#Dh2YL
Mama zamówiła mi fryzjerkę dwie godziny przed studniówką. Wcześniej szukałam idealnej fryzury. Znalazłam lekkie fale do moich włosów do ramion. Miałam tysiące wyobrażeń, że będę wyglądać jak bogini. Jak przyszła fryzjerka, od razu powiedziałam jej, że nie chcę mieć barana na głowie i "hełmu" zrobionego z dużej ilości lakieru.
Pokazałam, jak ma wyglądać fryzura.
Po 20 minutach szarpania mi włosów i tapirowania, poszłam zobaczyć w łazience jak wyglądam. Tragedia. Mówię jej, że nie chcę takiego tapiru, ona odparła "za godzinę to się rozwali". Siadłam i robiła dalej. Pianka, lakier, lakier i jeszcze raz lakier. Siedzę i mówię sobie "dobra, umyjesz łeb i wyprostujesz włosy, jak ona sobie pójdzie". Po skończonej pracy podeszłam do lustra.
"Świetnie" ... Zapłaciłam 50 zł i pojechała do kolejnej klientki.
Baran na głowie, tapir na całej głowie, wyglądałam jak wk*iony szopen. Okazało się, że pomyliłam godziny i dosłownie za pół godziny mam już wyjść. Rozczesałam to coś na mojej głowie i mniej więcej ułożyłam je po swojemu. Na zdjęciach moje włosy wyglądają tragicznie, widać tę tonę lakieru.
Kolejną klientką była dziewczyna z mojej szkoły, która miała prześliczną fryzurę - proste włosy z takim jakby wiązaniem z tyłu.
Wiem że już po ptokach, ale dam dobrą radę, od prostego człowieka jakim jestem, ale także od innych prostych mężczyzn. Rada dla wszystkich kobiet, które chcą robić się na bóstwo na takie właśnie okazje. Taka sztuczna fryzura wygląda ZAWSZE gorzej niż wyglądacie każdego dnia, w normalnej fryzurze.
Serio?
Mówię za siebie i na podstawie własnych doświadczeń. Dla mnie serio, nie lubię sztuczności a takie utrefnione, świecące od lakieru i brokatu loki wyglądają mniej atrakcyjnie niż zwykła spinka, fajny kok czy nawet luźna kitka. Ale to moje zdanie. Sztucznych ust, botoksu i cyców też nie lubię jak coś.
Potwierdzam. Serio.
Bardzo miło mi to słyszeć. Jak mąż mi mówi, że najpiękniej wyglądam bez ubrań i makijażu to mam podstawy mu nie wierzyć, ale jak inni mężczyźni mają podobnie, to może jednak mówi prawdę?
Nigdy w to nie wątp. Nasze kobiety najbardziej właśnie nam się tak podobają. Dobra, powiem znow za siebie bo ktoś może mieć inaczej...nie kręcą mnie mini, ani obcasy, ani plastik, botoks, kilo tapety i fryzura jak świecący tapir. Właśnie jak Twój mąż - moja kobieta jest dla mnie najpiękniejsza ubrana w zwiewną koszulkę nocną lub całkiem bez niczego, wtulona we mnie z ufnością, kiedy zasypia obejmując mnie. Kiedy mi powiedziała: "Dziękuję że jesteś", albo kładąc mi głowę na ramieniu, w jakiejś problematycznej sytuacji, w której była przy mnie choć nie musiała wtedy - "Nie jesteś sam, teraz masz mnie" - zaświeciły mi się świeczki w oczach. Dla mnie jest najwspanialsza na ziemi, tak jak Ty dla swojego męża. Zaufaj mu, to zwątpienie odbiera kilka punkcików od atrakcyjności :)
Yup. Czasami lubię jak moja żona ubierze się wieczorowo i zrobi ciekawy makijaż, bo to jest jakaś odmiana, ale na co dzień uwielbiam ją bez makijażu i ubraną w luźne, wygodne ciuchy.
Wiele dziewczyn się żali w necie, że jak przyszły do pracy bez makijażu to ludzie pytali czy jest chora, ale to kwestia tego, że przyzwyczaiła ich do swojego wyglądu na co dzień.
Obcasów nie lubię wcale, ale pewnie jestem w mniejszości.
A może koleżanka tak w ogóle jest ładniejsza ?