#fYBAr

Kasia urodziła się w patologicznej rodzinie i jedyne na co było stać jej rodziców, to alkohol. W wieku dwóch lat razem z piątką starszego rodzeństwa trafiła do domu dziecka. Wtedy była jeszcze za mała, by zrozumieć co się dzieje. Mieszkała tam dwa lata, w tym czasie żadne z rodzeństwa nie zostało zaadoptowane przez nową rodzinę.

Nadszedł jeden dzień - Kasia miała wtedy 4 lata. Pewne małżeństwo przyszło do jej domu dziecka i zaczęło dużo z nią rozmawiać. Nasza bohaterka wiedziała o co chodzi i nie chciała rozstawiać się z siostrami i braćmi, lecz pokochała tych ludzi. Bardzo szybko powiedziała do nich "mamo" i "tato". Czuła, że jej życie się odmieni.
Przyszli rodzice zaczęli odwiedzać ją coraz częściej, aż pewnego dnia opiekunka Kasi spakowała jej rzeczy i powiedziała "To ten dzień".

Dziewczynka pojechała kilkadziesiąt kilometrów dalej do nowego domu. Oprócz rodziców mieszkali w nim także dziadkowie. Kasia była szczęśliwa, miała wspaniały dom, kochającą rodzinę. Wtedy charakter bohaterki zaczął się wyraźniej kształtować, a dziewczynka poznawała dokładniej swoją rodzinę. Kasia była zawsze pełna energii, wesoła i uśmiechnięta, trochę roztrzepana. Niestety zaczęła zauważać, że jej rodzice to zupełne przeciwieństwo. Stateczni ludzie, którym przeszkadza jakikolwiek hałas i obecność dzieci, wiecznie marudzący i niewykazujący pozytywnych uczuć - oto prawdziwy opis jej rodziców. Z początku jej to nie przeszkadzało, lecz z czasem zaczęła dostawać ciągłe kary za byle błahostki. Na tym się nie skończyło - matka zaczęła ją bić, na początku mniej, potem bez opamiętania. To ona dominowała w małżeństwie.

Pewnego razu gdy były same w domu, puściły jej nerwy i zaczęła lać Kasię (bo już nie mogę użyć słowa "bić") mokrą szmatą. Dobrze, że akurat do domu wkroczyła jej babcia i odciągnęła matkę od niewinnej dziewczynki. Od tego czasu bohaterka miała w niej jedyne oparcie. Dziewczyna była "przeszkodą" w rodzinie, która ciągle tylko im zawadzała. Urodziny Kasi wyglądały tak, że kiedy inne dziewczynki w jej rodzinie świętowały swój dzień z tortem-biedronką i balonami, ona dostawała tort z adwokatem, żadnej dekoracji i jedynie odbębnione w pośpiechu "Sto lat".

Czas mijał. Na jej ósmych urodzinach na oczach kuzynek Kasia dostała od matki przysłowiowy "wpierdol" mokrym ręcznikiem na gołą skórę. Za co? Za to, że przez przypadek potrąciła ją, kiedy niosła talerze. Obecnie Kasia ma 12 lat i kontakt w jej rodzicami jest praktycznie zerowy, ojciec jest poddany matce i nic nie robi. Dziewczyna nie jeździ na wakacje i przez rodziców stała się marudna i pozbawiona chęci życia.

Jestem kuzynką Kasi i to ja na jej urodzinach widziałam prawdziwą przemoc. Na moment obecny ani ja, ani moja najbliższa rodzina nie może nic zrobić. Jest mi jej cholernie szkoda i mam nadzieję, że kiedyś coś się zmieni...
nkp6 Odpowiedz

Nic nie można zrobić?
Takich ludzi się zgłasza, już lepiej wrócić do domu dziecka i swojego rodzeństwa, niż żyć w ciągłym strachu i przemocy.

ciasteczkowaa12

#faQrj tutaj dalszy ciąg wyznania

bazienka Odpowiedz

art 207kk, az sie prosi o zgloszenie

BartlomiejNowy Odpowiedz

Utrzymuj z nią kontakt. Wspieraj ją. Czasem sms lub telefon.

Dodaj anonimowe wyznanie