#e0Zem
Żeby nie było: od paru lat waga utrzymuje się na tym samym poziomie. Jeżdżę ciągle na rowerze do pracy, po pracy, po dziecko do przedszkola, gdy tylko mam chwilę wolnego. Dodam, że pracuję na zmywaku, może to nie praca marzeń, jednak mam zajebisty zespół, uwielbiam tych ludzi, a naharować trzeba się zdrowo. Jem normalnie około 2 tys. kalorii dziennie (nie wiem, nigdy nie liczyłam, nie mam anoreksji), nie mam problemów z tarczycą, czy cokolwiek innego chcielibyście mi podpiąć. Co rok regularnie się badam, same podstawowe badania - krew, mocz itp., do tej pory jeszcze mi nic nie wykryli.
Tak więc nie macie prawa mówić na każdą napotkaną osobę, która ma kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt kilo za dużo, że jest "Gruba świnia i ma schudnąć", bo tak wam się podoba. Może jest gruba nie ze swojego wyboru? Co wam przeszkadza to, że ktoś jest gruby?
Jako gruba osoba która schudła, a przez wiele lat też z tym żyła i akceptowała, to jednak bycie szczuplejszym jest o wiele wygodniejsze. Aktywności fizycznej nigdy mi nie brakowało, a nauczyłam się, że podstawa by schudnąć jest odpowiednie jedzenie. Kaloryczność 2000 tys przy takiej wadzę starcza zaledwie na oddychanie i życie zgodnie z podstawową przemianą materii. By metabolizm ruszył musi mieć dostarczana odpowiednią ilość kalorii, dobrej jakości o stałych porach, bez podjadania np kawa z mlekiem to już posiłek. Podstawowe badania nie wszystko wykazą. Np poziom insuliny trzeba zrobić prywatnie. A nie na pew o cos sie dzieje z cukrem i insuliną. Więc bycie gruby z olewczym podejściem nigdy nie liczyła nie mam anoreksji to jednak Pani wybór. A co ludzie mają do tego? Koszty leczenia powikłań ludzi otyłych są ogromne więc z perspektywy płatnika podatków i skladek zdrowotynych i dziury w budżecie to jednak możemy mieć coś do tego.
2000 tysięcy kcal dziennie?! KURŁA w księdze rekordów Guinnessa musisz być. Zaraz Cię znajdziemy grubasie.
2000 tysięcy kcal przy wadzę 130kg pozwalq na zaspokojenie podstawowej przemiany materii(o moją wagę nie musisz się martwić). Choć jak pisałam bez liczenie bardzo wątpię, że tyle faktycznie jest. Tylko ludzie nie mający podstawowej wiedzy medyczno dietetycznej mogą uważać , że diety 1200 kcal są zdrowe i się na nich chudnie, zwłaszcza osoby z tak dużymi zaburzeniami potrzebuja innej drogi.
Mendapazdzioch miłego dnia Ci życzę
Ty naprawdę uważasz, że ktoś może pochłaniać 2 miliony kcal dziennie ?, 2000 tys kcal to właśnie 2 miliony kilokalorii i dziwne, że osobnik taki nie figuruje w Księdze Guinessa.
Czyli jesteś tylko trochę niższa niż ja, jesz maks 2/3 tego co ja, ruszasz się więcej niż ja i ważysz tyle co dwóch mnie...
Ta jasne. Tu mi czołg jedzie... ;|
Chciałbym Ci wierzyć, bo zgadzam się z Twoją końcową tezą. Nikt nie powinien nikogo obrażać, jeśli sam nie doświadcza żadnego braku szacunku. Niektórych stać nawet i na to, by nie obrażać nawet wówczas, no ale wracając do tematu...
To, co opisujesz, nie pasuje do tego, jak wyglądasz. Naprawdę trudno jest mi uwierzyć, żeby osoba jedząca 2000 kalorii, jeżdżąca do pracy na rowerze, pracująca na nogach i jeszcze będąca w pełni zdrowa, ważyła 120-130 kilogramów. Po prostu coś z tej układanki musi być nieprawdą i tyle.
Stawiam na to, że jesz dużo więcej niż 2000 kalorii. Sam też nigdy nie liczyłem, ostatnio jednak ogarnąłem sobie aplikację w tym właśnie celu. Co się okazało? Zanim jeszcze wyjdę do pracy, mam już zjedzone 500-800 kalorii z tytułu śniadania. A później jem jeszcze obiad, kolację, coś w biegu... sugeruję wypróbować taką aplikację, będziesz w szoku co Ci ona pokaże.
Na marginesie, są sytuacje, w których przebywanie z otyłymi osobami jest uciążliwe i ludzie mają prawo się frustrować. Twoje dysfunkcje nie powinni oddziaływać na komfort bycia innych - praca, podróże samolotem, pociągiem, autobusem itp. - i co mniej okrzesani ludzie mogą wyrażać swoje niezadowolenie bardzo dosadnie. Nie jest to przesadnie miłe, ale z z drugiej strony nie jest to też coś, czego nie dałoby się zrozumieć.
Totalne pierdoły tutaj napisałaś. Jak sama piszesz, że wszystko jest okej ze zdrowiem to nie ma czegoś takiego, że ktoś jest gruby nie ze swojego wyboru. Sam schudłem 20kg i dalej jestem gruby ale nie tłumaczę tego jakaś nadprzyrodzoną siłą wyższą.
Te Twoje 2 tys. kcal dziennie to między bajki włóż. Poza tym skąd ta liczba skoro i tak nie liczyłaś? Przy takiej aktywności jak piszesz to Twoje zapotrzebowanie kaloryczne to jakieś 3000 kcal
Tak jak już ktoś to napisał wcześniej, podstawowe badania mogą nic nie wykazać.
To że jest Ci ciężko, masz gorsza wydolność fizyczną, przeciążasz stawy to Twoja sprawa. Ale Twoja otyłość przeszkadza masażystom, fizjoterapeutom, opiekunom. Jeśli odmówią przyjęcia pacjenta z powodu jego otyłości, to będzie lament że dyskryminacja, a urobić się idzie po łokcie przy tym.
Jako osoba która schudła 30kg, podpowiem ci bys spopróbowała wykluczyć całkowicie cukier i/lub gluten. Ja spędzałam na aktywności fizycznej całe dnie i waga szła tylko w górę. A odstawiłam cukier (stopniowo) i waga poleciała, a ćwiczenia zaczęły działać. U jednych taki efekt bedzie mieć cukier, u innych gluten, u innych jeszcze co innego. Poprawdzaj, potestuj.
Ale tak, nikomu do tego jak ty wyglądasz.
"Jem normalnie około 2 tys. kalorii dziennie (nie wiem, nigdy nie liczyłam, nie mam anoreksji)"
Około przy odmierzaniu "na oko" może podskoczyć nawet o 500-600 kcal.
Sam byłem gruby po czym wziąłem się naprawdę za siebie i schudłem 20kg w pół roku. Twoje wyznanie to biadolenie grubej osoby o tym jak to Ci przeszkadza że ktoś mówi to co widzi i dodatkowo w mało uprzejmy sposób sugeruje zrzucenie kilku kilogramów. To wychodzi na zdrowie. No chyba że autorka chciałaby zejść w wieku max 50 lat na zawał?
Jakim cudem znalazłaś kogoś kto Ci to dziecko zrobił?
Są różne upodobania. Wielu facetów chcialoby zaliczyć grubaskę, ale niewielu chciałoby się z nią pokazywać jako parą.
Mi to nie przeszkadza do momentu, gdy znajdzie się na siedzeniu obok w samolocie, pociągu czy innym środku transportu publicznego - zabiera wtedy kawałek miejsca, za który ja sama zapłaciłam. Tak, parę razy zdarzyła mi się tak niewygodna, żeby nie powiedzieć - koszmarna podróż.
Nie przeszkadza mi też, póki gruba osoba nie czepia się mnie, że chuda jestem, że szkieletor, chudzielec, itp. Wtedy odpowiadam pięknym za nadobne, a w efekcie grubas się na mnie obraża. Bo te jego uszczypliwości to miały być chyba komplementem, a ja nie załapałam.
"Jem normalnie około 2 tys. kalorii dziennie (nie wiem, nigdy nie liczyłam, nie mam anoreksji)". Od kiedy zadbanie o świadome żywienie jest oznaką anoreksji? Ok, anorektycy liczą obsesyjnie, ale świadomość osobistego bilansu kalorycznego jest oznaką tego, że dba się o siebie i swoje zdrowie. Z doświadczenia wiem, że rzucając na oko liczbami ile kalorii się je, zwykle się je sporo zaniża, bo nie zdajemy sobie sprawy z kaloryczności np. nabiału (szczególnie tego reklamowanego), pieczywa czy nawet niewielkich słodkości.