Zdradza mnie facet. Jego obecna kochanka jest kilkanaście lat młodsza ode mnie. Nie mogę nic z tym zrobić, nie mogę odejść, bo jestem od niego całkowicie zależna. Sama się nie utrzymam, nic nie potrafię, nigdy nie pracowałam. On już się z tym nawet zbytnio nie kryje, śmieje mi się w twarz, nocując poza domem, znikaniem na całe weekendy czy pachnąc damskimi perfumami. Odmawiałam mu współżycia, to przestał zostawiać mi pieniądze na życie i dochodziło do dramatu, że sprzedawałam buty na Olx, żeby mieć na tampony, albo prosiłam dziecko o 200 zł. Codziennie wieczorem muszę być w domu, żeby podać mu pod nos ciepły posiłek, mam czekać ze śniadaniem, dbać o dom i to wszystko z wiedzą, że on mnie zdradza. Jak nie podobają mi się takie warunki, to mam się wynosić.
Dałam z siebie zrobić niewolnicę. Jestem prawie 40-letnią kobietą uzależnioną od faceta. Piszę to ze łzami w oczach i naprawdę nie wiem co dalej.
Dodaj anonimowe wyznanie
I dlatego, kochane kobiety, nigdy nie dajcie facetowi zamydlić wam oczu, że on będzie was utrzymywał, a wszystko ułoźy się jak w bajce Disneya. Zawsze warto mieć plan B, własne źródło dochodów, żeby w razie zdrady pogonić buca bez powrotu. Istnieją też sytuacje jak śmierć, ciężka choroba albo zwykle wypalenie uczuć - trzeba brać to pod uwagę. Toksyczny ruch tradwives promujący "lukrowy" świat typowo amerykańskiego małżeństwa lat 50 nawet nie zdaje sobie sprawy ile tamte kobiety potrafiły wycierpieć uwiązane do męża i jego nastrojów.
Kompletnie nie rozumiem takiego podejścia kobiet - "facet ma mnie utrzymywać, ale prostytutką to pogardzam". Dla mnie każda pani na utrzymaniu męża to prostytutka - i żadne błogosławieństwo kościelne niczego tu nie zmienia. Wyjątkiem jest jedynie zajmowanie się dziećmi i to tylko do czasu, aż mogą iść do przedszkola - owszem, w tym czasie mężczyzna decydujący się na dzieci powinien nawet utrzymywać rodzinę - chyba, że kobieta może dobrze zarabiać i dzięki temu mogą sobie pozwolić na opiekunkę do dzieci.
Nie wszyscy muszą pracować na etacie. Skoro się umawiali, że on pracuje, a ona zajmuje się domem, a facet ten układ łamie, to on jest winny. Nie kobieta, która uwierzyła.
Postac - ok, jest winny. Tylko co znalezienie winnego zmienia w tej sytuacji? Bo moim zdaniem absolutnie nic. Dlatego, podobnie jak Jumalatar, uważam że godzenie się na taką zależność od faceta nie jest rozsądne ze strony kobiety. Oczywiście są sytuacje wyjątkowe (ciąża, połóg, macierzyński, choroby), ale robienie z tego sposobu na życie może skończyć się źle (zwłaszcza nie mając ślubu).
Hvafaen - tak, wiem, masz cudownego męża, powtarzasz to tak często że zastanawiam się czy próbujesz o tym przekonać innych czy samą siebie 😉
Ale ja o tym poniekąd mówię - inwestycja w siebie w sposób inny niż praca (studia, języki), też jest ok, choć warto mieć jakieś minimalne SWOJE oszczędności i doświadczenie zawodowe, żeby być w stanie znaleźć pracę najszybciej jak to możliwe, jeśli stanie się to konieczne. Ja osobiście (podkreślam - to moje zdanie, nie krytykuję nikogo kto robi inaczej) nie potrafiłabym nie pracować i zrzucać całego ciężaru utrzymania domu na partnera, czułabym się z tym po prostu źle - odpowiedzialność za finanse całego domu spoczywająca na jednej osobie to pewnego rodzaju stres, dla mnie partnerstwo to chęć wzajemnego ułatwiania sobie życia, a nie korzystanie z dobroci drugiej osoby dla własnych celów. Nie wspominając już o własnej ambicji i chęci rozwoju zawodowego. Oczywiście w przypadku wychowywania małego dziecka, sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Ty mu tylko dałaś (dajesz) d.py. Dom na pewno jest jego. Uważaj, bo jak się ten poprzykurczany jaskiniowiec połapie po latach, jakiego trutnia sobie wziął to ty napiszesz tutaj podobne wyznanie.
Hvafaen, oczywiście! Facetowi autorki też na początku zapewne "sprawiało przyjemność" utrzymywanie jej i uzależnianie od siebie. Sama wspomina że PRZESTAŁ dawać jej pieniądze na życie, czyli wcześniej to robił. Naprawdę uważasz że wszyscy ludzie mający złe zamiary zdradzają je od początku? Wszyscy wiążą się z kimś kto jest "cudowny", niestety rzeczywistość może to zweryfikować.
Naprawdę nie wiesz, mając dostęp do internetu?
Zbieraj dowody na zdradę. I na przemoc finansową. Idź po darmową poradę prawną, na co masz szanse po rozwodzie. Wiesz, że na żonę też mogą się należeć alimenty?
Poszukaj pracy. Już nie mów, że do niczego się nie nadajesz. Sprzątanie? Produkcja? Recepcja? Sklep? Jest mnóstwo poradników, jak szukać pracy.
Zrób coś ze swoim życiem. Masz 40 lat, ponad połowa życia przed Tobą. Przeżyj ją godnie.
Nie jesteśmy małżeństwem, a nie nie mam przepracowanego ani jednego dnia. Dopiero niedawno zaczelam przeglądać oferty pracy. Wszędzie minimalna krajowa. Jeżeli ktoś mnie zatrudni, to prawie wszystkie pieniądze oddam na czynsz i rachunki. Jak dalej godnie żyć?
Lepiej biednie żyć niż dawać się tak poniżać. Mimo wszystko na Twoim miejscu udałabym się do radcy prawnego. Może na coś masz szansę.
Bez doświadczenia nie zarobisz więcej niż minimalna. Ale po czasie pewnie dostaniesz podwyżkę. Można dorabiać. Na produkcji często można robić nadgodziny dodatkowo płatne.
Biednie żyć? Tego nie można byłoby nazwać żadnym zyciem. Przecież ja nie miałabym nawet na jedzenie.
Płaca minimalna od stycznia to 3200. Kawalerkę w małym mieście wynajmiesz za 1500 z opłatami (sprawdziłam u mnie). Doliczyć komunikację do pracy, to 2000. Nadal zostaje Ci ponad 1000 zł na jedzenie i potrzeby. Niewiele, ale da się przeżyć.
Możesz dorabiać. Teściowa sprzątała 3 razy w tygodniu. Brała 100 zł za jednorazowe sprzątanie, a to już dawno temu było. Czasami szukają w lumpeksach do wykładania towaru, raz w tygodniu. Ładnych kilka lat temu we Wrocławiu to było 80 zł jednorazowo. Praca około 3-4 godzin. Przy produkcji możesz brać nadgodziny, zazwyczaj po okresie próbnym. Tu już stawka zależna od zakładu pracy.
Wynajem mieszkania u mnie w miejscowości zaczyna się od 1800 zł plus opłaty za niecałe 40 metrów. Dzwoniłam pod jedno ogłoszenie mieszkania 48 metrów (2000 zł czynszu) i wlasciciel powiedział, że dla jednej osoby należy dodać około 600- 700 zł opłat i we własnym zakresie muszę sobie zorganizować telewizję i internet. Kiepskie warunki lokalowe. Jestem przerażona jak w tych czasach dalej muszą żyć ludzie i że nikt się nie wstydzi wynajmować komuś takich mieszkań. Nie zmienia to faktu, że wynajmujac taką norę nie będzie mnie stać na normalne jedzenie, a pochodzę z biedy i wiem co to znaczy nie mieć co jeść i w co się ubrać. Przeraża mnie to wszystko i to, że mój czas już minął i że najlepsze lata mam już za sobą.
No to cie ponioslo, odrazu 50metrowe mieszkanie bez doświadczenia zawodowego
Uważasz, że 50 metrów mieszkania to jakieś wygórowane marzenia? To gdzie według Ciebie powinni mieszkać niemajetni ludzie?
Natalka - z takimi wymaganiami to może skacz dalej koło męża, a on niech zdradza w najlepsze. Przecież poniżej swojego standardu nie zejdziesz, a zarobić na to nie dasz rady.
Natalka38
Kawalerki gdzie masz ok 30m2. Kurde laska wychodzi, że tak się przyzwyczaiłaś to bycia niewolnicą i nałożnicą, że wolisz to żyć niż faktycznie być wolna.
Nie stać Cię na najem całego mieszkania? Weź najpotrzebniejsze rzeczy i wynajmij jeden pokój. Żyj na parówkach i bułkach, idź do jakiejś pracy (np w magazynie).
Ale fakt to rzeczywiste życie, a nie luksusy za sprzedanie siebie.
Nie sprzedałam siebie, ale dałam się zmanipulować i zastraszyć, a to różnica.
Wyprowadz się, gdziekolwiek, do rodziców, do koleżanki. Kobieto wymyśl coś. Rusz tyłek. Zrób jakis krok. Jeśli nic nie zrobisz to nic się nie zmieni. Kobiety powinny się w końcu nauczyć że niezależność finansowa to podstawa.
Wlasciwie dużo nad tym myslalam i muszę coś dodać, jesteś jedną z tych typow kobiet która nie potrafi sama ogarnąć swojego życia, potrzebujesz faceta. Ogarnij się, makijaż, lepsze ciuszki, konto na portalu randkowym, i leć...gorzej nie będzie, a może być lepiej.
Jasne, że jak nic nie zrobi, to się coś zmieni. Autorka coraz młodsza nie będzie. Jej partner zaraz się nią znudzi i znajdzie sobie młodszą i atrakcyjniejszą utrzymankę do obiadków i seksu.
HanaSolo
Nie do końca rozumiem - proponujesz lasce, żeby wyrwała innego faceta z kasą i wplątała się drugi raz w taką sytuację?
Quakie a jakie tu widzisz inne rozwiązanieanie skoro ewidentnie kobieta jest nieporadna życiowo. Całe życie byla uzależniona od faceta. Powinna zebrać resztki godności z podłogi i się wyprowadzić a zamiast tego płacze w internecie. Jak doradzisz takiej kobiecie?
HanaSolo
No właśnie tak jak wyżej.
Bycie nieporadnym życiowo nie uzasadnia takiego życia.
Co jej z zebrania resztek godności jeśli wykorzysta Twoją radę?
Zbierze się w sobie żeby co? Oszukać i wykorzystać drugą osobę, żeby się wyciągnąć z gównianej sytuacji? Czy żeby na końcu skończyć ponownie w tym samym punkcie, tyle że będzie jeszcze starsza i zrobienie czegokolwiek ze sobą będzie jeszcze trudniejsze?.
Wyobraźmy sobie że uwiedzie faceta z kasą. Myślisz że facet nie ogarnie w końcu, że on zapieprza w robocie, płaci, dba o zachcianki a partnerka nic? Traktowanie drugiej osoby jak bankomatu zawsze źle sie skończy.
Najpewniej cierpieniem obydwojga.
Dlaczego doprowadziłaś do sytuacji, w której jesteś od niego zależna? Było zbyt wygodnie?
Tylko patrzeć, jak ci spakuje walizki i wystawi za drzwi. A ty nic mu nie zrobisz, bo pewnie dom jest jego
No głupio się dałaś władować, rozumkiem się nie popisałaś. A teraz zaradnością też nie. Ok, nie przepracowałaś ani 1 dnia, ale nie każdy musi być od razu kierownikiem czy mieć jakiś prestiżowy zawód, na np produkcję, kasę itd przyjmują każdego. Na niektórych produkcjach mimo braku doświadczenia można całkiem przyzwoicie zarobić. Po prostu rusz tyłek, samo się nie ułoży, a czekanie stawia Cię w coraz gorszej sytuacji. Teraz upokorzona tkwisz w domu z facetem, a za chwilę on Cię z niego sam wyrzuci.
To jest przemoc - psychiczna, bo Cię szykanuje i się nad Tobą znęca psychicznie. Ekonomiczna, to widać gołym okiem. I - co dla mnie jest najgorsze, do tego odzierające z godności i sprawiające, że Wasz układ przypomina prostytucję - seksualna. Może to on wmówił Ci, że nic nie umiesz. Skoro zajmujesz się domem, to znaczy, że umiesz to robić. Możesz zajmować się domami innych - sprzątać, gotować, opiekować się dziećmi albo osobami starszymi. Możesz też zostać sprzątaczką. Znam kobiety, które nie miały wykształcenia, podejmowały się najprostszych prac, niewymagających kwalifikacji - stróż nocny, salowa, sprzątaczka. Możesz iść do magazynu albo do sklepu. Jak będą potrzebowali pracowników, to mogą wziąć osobę bez doświadczenia. Możesz też zarejestrować się w urzędzie pracy jako bezrobotna. Wyślą Cię na kurs (np. florystykę, żebyś mogła pracować w kwiaciarni). Zawsze jest jakieś wyjście. Musisz tylko znaleźć w sobie siłę, a jeśli nie potrafisz, to znaleźć osobę, która Ci pomoże. Może masz dobrą przyjaciółkę, matkę, siostrę, która podniesie Cię na duchu. Krew mnie zalewa, jak czytam takie opowieści. Jestem oburzona zachowaniem Twojego męża. Wymuszanie seksu to według mnie najgorsza z możliwych rzeczy i gdyby to o mnie chodziło, wolałabym nie żyć albo głodować, niż iść do łóżka wtedy, kiedy nie chcę.
Może przerazi Cię to co powiem, ale...czy próbowałaś kiedyś znaleźć sobie PRACĘ?
A na serio to myślę, że to wyznanie ma tyle wspólnego z prawdą, ile Rydzyk ze skromnością i ubóstwem.
To zacznij szukać pracy, uniezależnij się. Jeśli nie masz żadnego wykształcenia, to możesz sprzątać - to pewno potrafisz. Sprzątanie to teraz całkiem dochodowa praca, a sprzątaczki są poszukiwane i wcale o nie nie jest łatwo. Jesteś niepełnosprawna ? Nie rozumiem takiej postawy - sama zgodziłaś się robić za służącą i teraz płaczesz, bo facet ma dosyć utrzymywania cię. Na własne życzenie zrobiłaś z siebie służącą i prostytutkę - facet cię utrzymuje za świadczenia natury seksualnej i za obsługę. Dla mnie to wyraz kompletnego braku szacunku do siebie.
Nie rozumiem takiego podejścia. Dwoje ludzi się umawia, że jedno pracuje zadowodo, a drugie w domu. Pierwsze jest stawiane na piedestale, drugie "nie ma szacunku do siebie".
Ale czego nie rozumiesz? Czy sytuacja w której obecnie jest autorka nie tłumaczy tego podejścia wystarczająco? Tu nie chodzi o umówienie się, a o to, że w żaden sposób nie zabezpieczyła się na przyszłość bo "jakoś to będzie" a teraz płacze bo ją chłop wykiwał. Teraz on nawet nie ukrywa że na boku dyma inną, a ona to znosi, bo woli być dalej jego kurewką niż ruszyć leniwe dupsko do pracy. To o jakim szacunku do siebie z jej strony mielibyśmy tutaj mówić? I tak dziwi mnie, że oprócz tego, nikt nie napisał wprost, że jest też bezdennie głupia.
Ale spoko. Przecież tak się umówili.
"Na własne życzenie zrobiłaś z siebie służącą i prostytutkę - facet cię utrzymuje za świadczenia natury seksualnej i za obsługę" - tego nie rozumiem. Dwoje ludzi w związku, ale ta pracująca jest na piedestale.
Owszem, Autorka powinna jakoś się zabezpieczyć, np ślubem.
Postac chodzi o to, że autorka mogłaby pójść do pracy i może nareszcie dorosnąć (a właściwie to powinna już dużo wcześniej mieć jakiś plan B i być świadomą że niczym niepopartym obietnicom nie powinno się wierzyć, nie jest przecież dzieckiem) ale tego nie robi, bo woli dalej dawać dupy za utrzymanie (bo to już nie jest seks z miłości, partner jej nie szanuje a w wyznaniu nie padło ani słowo o tym że jej jest przykro, bo się im nie układa. Jej jest przykro, bo lada moment on ją może odciąć od pieniędzy. Tu o miłości raczej nie ma już mowy.)
Ja odpisywałam na komentarz Jumalatar. Osoba pracująca jest gloryfikowana, a praca w domu pomijana. W związku trzeba się uzupełniać i jak obojgu pasuje, że jedna osoba zajmuje się domem, to po co ma na siłę iść do pracy? Wtedy wszyscy mają więcej obowiązków, jest mniej czasu dla siebie i na odpoczynek, również dla tej osoby ciągle pracującej. A później pracująca zdradza i co - pretensje do tej, która nie pracowała, ale sumiennie zajmowała się domem (i często dziećmi).
Zacznij uczestniczyć w spotkaniach Sanon. Możesz otrzymać wsparcie! Spotkania są darmowe, to grupa samopomocowa, a mi naprawdę dużo dają