tych słów. Jednak na tyle zakorzeniło się w naszych głowach to błędne, że ciężko chyba z tym walczyć. Paulina Mikuła nagrała o tym odcinek na kanale Mówiąc Inaczej, polecam :)

izka8520

@SzubiDubi nie m aob tych znaczeń, tylko jedno jest prawidłowe a drugie powszechne. Nie może coś znaczyć stawiaj ambitne cele i gromadź środki, zdobywaj, a drugie nie wychylaj się

izka8520

@izka8520 nie ma obu*

Satanismus Odpowiedz

Przy padaczce nie chroń zębów. Jedynie głowę, wystarczy.

Firstinka Odpowiedz

A ja w innej sprawie: „przy padaczce chronic zeby”. Nie. Zeby zostaw w spokoju. Zalecenie aby wkladac cos miedzy zeby dawno sie juz przeterminowalo, a to z tego powodu, ze wlozone miedzy zeby przedmioty powodowaly rozlegle uszkodzenia jamy ustnej a nawet zadlawienia. W przypadku ataku padaczki wkladamy cos miekkiego ( kurtke, torebke, buta) pod glowe i zostawiamy chorego w spokoju. Bron boze nie przytrzymujemy konczyn czy glowy, nie przygniatamy chorego, absolutnie nie wlewamy ani nie wkladamy nic do ust. Jesli atak nie mija w ciagu 10 minut wzywamy pogotowie. Jesli minie wczesniej, ukladamy chorego w pozycji bezpiecznej, przykrywamy, pytamy czego potrzebuje- moze potrafi sie juz napic- oraz czy ktos moze go odebrac, czy do kogos zadzwonic. Atak padaczkowy to bardzo silne wyladowania elektryczne w mozgu- przytrzymywane konczyny moga sie po prostu polamac. Tuz po ataku chory jest bardzo bardzo slaby, nie potrafi stac i mowic. No i jeszcze jedna sprawa: atak padaczkowy wyglada bardzo roznie: te najpopularniejsze „grandy” sa latwe do rozpoznania. Ale moze to byc tez napad typu „absent” czyli zawieszka- chory na kilka minut zastyga w bezruchu i nie odzywa sie. Moze to byc utrata rownowagi- chory leci na ziemie, ale nie ma drgawek. Moga to byc mioklonie- chory „straszy” jakby nagle jakas niewidzialna reka potrzasala nim na wszystkie strony przez sekunde-dwie. Moze to byc gwaltowne „podskakiwanie” reki czy nogi. Albo nagly krzyk. A nawet powtarzajace sie torsje. Ta okropna choroba ma rozne oblicza, ale zawsze towarzyszy jej trudny do opisania bol i strach. No i bywa smiertelna, wiec nie mozna jej lekcewazyc. Pisze, bo od prawie czterech lat mam ciezka padaczke pourazowa, i probowano mnie juz w rozny sposob „ratowac”. To tyle, koniec wykladu, dziekuje za uwage ;) ;)

dropsydlakota

Mi za to lekarz tłumaczył, iż pomoc należy wezwać po upływie maksymalnie 5 minut. Może jednak to zależy od danej osoby, nie mam pojęcia. Z resztą całkowicie się zgadzam, jednak dziwi mnie to, iż w wielu źródłach (m.in. internetowych) dalej rozpowszechnia się, iż nie powinno się niczego wkładać pod głowę. Ktoś wie może coś więcej na ten temat?

Firstinka

Jezeli nie wlozymy niczego pod szarpana wyladowaniami glowe, chory moze ja po prostu rozbic, albo polamac twarz lerzac na brzuchu. Natomiast przytrzymywanie glowy moze spowodowac uraz kregoslupa szyjnego. Standardowy atak trwa 3 do 7 minut i mierzy sie jego czas ostrymi objawami, ktore zwykle wygasaja powoli: stopniowo ustaja drgawki uogolnione (czy znieruchomienie), dotycza coraz mniejszej partii miesni, by wreszcie ustac zupelnie. Chory jeszcze przez jakis czas jest zdezorientowany- ale to juz nie jest napad. Czasem moze w krotkim czasie nastapic napad powtorny- i wtedy jest to stan napadowy, wymagajacy natychmiastowej pomocy lekarskiej. Jesli nie znamy chorego, lepiej wezwac pogotowie wczesniej, juz na poczatku napadu- bo przeciez i tak przyjedzie dopiero po dluzszym czasie, czyli najwczesniej tuz po napadzie, gdy chory nie jest w stanie samodzielnie sie „pozbierac”, jest zdezorientowany, oslabiony, obolaly.

nata Odpowiedz

Pamiętaj, że w takich sytuacjach, jak i przy udzielaniu pierwszej pomocy, najważniejsze jest własne bezpieczeństwo. Martwy ratownik nikogo nie uratuje.

KlaraBarbara Odpowiedz

Widzisz, bo walki należy wybierać rozważnie, jak widzisz, że coś takiego się dzieje i wiesz, że żadnego treningu nie przeszłaś to nie wchodzisz na solo z typem. Krzyczysz, wzywasz policję, ale jeśli aż tak bardzo zależy na byciu bohaterką bez żadnych obrażeń to w żadnym wypadku nie wchodzisz pomiędzy rozwścieczonego kolesia a jego ofiarę( w wypadku gdy masz zamiar się poddawać na pomaganiu bo może ci się coś podziać). Zdarzało mi się trenować różne rzeczy, czasami z rówieśnikami, czasami z facetami o 20 lat starszymi i zwyczajnie wiem, że na siłę z takim dorosłym facetem zwyczajnie nie idzie wygrać bez treningów. Najpierw nie myślisz a potem robisz wszystkim wyrzuty i decydujesz się już nie pomagać. Fajnie, że sobie znalazłaś wymówkę, nie musiałaś ciężko szukać

HoustonNaZadupiu

Typowo zero-jedynkowe, "polaczkowe" podejście. Ciul z tym, że wszystko dobrze się skończyło, że dziewczyna chciała pomóc i w przypływie adrenaliny i poczucia obowiązku rzuciła się na gościa (najwyraźniej źle oceniła sytuację, choć chciała dobrze). Lepiej po niej pojechać... Serio dziwią mnie plusy pod tym komentarzem.

KlaraBarbara

HoustonNaZadupiu, niby chciała dobrze, ale przez własny nie pomyślunek już nie ma zamiaru dobrze postępować. Przesłanie wyznania brzmi bardziej: ,,Nie warto pomagać bo stanie mi się krzywda'' a nie ,, pomogłam i stała mi się krzywda''

smutnasowa

Autorka napisała "Życie mnie potem nauczyło, że lepiej mi było uciekać z tego przystanku, ale nie dlatego, że zostałam podbita..." I tu opisuje, że najbardziej zabolało ja to, że osoba której chciała pomóc nie tylko nie okazała jej wdzięczności, ale wręcz ja oskarżyła i mogła narobić jej problemów. Więc przesłąniem tego wyznania wcale nie jest "Nie warto pomagać bo stanie mi się krzywda''.Autorkę boli to, że gdyby nie kamery to prawdopodbnie mogłaby mieć jeszcze przegraną sprawę o pobicie. Obrniła ofiarę, która sama sie okazała jej własnym "katem".

honestly Odpowiedz

Jest tu mnóstwo historii o tym, że nie warto pomagać takim "męczennicom". Jak do nich samych nie dociera, że facet je bije, jak rodzina i znajomi nie potrafią przemówić do rozsądku to najwyraźniej kolejna z przykrych metod doboru naturalnego. I szkoda, że nikt przy nauce zasad pierwszej pomocy nie wspomniał, że przede wszystkim trzeba się upewnić czy samemu jest się bezpiecznym. Działania powinny być dostosowane do możliwości, bo inaczej karetka zabierze o 1 trupa więcej.

GoMiNam

Nie wiem u kogo i gdzie uczestniczyłeś / uczestniczyłaś w kursach z pierwszej pomocy, ale zawsze - w zasadzie na samym wstępie - jest powiedziane: upewniamy się, czy nam nic nie grozi, czyli jeśli nie jestem - dajmy na to - strażakiem na służbie, to nie wchodzę do płonącego budynku, aby ratować przypadkowe osoby (najbliższych swoich też nie powinno się ratować - ale kto wtedy logicznie myśli, gdy chodzi o rodzinę?).

bazienka Odpowiedz

a sama nie zglosilas pobicia przez niego boooo?
w takich sytuacjach polecam gaz, skutecznie obezwladnia na dluzszy czas
pani chyba w glebokim syndromie sztokholmskim, nie wiem czy bardziej sie na nia wkurzac, czy wspolczuc

JeslemKrolem Odpowiedz

Raczej by jej nie zakatował, to pewnie nie był pierwszy raz..

tewu

W zasadzie zawsze kiedyś jest ten pierwszy raz... Albo, niestety, ten ostatni kiedy cios okaże się śmiertelny.

Zobacz więcej komentarzy (8)
Dodaj anonimowe wyznanie